Ale taki wynik wyborów do Senatu to, jak dodał, sukces opozycji. - Cieszę się, że jest taki wynik. Byłem 2 lata temu prekursorem inicjatywy, żeby partie opozycyjne zaczęły między sobą rozmawiać na temat wystawiania jednego wspólnego kandydata, niestety zdecydowały się na to bardzo późno, co potem miało swoje konsekwencje – nie wszędzie się dało takiego kandydata uzgodnić. Stąd bardzo krucha większość. Ale to jest sukces opozycji i pokazuje, że z PiS-em można wygrać.
Taki układ sił w Senacie nie oznacza jednak komfortu.
- Pierwsza rafa, którą trzeba przejść, to jest układ funkcji, ale nawet jak się ją przejdzie, to potem będzie rzeczywistość, praktyka procedowania w Senacie, gdzie trzeba będzie tę większość utrzymać - mówił senator. - Będą głosowania. To z kolei będzie wymagało dużej dyscypliny, obecności, odpowiedniego układania porządku obrad, odpowiedniej merytorycznej komunikacji ze wszystkimi senatorami, którzy stanowią większość. Maile i sms-y nie wystarczą. Przyjdzie z Sejmu ustawa i trzeba będzie zająć stanowisko wobec niej. Senat nie ma na to dużo czasu - 30 dni, a ustaw może być bardzo dużo. Są takie, nad którymi dużo się nie dyskutuje, ale większość będzie wymagała poprawek albo nawet odrzucenia w całości. Jeśli się tego nie przedyskutuje w gronie tej skromnej większości, to efekty mogą być żadne - przewiduje senator.
Przy czym, jego zdaniem, jeśli PiS będzie w dalszym ciągu, zgodnie z zapowiedzią prezesa, wprowadzał deformy ustrojowe - w sądownictwie, ale nie tylko - to tutaj osiągnie się daleko idącą zbieżność stanowisk. - To nie znaczy, że to się zablokuje, bo Senat takiej możliwości nie ma, ale debata publiczna będzie bogatsza, bo poprawki senackie, czy weto senackie będzie musiało być dyskutowane w Sejmie, co będzie publicznie nagłaśniane. Natomiast w wielu innych sprawach, np. światopoglądowych czy dotyczących konkretnych kwestii gospodarczych, czy ekologicznych, może ujawnić się różnica poglądów.
Senator wypowiedział się też na temat projektu nowelizacji Kodeksu karnego, który zakłada m.in. wprowadzenie kary pozbawienia wolności za publiczne propagowanie lub pochwalanie obcowania płciowego dzieci. - Tę ustawę nagle wrzucono po wyborach, bo przed wyborami mogłaby zaszkodzić rządzącym. To jest projekt obywatelski, więc nie podlega dyskontynuacji, czyli nie idzie do kosza, mimo że kadencja się skończy. Skierowano go do komisji. Zobaczymy, co PiS będzie chciał z tym zrobić. To jest trochę tak, jak z ustawą antyaborcyjną, gdzie chciano w ogóle zakazać aborcji, ale PiS się zorientował, że to mu nie pomoże. W tej sprawie może być podobnie. To będzie też zależało od skali oporu społecznego. Poza dorosłymi, buntuje się młodzież. To fatalne, szkodliwe i niepotrzebne prawo - podkreślał Marek Borowski. - Określenia typu propaguje, czy pochwala są bardzo nieostre w sytuacji, kiedy mówimy o wychowaniu seksualnym. Ktoś kto edukuje, to pochwala, czy nie pochwala? Trzeba pamiętać, że o tym będą decydować sądy. Jeżeli PiS nie powymienia sędziów, to nie wydaje mi się, żeby na podstawie tego prawa można było skazać kogoś, kto edukuje - dodał.
ONET Rano - 18 października 2019
Powrót do "Wiadomości" / Do góry