Próba sił w SejmiePierwszy dzień obrad Sejmu (12 marca 2003 r.) w nowym układzie politycznym, po rozpadzie koalicji SLD-UP-PSL, upłynął pod znakiem ostrych polemik. Rozpoczęło się od korzystnego dla SLD - UP głosowania nad projektem uchwały PiS wzywającej premiera do dymisji. Głosami SLD, UP oraz posłów niezrzeszonych Sejm zdecydował o niewprowadzaniu tego punktu do porządku obrad (za wprowadzeniem było 202 posłów, przeciw 221, a 5-ciu wstrzymało się od głosu). Podczas debaty nad wnioskiem LPR o samorozwiązanie parlamentu przewodniczący tej partii, Roman Giertych, nazwał posłów łajdakami, sprzedawczykami i zaprzańcami. Mówi Marek Borowski: - Nie podzielam poglądu, że rząd powinien się podać do dymisji. Kiedyś nazywało się to zbójeckim prawem opozycji, ale jeśli opozycja opiera swe żądania na dotychczasowym przebiegu przesłuchań w sprawie afery Rywina, to te przesłuchania jeszcze się nie zakończyły. Trzeba przyjąć zasadę wysłuchania wszystkich najważniejszych postaci i dopiero wtedy można formułować jakieś opinie - sama komisja będzie je formułowała. Czynienie tego dzisiaj na podstawie jednych czy drugich zeznań, które przecież nie są potwierdzane przez inne osoby, a są opisem rozmów w cztery oczy, to trochę za mało. Jeśli chodzi o posła Giertycha, słowa, jakich użył pod adresem swoich kolegów posłów wywołują najwyższe oburzenie. Nie można się godzić na taki poziom debaty o polskich sprawach. Nie mamy jednak w Sejmie wielkich instrumentów do karania za słowa. Z Komisją Etyki nie wszyscy posłowie się liczą. Ponoszą oni jednak odpowiedzialność moralną przed Polską, przed wyborcami za to, co mówią i jak się zachowują. Atmosfera w Sejmie jest napięta. Mamy do czynienia ze swoistym testem odpowiedzialności posłów. Albo będą się odbywały harce, próby przyjmowania różnych rezolucji potępiających, nękania, odwoływania ministrów, powoływania kolejnych komisji śledczych, co będzie prowadziło moim zdaniem do obniżenia i tak niewysokiej rangi Sejmu. Albo zwycięży - mam wciąż taką nadzieję - podejście merytoryczne. Opozycja - konstruktywna, proeuropejska - musi sobie zadać pytanie, czy bezwzględna, bezlitosna walka z rządem to jest to, co dziś najlepiej służy idei europejskiej. Bo mnie się wydaje, że nie. Uważam, że opozycja powinna w sytuacji, jaka się wytworzyła, dać rządowi trochę czasu. Poczekać na to, co rząd zaprezentuje i ocenić merytorycznie jego propozycje. Jeśli uzna je za złe, powinna przedstawić własną ofertę. Inaczej, jej konstruktywizm jest pustym pojęciem.
Powrót do "Wiadomości" /
Do góry