Odnosząc się do braku wpływów z Banku Centralnego senator przyznał, iż był trochę zdziwiony, iż w ogóle je zakładano. - Nawet jeżeli bank obiecuje, że będzie 6 miliardów, 8 miliardów i tak dalej, a wszystko to się dzieje w czerwcu poprzedniego roku, to nie powinno się tego w ogóle zapisywać w budżecie.
Marek Borowski stwierdził, że rozumie filozofię działania premiera Tuska w tej sytuacji, polegającą na zwiększeniu deficytu budżetowego a nie szukaniu oszczędności.
- Dzisiejsza opozycja, pisowska głównie, przedstawiała zawsze Donalda Tuska jako człowieka, który zabiera. Wmawiała ludziom, że jak on dojdzie do władzy, to na pewno będzie to robił. Ale Tusk zapowiedział przed wyborami, że to co było dane, nie zostanie odebrane. To można krytykować, można mówić, że częściowo trzeba byłoby różne rzeczy zmienić itd. Ale ja tę filozofię rozumiem.
Jak podkreślił senator, państwo bankrutem na pewno się nie okaże, jest bowiem program schodzenia z deficytu.
- Jeśli chodzi o skalę wzrostu deficytu, to analitycy - a tu opieram się na nich, bo nie mam narzędzi, żeby sam to stwierdzić - uważają, że w pewnym stopniu jest to zabieg techniczny, polegający na tym, że ta skala mogłaby być mniejsza. Tam jest pięćdziesiąt parę miliardów złotych więcej, a liczą, że mogłyby być 25 - 30 miliardów. I po co się to robi? Ano po to, żeby jeszcze w tym roku ponieść pewne wydatki, na przykład wcześniejsze zwroty podatków, które w związku z tym odciążą budżet przyszłoroczny i ułatwią realizację programu schodzenia z deficytu. Tak więc ja bym nie przesądzał.
Poranek Radia TOK FM - 31 października 2024 roku
Powrót do "Wiadomości" / Do góry