Jak podkreślał, zasadnicza sprawa jest taka, że jeśli wybory będą w terminie, to mamy jeszcze prawie rok i w tym czasie PiS raczej zyskiwał nie będzie, a opozycja ma szansę się konsolidować. A tu szybki ruch może spowodować, a nawet na pewno spowoduje, że opozycja będzie skazana na porażkę. - Jeśli przedterminowe wybory parlamentarne zostaną ogłoszone przez prezydenta z zaskoczenia, wówczas zgodnie z przepisami wszystkie terminy ulegają skróceniu. Rejestracja list powinna nastąpić w ciągu piętnastu dni, a to oznacza, że duże partie dadzą sobie radę, mniejsze już niekoniecznie, a już na pewno opozycja nie zdoła sporządzić wspólnych list.
W tej sytuacji - wskazywał senator - partie opozycyjne powinny jak najszybciej podjąć rozmowy dotyczące wspólnych list do Sejmu i Senatu. - Jeżeli opozycja zacznie teraz rozmowy i ogłosi że jest przygotowana, przyspieszonych wyborów nie będzie, dlatego, że ich sens polega tylko na zaskoczeniu. Zatem cała szansa opozycji na wygranie z PiS to jest wspólna lista.
Rozwijając wątek wspólnej listy opozycji Marek Borowski nawiązał do głosów podważających możliwość i sens jej utworzenia ze względu na różnice dzielące poszczególne partie.
- Pojawiają się głosy, że jedni chcą obniżać podatki, drudzy podwyższać, jedni są za prawem kobiet do przerywania ciąży, inni przeciw itd. Tymczasem głównym problemem dla przyszłości Polski i Polaków jest dzisiaj to, czy zachowamy te wszystkie wartości, które konstytucja w 1997 roku przyjęła i uchwaliła - mówił. Jak ocenił, PiS teraz przyhamowało, ale jeśli wygra wybory parlamentarne, to już pójdzie prostą drogą węgierską. A w tych sprawach zarówno Platforma, jak i PSL, SLD, Nowoczesna, Razem mają bardzo zbliżone poglądy.
- Ponieważ to jest najważniejsze, nie widzę jakichś zasadniczych przeszkód, żeby nie powstał wspólny program w tych kwestiach. Tyle że trzeba usiąść i zacząć go robić. A problem dzisiaj polega na tym, że partie opozycyjne dyskutują dość często na temat tego czy zrobić wspólne listy, czy nie, jak je zrobić, kto z kim itd. a jeszcze nie usiadły do tego, żeby zastanowić się co zaproponują np. w kwestii mediów publicznych - jak mają być kierowane, zarządzane, żeby były możliwie obiektywne, a nie służyły za tubę propagandową. Albo co zrobić ze służbą cywilną, żeby była naprawdę służbą cywilną. Co zrobić z prokuraturą, żeby była niezależna, a jednocześnie sprawna i by nie przydarzały się takie przypadki jak Amber Gold czy prokurator w Białymstoku, który swastykę uznał za symbol szczęścia a prokurator Seremet nic mu nie mógł zrobić.
Na koniec senator przywołał wynik wyborów do sejmików samorządowych, czyli namiastki wyborów parlamentarnych. 34% PiS, a partie opozycyjne 27% Platforma z Nowoczesną, prawie 7% SLD, 5% PSL i Razem 1,5%. W sumie 40% dla partii opozycyjnych, które nie zaoferowały żadnych 500+. - Ludzie na nie zagłosowali dlatego, że nie podobają im się styl, sposób i perspektywy rządzenia przez PiS. Problem polega na tym, że jeżeli te 40% pójdzie do wyborów w rozbiciu, to ze względu na system przeliczania głosów na mandaty przegrają - podkreślił senator.
TVN24; Fakty po Faktach - 1 stycznia 2019
Powrót do "Wiadomości" / Do góry