Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wiadomości / 12.07.22, 10:18 / Powrót

Działania rządu wynikają z paniki

Rządzący podejmują działania przedwyborcze, by móc jeździć po kraju i mówić, że wszystkim pomogli - mówi Marek Borowski w wywiadzie z Zuzanną Dąbrowską w Rzeczpospolitej.

Zuzanna Dąbrowska: Jak walczyć z inflacją? Należy chłodzić gospodarkę i zatrzymać wzrost gospodarczy, czy ratować domowe budżety?

Marek Borowski:To jest diabelska alternatywa. Gdy ja sprawowałem urząd ministra finansów [w latach 1993– 1994 – przyp red.], inflacja była znacznie wyższa niż ta obecna. Środki, które podejmowaliśmy, musiały być znacznie bardziej zdecydowane. Nasze działania skutkowały wzrostem bezrobocia i problemami społecznymi. Tych metod, które wtedy stosowaliśmy, nie da się dzisiaj zastosować, a nawet nie należy. Pamiętajmy, że inflacja nierówno dotyka różnych grup społecznych, dlatego wsparcie, które zapowiedział rząd, musi być dedykowane środowiskom, które najbardziej cierpią.

Pytanie, gdzie jest granica tego ekonomicznego cierpienia. Jak ją ustalić?

Rząd powinien się w tej sprawie skonsultować ze związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców, ale w ogóle tego nie robi. Rządzący podejmują działania przedwyborcze i co jakiś czas wprowadzają rozwiązanie, które ma ulżyć wszystkim. Poczynając od tarczy inflacyjnej, czyli zawieszenia VAT-u na niektóre towary, poprzez obniżenie pierwszego progu podatkowego z 17 proc. do 12 proc., dopłat do węgla i wakacji kredytowych. Za każdym razem działania obejmują wszystkich, ale to tylko napędza inflację.

Przy 14. emeryturze już nie jest po równo dla każdego, bo obwiązuje zasada „złotówka za złotówkę”.
Czternasta emerytura została wprowadzona już jakiś czas temu dla osób o niskich emeryturach – dlatego 14. emerytury nie krytykuję, ten instrument nie nakręca inflacji. Natomiast wszystkie inne działania rządu napędzają inflację. Mamy paradoksalną sytuację, w której z jednej strony pan Adam Glapiński podwyższa stopy procentowe, więc walczy z inflacją.
Z drugiej strony rząd otwiera kasę i wszystkim „dorzuca”, wszystko w ramach dobrego wrażenia, które starają się zrobić prezes Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki, przekonując, że rząd pomaga. Przekaz jest taki, że inflacja przyszła z zewnątrz, to Putin jest winny jej wzrostowi, ale my rząd – wszystkim pomagamy. A przecież jest jasne, że nie zlikwidujemy tej inflacji błyskawicznie, dlatego trzeba wspierać określone grupy, przede wszystkim o najniższych dochodach. Ale także tych, którzy – ze względu na specyfikę swojego zawodu – szczególnie cierpią z powodu wysokiej inflacji. Wówczas nakłady finansowe na pomoc byłyby niższe, a tym samym wzrost inflacji zostałaby spowolniony.

„Rz” opublikowała sondaż, z którego wynika, że ponad połowa obywateli uważa, że rząd powinien zmusić firmy paliwowe do obniżenia cen. Czy to jest myślenie „roszczeniowe”, czy rzeczywiście rząd ma instrumenty, żeby zmusić firmy do obniżek ceny?

Ten rząd od początku głosił tezę, że gospodarka została nadmiernie sprywatyzowana, a nawet rozkradziona, a oni to wszystko odwrócą. Dlatego będą nacjonalizować gospodarkę i przywracać narodowi „cenne srebra rodowe”. Jeśli chodzi o przemysł, to wiele w nim nie zrobiono, poza tym, że obsadzono spółki skarbu państwa „krewnymi i znajomymi królika”. Natomiast w obszarze banków przejęto Pekao SA i wzmocniono obsadę swoimi ludźmi w PKO BP. Po tych wszystkich działaniach okazało się, że ponad 50 proc. rynku bankowego jest w rękach państwa. Jeżeli chodzi o paliwa, to mamy niekwestionowanego potentata w postaci Orlenu. Są więc chyba możliwości?

Orlen akurat wprowadził na wakacje 30 gr obniżki na litrze benzyny, czy można zrobić coś więcej?

Ceny ropy zaczęły trochę spadać, więc trudno powiedzieć, czy te 30 gr to jest wynik naturalnego spadku, czy też szczególny podarunek od prezesa Obajtka dla nabywców paliw. Faktem jest, że Orlen ma wysokie zyski. Producenci wyrobów, które pochodzą bezpośrednio z przerabiania surowców energetycznych, realizują dzisiaj wysokie zyski. Pytanie jest, na ile mogą obniżyć zyski przez obniżenie cen paliw. Rząd powinien odpowiedzieć wyraźnie na to pytanie.

Przecież rząd odpowiada: premier był w Rypinie i wyraźnie mówił, że spółki energetyczne mają się dzielić ze społeczeństwem. Rząd ma wprowadzić podatek od nadzwyczajnych zysków firm albo rządzący znajdą inny sposób i już wkrótce wszystko będzie wiadomo.

Ta deklaracja była przejawem paniki. Morawiecki musiał odpowiedzieć na pytanie – zadane na spotkaniu przez obywatela – szybko i zdecydowanie. W związku z czym odpowiedział, że to załatwi oraz podkreślił, że krwiopijcy nie mogą zarabiać na tym, że jest wojna itd. Słyszałem również wypowiedź prezesa Kaczyńskiego, który mówił o bankach, które mają rekordowe zyski, a płacą za małe odsetki ludziom, którzy mają lokaty. Dlatego prezes powiedział, że banki podwyższą odsetki, albo rząd obciąży je dodatkowym podatkiem, to jest to samo rozumowanie.

Może się uda? Może się banki i firmy przestraszą?

Może się przestraszą, ale absurd tego rozumowania polega na tym, że główny bank polski, czyli PKO BP, jest całkowicie w rękach państwa, więc wszystko można nakazać, wysokość oprocentowania lokat też. Dlaczego prezes Kaczyński nie powiedział po prostu, że jutro skontaktuje się z prezesem PKO PB i wyda mu stosowne polecenie? Przecież po coś nacjonalizowano te banki? Cały czas podkreślano, że sektor bankowy musimy mieć w ręku, bo jak przyjdzie co do czego, to obce banki wycofają się albo będą stosować drakońskie metody, a nasze będą działać na rzecz ludzi. W takim razie dlaczego PKO PB płaci tylko 4,5 proc. odsetek – w porywach 5,5 proc. dla seniorów? Rząd rzuca hasełka dla ludzi, żeby uwierzyli, że coś robią, albo zaraz zaczną coś robić. W stosunku do banku, nie widzę takiej możliwości działania. Banki notabene są w bardzo różnej sytuacji finansowej, np. te, które miały kredyty frankowe, są w znacznie gorszym położeniu. Dlatego zastosowanie jednolitego podatku tylko dlatego, że wszyscy płacą np. 5,5 proc. odsetek, a powinni 7 proc. – rozłożyłoby niektóre banki.

A jaki nadzwyczajny podatek zapłacą spółki skarbu państwa? Po co ten podatek wprowadzać?

Prezesów spółek wystarczy wezwać na Nowogrodzką i porozmawiać z nimi. Jeżeli zyski są rzeczywiście takie, że można je spokojnie obniżyć, zmniejszając ceny, to niech to zrobią. Wydaje mi się, że te wszystkie działania to pic na wodę i panika. Rząd naprawdę nie wie, co robić i działa na oślep – tam dorzucą pieniędzy, a tam coś obniżą. Wszystko po to, żeby jeździć po kraju i mówić, że działają, a inflacja rośnie.

Powrót do "Wiadomości" / Do góry