Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wiadomości / 24.03.19, 16:06 / Powrót

To właściwie kiedy mają nauczyciele strajkować?

Zdaniem Marka Borowskiego nauczyciele słusznie domagają się podwyżki. - Powinni ją dostać. Sytuacja jest dość żenująca dla rządu. Z jednej strony mamy świetną sytuację budżetową, pieniądze się „wylewają”, miliardy są rozdawane i tym, i tamtym. Po czym wypowiada się pani minister, pan premier a ostatnio pan prezydent i powiadają, że są to ze strony nauczycieli za daleko idące propozycje. Tego nie sposób pojąć. Jest to związane z całą polityką PiS od kiedy przejęło władzę. Pieniądze, które się pojawiły w budżecie – po części na skutek zabiegów finansowych, walki z nadużyciami (VAT), ale jeszcze bardziej w związku z dobrą koniunkturą – zaczęły być wydatkowane z pominięciem sfery budżetowej - mówił senator w programie„Kropka nad i” w TVN24.
Marek Borowski uważa, że to, iż nie dojdzie do egzaminów, ponieważ nauczyciele będą w tym czasie strajkować, nie jest dobrą wiadomością, ale pojawia się pytanie, kiedy nauczyciele mają właściwie strajkować tak, by to spowodowało jakąkolwiek reakcję rządu.
- Nauczyciele są zdesperowani. Jeżeli by np. dzisiaj podjęli strajki – od poniedziałku do piątku, to czy rząd by to w ogóle obeszło? Nie. To jest dramatyczna sytuacja, ale odpowiedzialność w tej sprawie spoczywa na rządzie. Tymczasem rząd, zamiast coś zrobić, próbuje wmówić wszystkim Polakom, że nauczyciele biorą uczniów za zakładników, że to wszystko odbije się na uczniach. To co premier opowiada, (że chce, żeby nauczyciele zarabiali 6 tys. zł) zresztą nie tylko w tej sprawie, budzi tylko politowanie. To są albo nieprawdy, albo zwykłe kłamstwa. Jeżeli potrafi wydać np. na jednorazową „trzynastkę” dla emerytów – i tych w trudnej sytuacji materialnej, i tych w niezłej sytuacji materialnej – 11 mld zł, czy np. na dwukrotne podwyższenie kosztów uzyskania przychodów, co w portfelu pracownika da 20 zł miesięcznie, a będzie kosztowało ze 4 – 5 mld zł rocznie – jeżeli ma na to pieniądze, to absolutnie nauczyciele mają prawo się domagać, żeby zostali uwzględnieni w tych wydatkach. Czy 1000 zł, czy od razu, czy jakoś rozłożone, to jest do negocjacji.
Zdaniem Marka Borowskiego, premier Morawiecki, który w polityce jest dość świeży, chyba nie zorientował się, że może nastąpić aż taka reakcja środowiska nauczycielskiego. I to nie tylko ZNP, ale także Solidarności. - Najpierw zapowiedział wydatki na inne zupełnie cele, tzw. piątkę Kaczyńskiego, tam postanowił ulokować ponad 40 mld zł i uważał, że to się jakoś rozejdzie. Nauczyciele pokrzyczą, tu damy 5 proc., drugi raz 5 proc. i będzie dobrze. Nie. W tej chwili jest w kropce. Musiałby się wycofać z pewnych rzeczy, inne przesunąć.
Odnosząc się do pogłosek o podaniu się do dymisji minister finansów, Teresy Czerwińskiej, senator stwierdził, że są one chyba wiarygodne, ponieważ minister nie pojawia się z komunikatami, chociaż jest obecna na posiedzeniach Rady Ministrów. Np. „piątkę Kaczyńskiego” prezentował wiceminister Skiba. - Pani minister Czerwińska nie jest wzięta na ministra finansów z ulicy. Jest naukowcem, zajmowała się finansami przez wiele lat. Kilkakrotnie mówiła, że jest bardzo przywiązana do tzw. stabilizacyjnej reguły wydatkowej, która została wprowadzona do ustawy o finansach publicznych w 2013 r. i której celem jest stabilizacja finansów publicznych, czyli takie działanie, żeby np. w okresach dobrej koniunktury nie przesadzić z wydatkami, a w okresach gorszej koniunktury trochę wspomagać popyt. Tego rodzaju skok wydatkowy, jaki zaplanował premier Morawiecki z prezesem Kaczyńskim na przyszły rok – ponad 40 mld zł, oznacza złamanie tej reguły - tłumaczył senator pokazując jej wzór. - Finanse nie są prostą sprawą. Premier Morawiecki być może zna tę regułę, ale minister Dworczyk, który śmiało się w tych sprawach wypowiada, na pewno jej nie zna.
Jak podkreślił senator, stabilizacyjna reguła wydatkowa jest zapisana w ustawie, a minister finansów nie może łamać ustawy. Po drugie, wyjście poza tę regułę, czyli zwiększenie wydatków, będzie zmniejszało wiarygodność Polski na międzynarodowym rynku finansowym. Może to również podwyższyć koszty obsługi długu publicznego, czyli zwiększyć odsetki, które będziemy płacić, a więc generalnie pogorszyć sytuację budżetu. - Rozumiem, że minister finansów nie chce się na to zgodzić. A dla premiera Morawieckiego jest to gra polityczna. Chodzi o wygranie wyborów za wszelką cenę, utrzymanie się na stanowisku, a potem być może przejęcie partii od prezesa Kaczyńskiego.
TVN24; „Kropka nad i” - 21 marca 2019

Powrót do "Wiadomości" / Do góry