Apel o moratoriumOdpowiadając na pytanie dziennikarza TVP o szanse sprawnego rządzenia krajem w świetle powtarzających się ze strony opozycji żądań, by premier Miller ustąpił ze swego stanowiska oraz coraz bardziej widocznego napięcia na linii prezydent-premier (wywiad prezydenta dla "Rzeczpospolitej" sprzed kilku dni odczytany został powszechnie także jako wezwanie premiera do dymisji), a także nowych faktów ujawnianych w tzw. aferze Rywina, marszałek Marek Borowski zaapelował do polityków o zawieszenia na czas przygotowań do referendum akcesyjnego wszystkich działań prowadzących do destabilizacji sceny politycznej. Mówi Marek Borowski: - Trzeba sobie postawić pytanie: mamy przed sobą jako kraj jakieś ważne zadanie, czy nie mamy. Jeżeli nie mamy, to wszystko w porządku. To, czego jesteśmy obecnie świadkami, mieści się w powszechnie przyjętym w innych krajach porządku demokratycznym: koalicja większościowa przestała istnieć, padają oskarżenia pod adresem różnych osób - uzasadnione lub nie. Czymś normalnym jest w takiej sytuacji rozważanie rozmaitych wariantów zmian personalnych, ewentualności wcześniejszych wyborów itd. Ale przecież odpowiedź jest inna: Polacy stoją przed bardzo ważną, historyczną decyzją o przystąpieniu do Unii Europejskiej. W takich okolicznościach poważni politycy i wszyscy ci, którzy rozumieją znaczenie tej decyzji, powinni tak się zachowywać, by nie destabilizować sceny politycznej i nie zniechęcać Polaków do udziału w referendum europejskim, a przeciwnie - robić wszystko co możliwe, by ich do tego zachęcić. Proponowałbym ogłoszenie czegoś w rodzaju moratorium, czy też zawieszenia broni między głównymi "osobami dramatu", czyli prezydentem, premierem i frakcjami parlamentarnymi do czasu "po referendum". To zawieszenie nie powinno dotyczyć afery Rywina - ona jest i musi być nadal wyjaśniana przez Komisję Śledczą i prokuraturę, niewyjaśnienie jej byłoby bowiem szkodliwe dla państwa. Lepsza jest w tym wypadku nawet gorzka prawda niż żadna. Chodzi natomiast o zaprzestanie domagania się ustąpienia rządu. Racją stanu jest dziś zapewnienie Polakom przynajmniej minimalnego komfortu niezbędnego do tego, by chcieli głosować w referendum akcesyjnym. Muszą, po pierwsze, uzyskać stosowne informacje dotyczące zarówno samego referendum, jak i konsekwencji przystąpienia Polski do Unii. Po drugie, muszą mieć możliwość udania się do urn bez stresu spowodowanego napiętą sytuacją czy też kryzysem politycznym w kraju. Warto sobie odpowiedzieć na pytanie, co jest naprawdę ważne i w jakiej sekwencji czasowej należy rozwiązywać różne problemy. Jest kilkunastu czołowych polityków świadomych polskich doświadczeń z ostatnich kilkunastu lat. Uważam, że te doświadczenia powinny nas czegoś nauczyć. W toku naszej historii już nie raz marnowaliśmy swoją szansę, bywały jednak też przypadki, kiedy umieliśmy ją wykorzystać. Apeluję, byśmy odwoływali się w swoich poczynaniach do tych drugich, a nie do tych pierwszych.
Powrót do "Wiadomości" /
Do góry