Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 05.04.19, 14:11 / Powrót

Wszystkie miłe prezenty, które rząd daje, będą na kredyt

Sam Mateusz Morawiecki mówił, że mamy „mini cud gospodarczy”, bo zwiększamy socjal, a zmniejszamy deficyt. Teraz nagle się okazuje, że cud się kończy - stwierdził w Poranku TOK FM Marek Borowski.
Prowadząca audycję Karolina Lewicka zaczęła rozmowę od przypomnienia słów premiera Mateusza Morawieckiego, który w kontekście podwyżek dla nauczycieli powiedział, że budżet państwa nie jest z gumy. - To jest stara prawda, ale wcześniej, kiedy ten budżet z gumy nie był, premier wpakował do niego ponad 40 mld złotych i silnie go rozciągnął - zauważył senator. Marek Borowski podkreślił, że sytuacja finansów polskich jest ogólnie dobra, gdyż - jak wyliczał - dług publiczny spadł w stosunku do PKB poniżej 50 proc., a deficyt finansów publicznych jest obliczany przez fachowców na około 0,4 - 0,5 proc. PKB. W takiej sytuacji rząd miał - jego zdaniem - kilka możliwości. Pierwsza to taka, że można było osiągnąć nawet zerowy deficyt budżetu państwa, co nie byłoby trudne, zwłaszcza że rząd pod koniec roku zwiększył pewne wydatki, może nawet celowo, żeby nie zachęcać różnych grup społecznych do żądań. - Uważam, że to byłoby najlepsze pociągnięcie, ponieważ Prawo i Sprawiedliwość pierwszy raz poszłoby do wyborów z hasłem, że oto „mamy historyczny sukces”. Po 30 latach transformacji polski budżet jest zrównoważony i idziemy w ślady 13 krajów europejskich, które mają nadwyżki budżetowe.
Druga możliwość była taka, aby zamiast celować w zerowy deficyt, rząd zdecydował się zaspokoić najbardziej palące potrzeby w Polsce. - Też bym to zrozumiał, pod warunkiem, że byłaby zgoda co do tych palących potrzeb. Dziś to zdrowie i edukacja - ale nie tylko płace nauczycieli, a także niepełnosprawni, którzy oczekują już od lat na większe wsparcie ze strony państwa, mając też za sobą wyrok Trybunału Konstytucyjnego dotyczący ich opiekunów. To jest także generalnie polityka wobec seniorów, która wprawdzie gdzieś tam się przewija w programach, tylko że nie bardzo widać ich namacalne skutki. Gdyby rząd powiedział: przystępujemy do lepszego rozwiązywania tych problemów, natomiast zwolennicy bardziej rygorystycznej polityki budżetowej by protestowali, byłaby równoważna dyskusja. Rząd jednak wybrał trzecie rozwiązanie, czyli takie, żeby zachęcić inne grupy społeczne do głosowania na PiS. To najgorsze z możliwych rozwiązań - przekonywał senator. 
Według Marka Borowskiego, w ramach tzw. „piątki Kaczyńskiego” są rozwiązania lepsze i gorsze. - Propozycję 500 plus na pierwsze dziecko, co było postulowane już od dawna także przez opozycję, trudno jakoś zasadniczo krytykować. Można generalnie krytykować to, że program ten jest dla wszystkich, niezależnie od dochodu - powiedział. Przypomniał, że główny argument PiS w tej sprawie opierał się na tym, iż nie jest to pomoc socjalna, ale zachęta do tego, żeby ludzie decydowali się na dzieci częściej niż do tej pory. Ten argument jednak spalił na panewce. 500 plus nie przyniosło bowiem zwiększenia dzietności, ale za to faktycznie pomogło rodzinom biedniejszym. W związku z tym dawanie pieniędzy wszystkim jest niecelowe. Lepiej byłoby część tych pieniędzy przeznaczyć na coś innego - przekonywał senator. - Nieprawda, że sprawdzanie komu się należy, a komu nie, kosztuje więcej niż danie wszystkim po równo. To jest mit. Metody sprawdzania komu dać są opanowane, na tym przecież polega pomoc społeczna.
Zatem, chociaż pewne propozycje „piątki Kaczyńskiego” mają jakiś sens, ci, którzy najbardziej oczekują pomocy państwa zostali, według senatora, odsunięci na margines. A już „prezent od pana Jarosława” dla naszych kochanych babć i dziadków to kabotyństwo premiera – emeryci chętnie wezmą te pieniądze, tylko, że są tacy, którzy tego naprawdę potrzebują i tacy, dla których to nie jest kwestia „być albo nie być”. 
Reguła nadmiernego deficytu
W dalszej części rozmowy prowadząca Poranek pytała senatora o regułę nadmiernego deficytu i regułę wydatkową. Dopytywała, czy spodziewa się on nowelizacji ustawy w tym zakresie. Przypomniała też, że według wyliczeń byłego wiceministra finansów Ludwika Koteckiego, w 2020 roku przekroczymy limit o prawie 60 mld zł. - Myślę, że pan Kotecki, który był autorem tej reguły, się nie myli - stwierdził Marek Borowski i podkreślił, że powstała w 2013 r. reguła wydatkowa to „bardzo sensowny przepis”.
- Tam jest dość skomplikowany wzór, ale - jak wyjaśniał - chodzi o to, by w sytuacji, gdy jest dobra koniunktura, rośnie PKB, lekko hamować wzrost wydatków, a wtedy kiedy tempo wzrostu PKB zaczyna spadać, szybciej te wydatki zwiększać, żeby napędzić gospodarkę. - Dzisiaj premier mówi o spowolnieniu. Spowolnienie, które wymaga znacznego wzrostu wydatków, to jest takie spowolnienie, które powoduje wzrost bezrobocia. Nic takiego się nie zapowiada. Mamy historycznie najniższy wskaźnik bezrobocia, brakuje rąk do pracy. W związku z tym nagłe zwiększenie wydatków publicznych, które rząd PiS zaczyna wdrażać (w przyszłym roku ma to być ponad 40 mld zł) musi oznaczać przekroczenie reguły wydatkowej.
Jak przypomniał senator, reguła ta jest zapisana w ustawie, w związku z tym tak bezczelnie przekroczyć jej raczej nie można. - Albo PiS będzie próbował ją zmienić - z tym że nie musi tego robić w tym roku, już tak było, że na dzień „przed” PiS dopasowywał prawo do swoich zamiarów. Ale jeśli wygra wybory to zrobi to, a jeśli nie, to będą się z tym męczyć kolejne rządy - powiedział.
Pytany o deficyt budżetowy senator podkreślił, że dodatkowe 40 mld zł wydatków zbliża Polskę do deficytu na poziomie 3 proc. - 3 proc. przy dzisiejszym, czy przyszłorocznym poziomie PKB to jest ponad 60 mld zł. Z tym że mówimy o finansach publicznych. Trzeba wziąć pod uwagę również np. deficyty samorządów. Istnieją różne możliwości, żeby to przyhamować. Myślę, że żaden rząd nie pozwoli sobie na to, żeby w przyszłym roku te 3 proc. przekroczyć. Tylko rzecz polega na tym, że Polska bardzo dużym wysiłkiem ustabilizowała finanse publiczne. Jak to premier mówił, mamy „mini cud gospodarczy”, bo zwiększamy socjal, a zmniejszamy deficyt. Teraz nagle się okazuje, że cud się kończy. Premier zapowiedział, że w przyszłym roku będzie zwiększał deficyt. Czyli te wszystkie miłe prezenty, które rząd daje, będą na kredyt i to zbliżając się do progu 3 proc. Czyli zrobiliśmy koło i znaleźliśmy się w punkcie wyjścia.
Rozmowa zakończyła się przypomnieniem dokumentu pn. Strategia na rzecz odpowiedzialnego rozwoju autorstwa Mateusza Morawieckiego. - Warto to kiedyś jako dokument historyczny pokazywać studentom jako przykład na to, jak można namieszać ludziom w głowie - powiedział Marek Borowski.
Radio TOK FM - 4 kwietnia 2019 r.

Powrót do "Wiadomości" / Do góry