Senator ubolewał, że marszałek Karczewski, nie pierwszy raz w tej kadencji, dopuścił do tego, żeby Senat, który kiedyś był określany izbą refleksji, zachowywał się jak maszynka do głosowania. Jego zdaniem w ten sposób opinia o Senacie pogarsza się.
Podkreślił, że fatalne jest to, iż wchodzimy w konflikt zarówno z Izraelem, jak i ze Stanami Zjednoczonymi, ale wadą ustawy o IPN jest przede wszystkim to, co mogłoby się dziać u nas wewnątrz kraju. - Gdyby ta ustawa mówiła wyłącznie o tzw. polskich obozach koncentracyjnych, polskich obozach śmierci i traktowałaby to jako coś w rodzaju kłamstwa oświęcimskiego – że kto takie rzeczy mówi to rzeczywiście może podlegać jakimś sankcjom czy przeciwdziałaniu ze strony Polski, to myślę, że taki zapis byłby dobrze rozumiany w świecie. Byłby zaakceptowany i można by liczyć na pomoc, np. prawną, w różnych krajach. Tymczasem, jak stwierdził senator, została ona rozbudowana dlatego, że tak naprawdę jej głównym celem było ściganie takich badaczy, jak Jan Tomasz Gross, który drąży temat stosunków polsko-żydowskich w Polsce. Tak naprawdę była więc skierowana przede wszystkim do wewnątrz. - I to mnie głównie niepokoi, bo dzisiaj PiS próbuje przedstawić cały ten konflikt w ten sposób, że oto zostaliśmy zaatakowani przez inne kraje, a przecież jesteśmy suwerennym krajem, mamy prawo bronić własnej godności. Nie na tym rzecz polega. Trzeba jej bronić tak, żeby to było konkretne, precyzyjne, żeby wszyscy wiedzieli, o co chodzi.
Senator zwrócił uwagę, że min. Jaki kompromituje rząd tłumacząc, że był on przeciwny włączeniu do ustawy zbrodni popełnionych przez Ukraińców, że zrobiła to partia Kukiza. - Gdyby przedstawiciel rządu powiedział jasno na komisji: „nie”, to byłoby nie. PiS ma większość. Cały problem banderyzmu i to co Kukiz tam dodał to jakieś nieporozumienie. Ten przepis bowiem oznacza, że polski prokurator będzie ścigał Ukraińców, którzy zaprzeczają rzezi wołyńskiej. Oczywiście, że są tacy Ukraińcy. I co, będziemy listy gończe wystawiać za nimi? Przecież nie w ten sposób prowadzi się dyskurs historyczny. Po co uchwalamy prawo, którego nie można egzekwować?
Jak dodał senator, jest też w ustawie przepis, którego omawiania PiS bardzo unika, mianowicie, że sankcje, grzywna, ograniczenie wolności mają być również orzekane w przypadku nieumyślnego użycia szkalujących Polskę sformułowań. Minister Jaki, jak wynika z udzielanych przez niego wywiadów, zdaje się nie wiedzieć, że taki przepis w ustawie się znajduje. (Np. Barack Obama powiedział 3 lata temu o polskich obozach śmierci, ale jemu, według min. Jakiego, sankcje mają nie grozić, bo prezydent użył tego określenia nieumyślnie - w sensie geograficznym).
Zdaniem senatora, nieobecność trójki ambasadorów – Stanów Zjednoczonych, Izraela i Ukrainy na spotkaniu u marszałka Karczewskiego – nie była przypadkowa. - Marszałek Karczewski – przykro mi jest to powiedzieć - jest współodpowiedzialny za takie załatwienie tej sprawy. Nagle podejmuje działania wyjaśniające. To trzeba było robić wcześniej. W tej chwili te kraje pokazują w dyplomatyczny sposób, że nie akceptują takiej ustawy. A to się może skończyć tak, że ta ustawa będzie martwa – żaden prokurator nic nie będzie robił, bo to by wznowiło temat. Tylko po co takie prawo uchwalać? Ono wewnątrz kraju może być niebezpieczne, bo tutaj nikt nie powstrzyma prokuratorów pana Ziobry przed oskarżaniem ludzi, którzy będą mieli swój pogląd na temat tego, jak Polacy się zachowywali podczas okupacji. Jest wyjście z tej sytuacji. Zgłaszałem taką poprawkę w Senacie – przykro mi, że nie została przyjęta - która niejasne określenia zastępowała słowami, że kto używa sformułowań polskie obozy śmierci, polskie obozy zagłady naraża się na konsekwencje.
Polsat News - 5.02.2018
Powrót do "Wiadomości" / Do góry