Zdaniem senatora, powinien być jakiś okres karencji między zakończeniem działalności politycznej, a kandydowaniem do Trybunału, przynajmniej rok albo dwa lata. To, że w przeszłości tego nie stosowano, nie może być argumentem. - To już jest praktyka nagminna, że PiS, które szło do władzy pod hasłem:nie będzie tak jak było, teraz ma główny argument:ale oni też tak robili. Czyli powtarza to, a nawet jeszcze wzmacnia.
W ocenie Marka Borowskiego, wybór Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza do TK pokazuje także jaki jest stosunek Jarosława Kaczyńskiego do tej instytucji. - Zresztą trudno się dziwić, bo Jarosław Kaczyński wielokrotnie wypowiadał się w duchu lekceważąco-przeciwnym jeśli chodzi w ogóle o sądy, o Trybunał. Mówił, że nie może być w Polsce sędziokracji i że to w zasadzie parlament powinien decydować o wszystkim. I tak też traktuje ten Trybunał. Kieruje tam osoby, jak pani Przyłębska, która nigdy nie powinna się w nim znaleźć. Ona nie ma nawet najmniejszych kwalifikacji do tego. Pan prof. Muszyński, niezły prawnik, ale jeśli chodzi o charakter, to bardzo zbliżony do pani Pawłowicz. To, co on wypisywał na swoich stronach internetowych przed wejściem do TK, język, jakiego używał, no i kawałek jego przeszłości, nieodkryty do dzisiaj, to wszystko wskazuje, że nie powinien się w Trybunale znaleźć.
Jak podkreślił senator, Stanisław Piotrowicz nawet nie wszedł do Sejmu. Wyborcy PiS nie udzielili mu poparcia. To, że był prokuratorem w stanie wojennym to jedno, ale to co absolutnie go dyskwalifikuje, to obrona księdza pedofila. - Jarosław Kaczyński chciał im podziękować w ten sposób za wierną służbę w ciągu 4 lat i - zamiast wręczyć im dyplomy, może nagrody pieniężne – wybrał w tym celu Trybunał Konstytucyjny, który sam uważa za instytucję nieważną.
Odnosząc się do faktu anulowania przez marszałek Sejmu głosowania nad wyborem posłów - członków Krajowej Rady Sądownictwa, Marek Borowski stwierdził, że w przeszłości anulowanie głosowania również się zdarzało.
- To nie jest coś niemożliwego. Tutaj niestety na całej tej sprawie zaważyły dwie rzeczy. Pierwsza, to dramatyczny apel pani poseł Borowiak, żeby anulować, bo przegramy, bo za dużo ludzi. (Jak wyjaśnił senator, chodziło o to, że kandydowało 6 osób, a trzeba było wybrać 4 i dla niektórych posłów był to problem techniczny). Odzywka pani Borowiak spowodowała, że decyzja pani marszałek staje, zdaniem Marka Borowskiego, pod znakiem zapytania. Druga rzecz, którą wskazał senator, to złamanie przez PiS sejmowego obyczaju, zgodnie z którym od lat na czterech członków KRS z reguły było wybieranych dwóch posłów ze strony rządzącej i dwóch ze strony opozycji. Wszyscy otrzymywali po 400 głosów. Teraz nie było takiej umowy i spowodowało to napięcie związane z głosowaniem.
Można było jednak go uniknąć.- Pogubiła się pani marszałek, to nie ulega wątpliwości. Jeżeli jedni krzyczą: powtórzyć, maszynka nie działa, a drudzy: działa, w porządku - to ogłasza się przerwę, zwołuje Konwent Seniorów i ustala, co z tym robimy. W sytuacji, w której w Sejmie panują dobre obyczaje, to nawet jak dochodzi do takich zdarzeń, jest wzajemne zaufanie i szybko się tę sprawę rozwiązuje. Jeśli marszałek nie chce zaczynać swojej kadencji źle, to powinien uzgadniać różne rzeczy. Gdyby nie słowa posłanki Borowiak, które były słyszane, sprawa być może wyglądałaby inaczej. Trzeba było uzgodnić wybór: dwóch ze strony rządowej, dwóch z opozycji i nie byłoby problemu.
Wybory w TOKu; TOK FM - 23 listopada 2019
Powrót do "Wiadomości" / Do góry