Machina PiS-uTo dla mnie nie jest żadna nowość - powiedział
Marek Borowski w telewizji
TVN24 pytany o to, jak się czuje w państwie, które zdaniem prokuratury było zarządzane przez zorganizowaną grupę przestępczą, przynajmniej w obszarze związanym z wymiarem sprawiedliwości. - Przecież przez 8 lat rządu PiS-u, Zbigniew Ziobro, który był "notorycznym" ministrem i szefem tej grupy przestępczej, czyli jakiejś tam części Solidarnej, a potem Suwerennej Polski, to wszystko już robił. Myśmy to obserwowali w Senacie. Przez nas przechodziły ustawy, u nas się odbywały debaty, padały pytania do niego albo do jego współpracowników. Już wtedy było widać, że mamy do czynienia z przekrętami, że to jest przygotowanie do przekrętów albo już dokonane przekręty. W kampanii wyborczej przed wyborami w 2023 roku sygnałów i doniesień, co się dzieje w terenie jeśli chodzi o Fundusz Sprawiedliwości, była cała masa.
W ocenie senatora, całość ośmioletnich rządów PiS-u była podporządkowana jednej idei: żeby faktycznie zmienić ustrój kraju nie zmieniając Konstytucji. Nie mogli jej zmienić, więc łamali ją po prostu na różne sposoby, aby podporządkować sobie wszystkie niezależne ośrodki i instytucje tworzone przez lata po to, żeby demokracja w Polsce się ukształtowała i umocniła. O ile jeszcze Jarosław Kaczyński czy jego akolici czasami mieli jakieś zahamowania - Andrzej Duda miał, bo czasami czegoś nie podpisał, co mu dzisiaj wytykają - o tyle Ziobro nie miał żadnych. Tu po prostu była czysta polityka polegająca na tym, że skoro mamy władzę, to trzeba tak działać, żeby jej nie oddać. W związku z tym przed wyborami rozdysponowujemy te środki wśród kolegów.
Senator zwrócił uwagę, że Ziobro próbował to jakoś zalegalizować zmieniając rozporządzenie dotyczące Funduszu Sprawiedliwości tak, by rozszerzyć zakres jego funkcjonowania. Wpisano tam przepis, że on jest nie tylko po to, żeby pomagać ofiarom przestępstw oraz byłym więźniom, by wrócili do społeczeństwa, ale chodzi również o to, żeby zapobiegać przestępczości, pod co można było podciągnąć wiele rzeczy. Choć na pewno nie garnki i patelnie dla Koła Gospodyń Wiejskich z całym szacunkiem dla tych kół, a takie rzeczy w kampanii wyborczej były notorycznie. Jednak nawet jeżeli jego adwokat będzie podpierał się tym przepisem, niezależnie od tego, czy to zostanie uznane przez sąd, czy nie, są inne rzeczy, np. ustawianie przetargów, które pokazują ewidentnie na przestępstwa.
Poproszony o wskazanie jednego ministerstwa, w którym nie dochodziło co najmniej do marnotrawienia publicznych pieniędzy, albo wprost wykorzystywania ich niezgodnie z przeznaczeniem na partyjne interesy, senator wymienił z pewnym wahaniem Ministerstwo Sportu.
- Cechą tych rządów było to, żeby każdego usatysfakcjonować, to znaczy żeby wszystkie frakcje, wszyscy ministrowie mieli czym się dzielić. W związku z tym wszędzie powstawały jakieś fundacje, fundusze, które były autorytarnie dzielone albo przez jakieś zarządy, które były oczywiście nie wybierane, tylko mianowane przez odpowiedniego ministra. Każdy z tych ministrów mówił, że musi mieć jakieś pieniądze oprócz budżetowych, by zadowolić doły, pokazać, że jest dobrym panem.
Zdaniem Marka Borowskiego, Jarosław Kaczyński o tym wszystkim wiedział. - Te sprawy były przecież omawiane w mediach i to do niego docierało. Teoria o dobrym carze i złych bojarach nie ma tu zastosowania. - Ja myślę, że on wiedział, tylko, jak sądzę, był w tej sprawie za słaby, dlatego że stworzył cały ten system. A jak się stworzy taki system, to nagle powiedzieć jednemu z niego korzystających, co robisz, jest przez pozostałych źle przyjmowane. Jednak on sam nie rządzi, musi mieć iluś ludzi, którzy działają w terenie itd. Wyjęcie jakiegoś jednego zębatego kółeczka z tej machiny mogłoby spowodować pewne zatarcia. Tak że jak się zbuduje tego rodzaju machinę, to zahamować ją jest prawie niemożliwe.
Odpowiadając na pytanie, czy częścią tej machiny była walka o dwutygodniowy rząd PiS-u, żeby podopinać część elementów, których nie udało się wcześniej dopiąć, senator stwierdził, że nawet jeżeli intencjonalnie ten rząd nie został w tym celu powołany, to faktycznie tak działał.
- Samo powstanie tego rządu to, jak sądzę, była pewna złośliwość ze strony Andrzeja Dudy. Czy Mateusz Morawiecki na coś liczył? Wątpię. Musiałby być bardzo naiwny, żeby liczyć. Jednak w momencie, jak ten rząd uformował i powołano wstępnie ministrów, to nagle zaczęły do nich napływać różnego rodzaju wnioski na zasadzie, wy tu długo nie będziecie, no to załatwmy jeszcze to, załatwmy tamto. No to oni to robili, po prostu, zwyczajnie.
TVN24 - 1.11.2025Powrót do "Wiadomości" /
Do góry