Jak podkreślał senator, umowa koalicyjna jest porozumieniem 3 ugrupowań, 4 partii, które nie stworzyły jeszcze rządu. To nie jest sytuacja, w której Donald Tusk - wytypowany już i uzgodniony, ale jeszcze nie premier przecież - występuje przed Sejmem z exposé. - Tutaj i tak jest sporo konkretów, może nie liczbowych, ale dotyczących określonych decyzji czy to o charakterze ustrojowym, czy gospodarczym. To są 24 obszary, w których nakreślono, w jakim kierunku ta koalicja będzie się posuwać wtedy, kiedy obejmie już rząd, kiedy wejdzie do ministerstw, zbada całą sytuację, określi priorytety w tym sensie, co zrealizować szybciej, a co trochę później. Poczekajmy na exposé i wtedy zobaczymy, jak poszczególne elementy zostaną ujęte w konkretach, w liczbach, w programie.
Senator zwrócił uwagę, że negocjacje między koalicjantami stosunkowo krótko trwały, a efekt jest pozytywny. Umowa jest elegancka, jak to określił. Zawiera kwestie uzgodnione, takie, które łączą 4 partie, a np. stosunek PSL-u i Polski 2050 do postulatu Koalicji Obywatelskiej czy lewicy dotyczącego zdecydowanej liberalizacji prawa do przerywania ciąży był sceptyczny. Więc w zasadzie nie można się było spodziewać, że ta kwestia znajdzie się w umowie.
Marek Borowski wskazał, że w porozumieniu są także punkty dotyczące rozliczeń przestępstw, naruszania prawa, konstytucji itd. W związku z tym, jego zdaniem, Elżbieta Witek nie powinna zostać wicemarszałkiem Sejmu z ramienia PiS.
- Pani marszałek Witek niewątpliwie łamała regulamin Sejmu, a tym samym także naruszała konstytucję. Jeśli można i trzeba rozliczyć np. panią premier Szydło za to, że nie publikowała wyroków Trybunału Konstytucyjnego, wiadomo, o co chodzi. Jeśli mamy pana premiera, pana ministra Sasina, który wydał bezpodstawnie 70 mln zł , to wiadomo za co i jak go rozliczyć. A w jaki sposób rozliczyć marszałka Sejmu, który łamał regulamin? Jedyny sposób jest taki, że niestety musi odpocząć od funkcji marszałka i wicemarszałka. PiS powinien wystawić po prostu innego kandydata. Wiem, że to tam budzi oburzenie, ale niestety jakieś konsekwencje muszą być.
Odpowiadając na pytanie, czy prezes NBP, Adam Glapiński powinien zostać postawiony przed Trybunałem Stanu senator stwierdził, że dzisiaj trudno powiedzieć, czy to byłoby słuszne, czy niesłuszne, natomiast istnieją podstawy do tego, żeby pewne rzeczy zbadać. Chodzi np. o praktykę, którą prezes Glapiński stosował, to znaczy ukrywanie różnych dokumentów, niedopuszczanie do nich także członków Rady Polityki Pieniężnej, utrudnianie czy uniemożliwianie członkom Rady kontaktu z analitykami, z pracownikami Narodowego Banku Polskiego. Jak podkreślił senator, to były rzeczy niespotykane do tej pory. Jest też sprawa kadencyjności prezesa. Była dyskusja co do tego, czy faktycznie mógł być wybrany na drugą kadencję. Tego wszystkiego nie można było solidnie zbadać do tej pory, bo opozycja nie mogła tego zrobić i dopiero po objęciu rządów będzie to możliwe. Musi wypowiedzieć się w tej kwestii Komisja odpowiedzialności konstytucyjnej, a ostateczną decyzję podejmie w głosowaniu Sejm.
Radio TOK FM; Wybory w TOKu - 11.11.2023
Powrót do "Wiadomości" / Do góry