Zdaniem senatora, ostatnia decyzja tzw. Trybunału Konstytucyjnego musiała spowodować eksplozję na ulicach, ale także w Sejmie. - I do tego wszystkiego pan marszałek Terlecki znany z dosyć bezczelnych wypowiedzi, lekceważących, pogardliwych, też podpalił tę ściółkę mówiąc, że znak błyskawicy na plakatach, czapkach itp. protestujących przypomina mu SS, Hitlerjugend itd. A za tym wszystkim stoi naczelny piroman Polski, czyli Jarosław Kaczyński, który podpalał Polskę parę razy i postanowił podpalić jeszcze raz.
Dlatego w obecnej sytuacji nawoływanie ludzi, żeby nie wychodzili na ulice, nie demonstrowali, bo jest pandemia, jak to robi premier Morawiecki, jest absurdalne. Nawoływanie do legalizmu jest zasadne wtedy, kiedy mamy legalne instytucje państwowe, które działają zgodnie z konstytucją. Natomiast teraz to wszystko jest deptane. Najpierw się podpala Polskę, zmusza ludzi do wyjścia na ulice, a potem się mówi, że naruszają prawo - mówił senator.
Jak podkreślił Marek Borowski, Julia Przyłębska nie podjęła żadnej decyzji sama, bo ona nie podejmuje samodzielnie decyzji. - Jarosław Kaczyński dał po prostu zielone światło i powiedział: działajcie. Więc zadziałali. W opinii senatora nie przyświecała jednak temu wszystkiego chęć przykrycia pandemii, choć teraz jest to tak wykorzystywane, bowiem powody tej oraz innych budzących kontrowersje decyzji mają dla prezesa PiS cel czysto wewnętrzny. - Kaczyński jest w pułapce, on nie ma w tej chwili żadnego dobrego wyboru, ma tylko złe, przy czym z dwóch złych wybiera gorszy dla Polski, ale jego zdaniem lepszy dla Prawa i Sprawiedliwości. Wzrost znaczenia radykalnych odłamów w PiS, a także Konfederacji spowodował, że Kaczyński uznał, iż trzeba zradykalizować posunięcia PiS-u, żeby uchronić go przed rozpadem, ale ta radykalizacja uderza w interesy milionów Polaków i w ogóle Polski. Generalnie chodzi o utrzymanie jedności partii i poparcia dla PiS-u w tych wszystkich radykalnych kręgach z tym, że to jest na krótką metę. Ich oczywiście jednoczy, natomiast mobilizuje przeciwników i na dłuższą metę nawet średnio mu się nie opłaci.
Rozważając co jeszcze może się zdarzyć senator stwierdził, że protesty pewnie w jakimś momencie się skończą. - Trudno protestować całymi tygodniami. W Polsce mamy wiele rozwiązań autorytarnych i antydemokratycznych, jednak to jeszcze nie jest ta „faza”, w której można by powstaniem ludowym zmieść rząd, chyba że Kaczyński zdecyduje się na jeszcze bardziej radykalne działania z użyciem siły itd. Wtedy oczywiście za nic nie można ręczyć. Ale jeśli nie, to protesty po jakimś czasie będą słabnąć. Tyle tylko że one już w tej chwili wyzwoliły kolosalną energię i jeżeli ona zostanie potem zagospodarowana, także przez opozycyjne partie polityczne, przez ruchy obywatelskie, w sposób właściwy, to będzie oznaczało, że najbliższe wybory Kaczyński już na pewno przegra.
Radio TOK FM - 27 października 2020
Powrót do "Wiadomości" / Do góry