- Prezydent został wybrany głosami zwolenników PiS-u, ale gdyby to byli tylko zwolennicy PiS-u, nie zostałby wybrany. Do tego doszedł Kukiz 15, różne drobne prawicowe ugrupowania. Ta ordynacja te wszystkie ugrupowania wycinała. One by nie darowały prezydentowi. Gdyby ją podpisał i następnie za dwa lata znowu wystartował w wyborach prezydenckich mógłby prawdopodobnie pożegnać się z tymi wyborcami – dowodził senator.
Nowa ordynacja mogła też zaszkodzić PiS-owi, bowiem zmuszała wręcz całą opozycję antypisowską do wspólnej listy. - Byłem zaskoczony, że PiS wymyślił takie rozwiązanie zupełnie mu niepotrzebne i szkodliwe. W dodatku niezgodne z decyzją Rady Europejskiej z 2002 r. ponieważ ordynacja do Parlamentu Europejskiego, aczkolwiek jest pozostawiona poszczególnym krajom, to jednak musi spełniać dwa warunki. Po pierwsze muszą to być wybory proporcjonalne, czyli nie mogą być w okręgach jednomandatowych i po drugie, próg wyborczy nie może przekraczać 5%. Tymczasem w tej ordynacji formalnie próg pozostawiono – 5 %, ale faktycznie ze względu na bardzo małe okręgi wyborcze wynosił on kilkanaście procent.
Całą sprawę ocenił senator jako komedię pomyłek. - Zabawne było to, że na przykład w debacie senackiej wysłuchaliśmy wielu argumentów senatorów PiS, bardzo mocnych, bardzo krytycznych wobec tych, którzy krytykowali tę ordynację. Na przykład wicemarszałek Bielan uznał opinię Biura Legislacyjnego Senatu, która była krytyczna wobec tej ordynacji, za żenującą i kuriozalną. Mówił, że stanowi ona zgrzyt w pracy Senatu, tymczasem prezydent uzasadniając swoją decyzję powiedział, że opiera się właśnie na tej opinii i że jest ona bardzo pożyteczna. Nie wiem, co na to pan marszałek Bielan.
PR III - 17 sierpnia 2018
Powrót do "Wiadomości" / Do góry