- Trzeba się skupić na tym, co kto ma do powiedzenia i czy to jest słuszne, czy nie. Bez tej całej nadbudowy personalnej. Tusk jest Polakiem, człowiekiem, który sprawuje dziś najwyższą funkcję w Unii Europejskiej, ale to nie znaczy, że ma milczeć w każdej sprawie w 34 językach. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że w Polsce politycznie źle się dzieje. Polska odchodzi od zasad unijnych. Jest skłócona ze swoimi sąsiadami na potęgę. Niczego już nie załatwiamy. Jeszcze niedawno min. Waszczykowski mówił, że ubiegamy się o to, by dwie instytucje unijne – Agencja ds. Leków i Urząd Nadzoru Bankowego miały w Polsce swoje siedziby. Okazuje się, że odpadamy w przedbiegach. To samo w sprawie delegowanych pracowników. Z jednej strony jest pseudopatriotyczna tromtadracja: mówi się, że wstajemy z kolan, dość tego podporządkowania się, nie będziemy chodzić na sznurku itd., z drugiej nie jesteśmy w stanie stworzyć żadnej koalicji. Wszyscy się od nas albo głośno odcinają, albo po cichu, na zasadzie - lepiej nie. Grupa Wyszehradzka to w tej chwili kompletna wydmuszka. Były próby dołączenia do niej Rumunii. Tymczasem prezydent Rumunii ostatnio oświadczył, że w żadnym razie, ponieważ oni mają zupełnie inne priorytety. Fiasko polityki zagranicznej, plus łamanie praworządności wewnątrz kraju. To co, Tusk ma milczeć? - mówił senator w programie „Onet Rano.”
Marek Borowski przyznał, że Unia Europejska ma kłopoty i Polska mogłaby to wykorzystać, ale inaczej. - „Silnik” europejski, czyli Niemcy, Francja jest trochę zatarty i to jest szansa. Gdyby Polska wystąpiła teraz jako ważny członek Unii Europejskiej z pozytywnymi propozycjami na zacieśnienie integracji, to zyskałoby jej sympatię, poparcie i ułatwiła sobie załatwienie wielu spraw. Natomiast koncepcja jest zupełnie inna. Nie wiem, czy to jest świadome, czy nie, ale jak się słucha wypowiedzi np. pani premier Szydło, czy ministra Błaszczaka, to oni sprawiają wrażenie jakby się cieszyli z tego, że Unia się tak męczy./.../
- Co pewien czas pojawiają się głosy, że Polska Winkelriedem narodów i ma tak tragiczną historię, że teraz wszystko jej się należy. Nie. Przeszłość jest oczywiście ważna i powinniśmy wspominać różne rzeczy, bo nie wszyscy je pamiętają, ale domagać się z tego tytułu szczególnych apanaży to absurd. Do tego wszystkiego doszedł Marsz Niepodległości. Oczywiście, tam nie było 60 tys. faszystów, ale popatrzmy na to z innej perspektywy. Przecież ludzie na całym świecie, którzy się interesują polityką, czytają gazety, oglądają telewizję zobaczyli wielki marsz, na którego czele były transparenty, bannery, masa rac, które przypominały najgorsze czasy. Marsz zorganizowany przez Młodzież Wszechpolską, przez ONR. Wojewoda uznał ten marsz za cykliczne zjawisko. Czyli co roku się może taki odbywać. No to ktoś we Francji, Niemczech, Stanach Zjednoczonych obserwuje to wszystko i mówi: za tymi bannerami to kto idzie? Przecież ci ludzie wiedzą po co idą.
Czy pan prezydent, pani premier przestrzegali przed udziałem w marszu organizowanym przez ONR i Młodzież Wszechpolską? Nie. Dlatego, że narodowcy są naturalnym rezerwuarem dla tego rządu. Jarosław Kaczyński dba o to, żeby przypadkiem ich nie zrazić, bo a nuż utworzą własną partię, która odbierze głosy PiS. To był taki flirt z nimi i tak się skończył. Prezydent zareagował dwa dni za późno, ale zareagował. Pozostali udawali, że nic się nie stało. Min. Błaszczak powiedział: piękny marsz. Niczego nie zauważyłem. To wszystko idzie w świat. Gęba, jaka jest przyprawiana Polsce, nie jest tak całkiem bezzasadna. Jest lepiona przez PiS.
/.../Jak podkreślił senator, prezes PiS jako „architekt »dobrej zmiany« powinien ją realizować”. - To, że Jarosław Kaczyński przez dwa lata unikał odpowiedzialności za decyzje, świadczy o jego tchórzostwie politycznym. Ja nawet to przewidziałem, bo wydaje mi się, że do pewnego stopnia znam sposób myślenia Kaczyńskiego, który po pierwsze, nie lubi wstawać rano, po drugie, wolał nie brać odpowiedzialności za decyzje dotyczące łamania konstytucji, Trybunału Konstytucyjnego. Zostawił to na barkach innych. Jeśli ktoś kiedyś poniesie za to odpowiedzialność, to nie on. Czy to oznacza, że teraz, kiedy podstawowe decyzje zostały podjęte i można łagodzić pewne rzeczy, obejmie urząd premiera? Nie jestem pewny, jego niechęć do brania odpowiedzialności i swego rodzaju lenistwo może zdecydować, że np. premierem będzie Mateusz Morawiecki.
Zdaniem senatora, kluczową sprawą jest, czy takie postaci jak Antoni Macierewicz, Witold Waszczykowski, Jan Szyszko będą dalej w tym rządzie i będą psuć opinię Polsce. - Jest pytanie, czy prezes Kaczyński chce dokonać tych zmian, czy nie, bo premier Szydło nie jest w stanie tego zrobić.
Onet Rano - 20 listopada 2017
Powrót do "Wiadomości" / Do góry