Co dalej z FSO?14 kwietnia rząd przedstawił w Sejmie, na wniosek klubu SDPL, informację bieżącą na temat sytuacji FSO. Marek Borowski pytał w imieniu klubu, kiedy nastąpi podpisanie umowy z ukraińskim inwestorem Awto ZAZ i dlaczego tak długo trwają negocjacje - z ryzykiem wycofania się inwestora. Jak poinformował minister gospodarki Jacek Piechota, w przyszłym tygodniu powinno nastąpić podpisanie umowy. Mówi Marek Borowski: - Związkowcy z FSO jakiś czas temu zwrócili się do mnie z prośbą o interwencję w tej sprawie, która ciągnie się już od pięciu miesięcy. Sytuacja się pogarsza, ukraiński partner się denerwuje, Ministerstwo Skarbu co i raz wynajduje jakieś problemy. Postanowiliśmy więc rząd zapytać o tę kwestię. FSO jest dla Warszawy symbolicznym zakładem. Oczywiście z symbolami różnie bywa, gospodarka rynkowa bardzo często obchodzi się z nimi w sposób bezlitosny, ale jeśli chodzi o FSO, w wyniku inwestycji dokonanych w latach 1996-99 przez Daewoo, przeszła ona gruntowne przemiany i gruntowną restrukturyzację - jeszcze nie dokończoną, ale daleko zaawansowaną - która spowodowała, że jest to zakład niezwykle nowoczesny. Potem nastąpił kryzys gospodarczy w Korei, nad Daewoo zawisło widmo bankructwa, a dla FSO zaczęły się wielkie problemy. Jednak dzięki uporowi załogi i determinacji kierownictwa udało się opracować plan, który pozwolił firmie przetrwać do dzisiaj, z perspektywami na przyszłość. Pod warunkiem, że pojawi się inwestor strategiczny. Były z tym kłopoty, ale w końcu się pojawił - zakłady ukraińskie Awto ZAZ, które odbierają 90 proc. produkcji FSO. Ta firma chce bardzo wiele wnieść do FSO. Przejęła znaczną część zadłużenia, daje zaliczki na produkcję, deklaruje inwestycje, wzrost produkcji, a także wejście na wymagający i trudny do podbicia rynek rosyjski. Wszystko to razem powoduje, że należałoby się tylko cieszyć i bardzo szybko doprowadzić do porozumienia w tej sprawie. Tymczasem do tej pory byliśmy świadkami jakiegoś osobliwego korowodu. W październiku wpłynęła oferta, 9 listopada rząd uznał, że trzeba ją rozpatrzyć, a potem zaczęły się schody. Do 20 grudnia nie odbyło się żadne spotkanie, później trwała praca papierkowa, wyceny, podwójne wyceny, ich sprawdzanie, dyskusje. W końcu 3 marca przedłożony został projekt umowy i Awto ZAZ otrzymał obietnicę, że do końca marca zostanie ona zawarta. Nie została. 7 kwietnia Ministerstwo Skarbu zaproponowało rozmowy, ale między 18 a 22 kwietnia, nie wiadomo dlaczego dopiero po dwóch tygodniach. Inwestor nie może tak długo czekać i nie może wykładać swoich pieniędzy bez nadziei na to, że one się w przyszłości zwrócą. Gdyby się to miało zakończyć tak, że inwestor się wycofa i doprowadzi do upadku FSO, byłby to dramat nie tylko w Warszawie - na Żeraniu i w spółkach warszawskich, ale także w Kożuchowie, Nysie, Ciechanowie, Siedlcach, Elblągu Ełku, Grójcu i Pułtusku oraz u licznych poddostawców fabryki. 25 30 tys. ludzi znalazłoby się na bruku. Cieszę się, że pan minister Jacek Piechota wypowiedział się w tej kwestii jednoznacznie. Będziemy go trzymali za słowo.
Powrót do "Wiadomości" /
Do góry