Najważniejsze jest to, żeby w jasny sposób pokazać różnicę między prezydenturą Trzaskowskiego a prezydenturą Nawrockiego. Wyborcy muszą być świadomi, co będzie się działo, jeśli kandydat PiS zostanie prezydentem – jakie ustawy zostaną zawetowane lub trafią do paratrybunału, co nie zostanie załatwione, wreszcie – że pisowscy przestępcy i złodzieje nie poniosą słusznej kary, bo kolega prezydent ich ułaskawi. I odwrotnie: trzeba pokazywać, na co można liczyć, gdy wygra Trzaskowski – mówmy chociażby o skończeniu z chaosem w sądach i Trybunale Konstytucyjnym, o taniej zielonej energii, związkach partnerskich, prawach kobiet (ustawa o depenalizacji aborcji, o definicji gwałtu).
I wreszcie: potrzebne jest jakieś nośne hasło. Kiedyś takim hasłem była „Polska liberalna czy Polska solidarna” – tyle że to było hasło Lecha Kaczyńskiego. Teraz mamy wybór: „Polska przyjazna czy Polska pisowska?”. Potrzebny jest tego typu nośnik, który jasno pokaże alternatywę.
W tym wszystkim rzecz najważniejsza: Trzaskowski musi być sobą. Nie może łasić się do nikogo. Czyli nie może powtórzyć błędu Komorowskiego, który, kiedy po I turze zorientował się, że sytuacja jest podbramkowa, ogłosił referendum – żeby przyciągnąć Kukiza i jego zwolenników. I to zostało natychmiast rozszyfrowane, potraktowane jako rzecz płaska, bez godności. Trzaskowski nie może na coś takiego sobie pozwolić. Ma swoje poglądy, nie może z nich rezygnować. Ale są oczywiście sprawy, które powinien podnieść, które mieszczą się w programie koalicji, a mogą odpowiadać wyborcom, którzy na niego nie głosowali – przykładowo: odpartyjnienie gospodarki, ale też kwestie budownictwa mieszkaniowego na wynajem. Tusk powinien go w tym poprzeć. Trzeba podkreślać, że pewne rzeczy mogą być zrealizowane tylko wspólnie z rządem, a Nawrocki to powrót pisowskiego bałaganu i korupcji. Ta sprawa jest do wygrania!
Polityka 21.2025 (3515) z dnia 20.05.2025
Powrót do "Wiadomości" / Do góry