- W jednym artykule mówi się o tym, że pakiety wyborcze powinny dotrzeć do tych, którzy chcą głosować korespondencyjnie, na 12 dni przed wyborami, w innym że na 5 dni. W jednym, że będą one przesyłane listem poleconym, w innym, że dwóch panów przyjdzie i wrzuci je do skrzynki. W jednym artykule mówi się, że jak wyborca wypełni te karty i zapakuje do koperty, to wrzuca je do zwykłej skrzynki a w innym, że do specjalnej. W art. 21 powołuje się na treść art.1, w którym jest zupełnie inna treść. To jest dalece nie wszystko. Tego typu rzeczy powinny być usunięte w Sejmie. Jeżeli teraz mamy to zrobić w Senacie, to nie stanie się to w jeden czy dwa dni. To nie jest prosty wybór jednej z wersji, np. 12 dni zamiast 5 dni. Będziemy musieli zapytać, jak ma być, a takie pytania powinny paść na poziomie Sejmu. Absolutnie nie jest naszym celem przeciąganie prac - zapewniał senator. Jego zdaniem ustawa wyjdzie z Senatu nie później niż w ciągu dwóch tygodni.
Marek Borowski wyraził ubolewanie, że wbrew zapowiedziom nie odbyły się praktycznie żadne konsultacje na temat ustawy w sprawie wyborów przed głosowaniem w Sejmie.
- Byłem mile zaskoczony, kiedy usłyszałem, że ze strony polityków PiS są propozycje uwzględnienia poprawek i normalnej dyskusji, niestety potem się okazało, że nic z tego. Dokładnie tak, jak było z poprzednią ustawą, błyskawicznie ją przegłosowano i wydaje mi się, że to wzbudziło rozgoryczenie u posłów opozycji. Głosowali przeciw, albo się wstrzymali, ponieważ ich zlekceważono. Na marginesie, nie rozumiem tego sposobu działania. Za chwilę zacznie się oskarżanie Senatu o to, że przeciąga sprawę. Tymczasem gdyby w tej ustawie poprawiono wszystkie błędy na etapie sejmowym, to w Senacie mielibyśmy znacznie ułatwione zadanie. Zasadę głosowania w lokalach, a dla tych, którzy chcą, korespondencyjnie, Platforma Obywatelska i PSL wprowadziły do naszej ordynacji wyborczej w 2013 r., a potem zostało to wycięte w czasie rządów PiS. Więc generalnie ta ustawa nam odpowiada - mówił senator.
Odpowiadając na zarzuty wobec Senatu, że celowo przeciągał prace nad poprzednią ustawą o wyborach Marek Borowski dowodził, że tzw. kopertowe wybory, czyli wybory korespondencyjne dla 30 mln Polaków były niemożliwe do przeprowadzenia. - Nie chodzi o pandemię ani o cokolwiek innego, lecz - jak wykazałem to w Senacie - komisje nie zdążyłyby policzyć głosów przed drugą turą. Nikt tego nie zauważył, pchano się w te wybory. Większości senackiej PiS powinno podziękować za to, że uchroniła Polskę, rząd przed kompromitacją, bo tak by się to skończyło. A jeśli nie dziękować to przynajmniej nie obciążać opozycji za to, że 10 maja nie odbyły się wybory. To, że następne mają być hybrydowe, mieszane, nie tyle wynika z żądań opozycji, ile z faktów. Inaczej się ich przeprowadzić nie da. Główne żądanie, propozycja opozycji to było wprowadzenie stanu nadzwyczajnego, który faktycznie mamy. Byłoby to zgodne z konstytucją i przesuwałoby wybory i kadencję prezydenta. Nie zrobiono tego i uwikłano nas w ten cały proces.
Zdaniem senatora, wybory prezydenckie nie powinny się odbyć 28 czerwca. 5 lipca to data najwcześniejsza. Rządzący i opozycja powinny się dogadać w tej sprawie, a także co do poprawek do ustawy oraz kalendarza wyborczego.
Program I PR; Debata Jedynki - 14 maja 2020
Powrót do "Wiadomości" / Do góry