Jak stwierdził senator, polityka PiS jest czasami - mało powiedzieć eurosceptyczna, ale kompletnie niepragmatyczna, błędna. Niemniej jednak po wcześniejszych atakach na Unię Europejską premier Szydło w końcu powiedziała, że uznajemy wybór Donalda Tuska, prezydent Duda przesłał mu gratulacje, pani premier uścisnęła mu w Rzymie rękę i nagle ...wyskakuje min. Waszczykowski. Zdaniem Marka Borowskiego, fakt, że politycy PiS odcięli się od niego wskazuje, że jeśli nie dni, to tygodnie ministra są na obecnym stanowisku policzone. - PiS to bardzo zdyscyplinowana armia i nawet jeśli tam ktoś palnie głupstwo, to wszyscy pytani mówią, że jeśli tak powiedział, to widocznie miał powody. To jest najbardziej delikatna forma dystansowania się. A tu mamy wyraźne dystansowanie się. Coraz więcej osób w PiS widzi, że Waszczykowski jest obciążeniem.
Odpowiadając na pytanie, czy Jarosław Kaczyński ma jakąś strategię wobec Unii Europejskiej, czy też jest to chaos, senator stwierdził, że najpierw jest chaos, tzn. są jakieś pomysły, np. taki, żeby zaszkodzić Tuskowi. On jednak nie wynika ze strategii, tylko obsesji Jarosława Kaczyńskiego, który nienawidzi Donalda Tuska. - Chęć zemsty jest u niego dominująca i z niczym się nie liczy. To wszystko popycha PiS w złą stronę. Jarosław Kaczyński nie zwykł się wycofywać ani przyznawać do porażki. Przeciwnie, porażkę trzeba przekuwać w sukces, jeżeli się uda. Dlatego witano z kwiatami Beatę Szydło powracająca z Brukseli po bardzo przykrej klęsce i próbowano wszystkich przekonać, że był to ogromny sukces i że Polska już nie jest na kolanach.
Jak dowodził senator, euroentuzjazm jest w Polsce z jednej strony powszechny, ale z drugiej dość płytki, powierzchowny i ryzyko polega na tym, że Kaczyński będzie utwardzać eurosceptyczny elektorat wokół siebie. Chociaż nie chce on wyprowadzić Polski z Unii Europejskiej, to działa w taki sposób, że będzie rosła liczba ludzi uważających, że tracimy na obecności w UE. Podobnie działo się w Wielkiej Brytanii, której Cameron też nie chciał wyprowadzić z Unii. - On walczył z jej przeciwnikami w ten sposób, że publicznie oskarżał ją o różnego rodzaju grzechy i nieprawidłowości, żeby wygrać wybory. Trzeba się liczyć z tym, że jeśli się obudzi demony, to potem trudno nad nimi zapanować.
Jak wyjaśniał senator, do budzenia demonów dochodzi często w parlamentach narodowych, dlatego domaganie się przez Polskę zwiększenia ich roli oznacza faktycznie mniejszą skuteczność Unii. - Z jednej strony zarzuca się Unii, że jest powolna, nie decyduje wtedy, kiedy trzeba, a z drugiej żądaniem większej roli parlamentów narodowych do tego prowadzimy. Nie jestem szalonym zwolennikiem integrowania wszystkiego, ale świat i Unia Europejska idzie w kierunku integracji. Jest kwestia tempa i pól tej integracji. Trzeba wobec tego spokojnie się po tej drodze posuwać pilnując swoich interesów. Natomiast nie próbować odwrócić biegu rzeki, bo to bez sensu. W momencie, kiedy sprawa staje w parlamencie narodowym, to jest często budzenie demonów. Posłowie mają swoje interesy. Chcą się pokazać, wygrać wybory, a znacznie łatwiej się pokazać mówiąc nie niż mówiąc tak. Dlatego, zdaniem senatora, parlamenty narodowe powinny być konsultowane przede wszystkim przez rządy. A u nas na forum plenarnym rzadko dyskutuje się kwestie europejskie. Jedynie na komisjach europejskich, np. projekty dyrektyw, rozporządzeń.
Radio TOK FM - 27 marca 2017
Powrót do "Wiadomości" / Do góry