Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 05.10.05, 19:11 / Powrót

Lech Kaczyński jest niewiarygodny

Jesteśmy w ostatniej fazie kampanii wyborczej i niektórzy kandydaci prześcigają się w różnego rodzaju obietnicach, albo zaskakują opinię publiczną nagłymi zwrotami w stosunku do swoich dotychczasowych poglądów czy wypowiedzi. Tymczasem nie ulega wątpliwości, że kandydat na prezydenta powinien być człowiekiem prawdomównym i wiarygodnym, a także takim, którego czyny idą za słowami. Nawet kampania wyborcza nie usprawiedliwia, aby w sposób rażący odbiegać o tych zasad, schodzić ze ścieżki prawdy i postępować nieetycznie, zwłaszcza jeśli o etyce ma się bardzo wiele do powiedzenia.
W tym kontekście niektóre ostatnie zachowania i wypowiedzi kandydującego na prezydenta, Lecha Kaczyńskiego oraz jego partyjnych kolegów budzą poważne wątpliwości zarówno co do wiarygodności tego kandydata, jak i rzeczywistych intencji, jakimi się kieruje.

Warszawa za 20 lat, a co teraz?

Po pierwsze, to sprawa broszury. Niby drobiazg - 60 - 70 tys zł. Nasuwa się pytanie, dlaczego sztab pana Lecha Kaczyńskiego, który wydaje dziesiątki milionów złotych na kampanię wyborczą, połasił się na taką małą sumę. Już dzisiaj wiadomo, po wyjaśnieniach "Gazety Wyborczej", do której broszura została dołączona, że był to element kampanii. W iście gierkowskim stylu opracowano materiał o tym, jak będzie wyglądała Warszawa za 20 lat, chociaż Lech Kaczyński w sposób ewidentny nie może dać sobie rady z Warszawą teraz. Nie są wykonywane inwestycje, developerzy skarżą się, że kiedyś można było uzyskać pozwolenie na budowę w trzy miesiące, a dziś trzeba czekać rok albo dłużej, panoszy się biurokracja - i w takiej sytuacji prezentuje się wspaniały polukrowany obrazek, za pieniądze miasta st. W-wy. Jednocześnie Lech Kaczyński stwierdza, że jest na urlopie, nie interesuje się tym, co się dzieje w urzędzie i nie do niego powinno się kierować pretensje. Urlop nie przeszkodził mu jednak w uroczystym otwarciu Szybkiej Kolei Miejskiej, która notabene przejechała się tylko raz. Już ten drobny przykład podważa więc wiarygodność Lecha Kaczyńskiego.

Bezprawny zakaz Parady Równości

Po drugie, słyszymy o IV Rzeczpospolitej. Jarosław Kaczyński pozwolił sobie nawet na stwierdzenie, że gwarantem IV RP jest Lech Kaczyński na stanowisku prezydenta, a fundamentem konstytucja przygotowana przez PiS. Zatem trzeba by założyć, że jeśli poważnie traktuje się dokument, który się samemu opracowało, to postępuje się zgodnie z tym, co jest w tym dokumencie napisane. Tymczasem już mamy parę przykładów pokazujących, że jest zupełnie inaczej, że ten dokument został opracowany dla celów czysto propagandowych. Pierwszy z brzegu to słynna Parada Równości. Lech Kaczyński jako prezydent Warszawy zakazał jej zorganizowania nadużywając prawa i kierując się własnymi przekonaniami. W obecnie obowiązującej konstytucji zapis jest prosty: Art. 57. Mówi: "Każdemu zapewnia się wolność organizowania pokojowych zgromadzeń i uczestniczenia w nich. Ograniczenie tej wolności może określać ustawa". Zatem obecna konstytucja dopuszcza ograniczenie. Wydawałoby się, że w projekcie konstytucji PiS restrykcje pójdą dalej, ale nie, nic podobnego. W art. 29 projektu konstytucji PiS czytamy: "Odbycie zgromadzenia nie wymaga zezwolenia /.../ a prewencyjny zakaz odbycia zgromadzenia może orzec jedynie sąd w wypadkach przewidzianych w ustawie". Zatem Parada Równości po prostu powinna się odbyć, a Lech Kaczyński postąpił niezgodnie z własnym projektem konstytucji. Zachodzi więc pytanie, po co było pisać taki dokument? Po co było informować obywateli o powoływaniu IV Rzeczpospolitej?

Studia płatne czy bezpłatne

Wczoraj byłem niezwykle zaskoczony widząc jak Lech Kaczyński informuje młodych ludzi, że jest przeciwny płatnym studiom. Jak ktoś wygłasza takie deklaracje, to można domniemywać, iż chce odsunąć od siebie podejrzenia, że jest inaczej, czyli że faktycznie nie jest przeciwny płatnym studiom.
Ja ogłosiłem już dawno temu: żadnych płatnych studiów. W Programie Edukacja XXI wieku - bardzo rozbudowanym - jest to wyraźnie napisane. Lech Kaczyński do tej pory edukacją w ogóle się nie zajmował. A tu nagle okazuje się, że jest zainteresowany bezpłatnymi studiami.
Wyjaśnienie tego nagłego zainteresowania znowu odnajdujemy w PiS-owskim projekcie konstytucji. Według obecnej ustawy zasadniczej (art. 70.), "Nauka w szkołach publicznych jest bezpłatna".. Jasno i zrozumiale. Natomiast w projekcie konstytucji PiS, (art. 31) czytamy: "Szkolnictwo publiczne podstawowe i średnie jest powszechnie dostępne i bezpłatne".
Mamy więc tutaj do czynienia z wyjątkową manipulacją. Ta konstytucja (PiS) przygotowywała płatne studia, nie ulega to najmniejszej wątpliwości. Dzisiaj Lech Kaczyński udaje, że nie tylko nie pisał tego projektu, ale nawet go nie zna oraz oświadcza opinii publicznej i młodym ludziom, że jest za bezpłatnymi studiami. Czy to jest kandydat wiarygodny? Myślę, że odpowiedź nasuwa się sama.

Nierealny program gospodarczy

Dowiedzieliśmy się ostatnio, że eksperci PO obliczyli, iż program gospodarczy PiS będzie kosztował 23 mld zł. Przypomnę, że jeszcze przed wyborami parlamentarnymi poinformowałem o tym opinię publiczną podczas debaty telewizyjnej, a potem mówiłem o tym na konferencji prasowej. Wtedy jednak nie wzbudziło to zainteresowania, a teraz budzi. Cóż, muszę się z tym pogodzić. Pan prawie- premier, Kazimierz Marcinkiewicz, najpierw w ogóle nie zajmował się kosztami programu PiS, a potem oświadczył, że wyniosą 12 - 14 mld zł, ale nadal nie wiadomo, skąd te pieniądze będą wzięte. Jest to wyjątkowa manipulacja i oszustwo przedwyborcze zawarte w programie PiS. Teraz będziemy obserwowali wycofywanie się rakiem z tych wszystkich obietnic, które zostały złożone.

Duch Edwarda Gierka

Jedna jest zwłaszcza interesująca - wybudowanie 8 mln mieszkań w ciągu 8 lat. Gdy to słyszę, duch Edwarda Gierka staje mi przed oczami. Jeżeli dla PiS sprawa jest tak oczywista i prosta, to wobec tego zapytajmy, czy Lech Kaczyński będąc prezydentem Warszawy zrobił coś w tym kierunku, czy pokazał jak przyspieszyć budownictwo mieszkaniowe.
Zajrzałem do statystyk - w tej kampanii mało kto to robi. W roku 1995 wybudowano w Warszawie poniżej 4 tys. mieszkań - dokładnie 3887. Szczyt został osiągnięty w roku 2000 - 2001- wybudowano 16278 mieszkań. Od tego momentu mamy dramatyczny spadek.
Jeśli PiS rzeczywiście ma receptę na budowę mieszkań, to nikt inny nie był lepiej wyposażony w narzędzia, żeby to uczynić, jak prezydent miasta st. W-wy Lech Kaczyński. Ale niczego nie zrobiono w tej materii. Nie uczyniono też postępu jeśli chodzi o plany zagospodarowania przestrzennego. Pytam po raz trzeci: czy to jest kandydat wiarygodny.

Niebezpieczeństwo klerykalizacji

Sprawa czwarta, która wypłynęła stosunkowo niedawno i która budzi mój największy niepokój, to jest niebezpieczeństwo klerykalizacji polskiego życia publicznego. To, że Lech Kaczyński odwołuje się do proboszczów, szuka pomocy u ojca Rydzyka, ni stąd ni zowąd, ni z gruszki, ni z pietruszki ogłasza, że do końca życia będzie katolikiem, może oznaczać tylko jedno - otóż uważa on, że takie postępowanie daje mu jakąś przewagę nad innymi kandydatami w kampanii wyborczej. Przecież nikt o sobie nie mówi niczego, co miałoby mu utrudnić kampanię. Stosując tego rodzaju metody Lech Kaczyński zapowiada więc uwikłanie urzędu prezydenckiego w kwestie wyznaniowe, czyli w efekcie naruszenie zasad wolności sumienia i wyznania
Znowu sięgnijmy do konstytucji. Artykuł 53. dotyczący wolności sumienia i wyznania jest rozbudowany i dość szczegółowy. Najważniejsze z zapisów są następujące: "Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych. Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania". I wreszcie, jeśli naucza się religii w szkole, to "nie może być naruszona wolność sumienia i religii innych osób".
Tych zapisów w konstytucji PiS nie ma. Jest tylko bardzo krótkie sformułowanie mówiące głównie a właściwie wyłącznie o prawach osób, które wyznają określoną religię i w związku z tym przysługują im określone prawa. A zatem to co mówię o niebezpieczeństwie klerykalizacji polskiego życia publicznego nie jest straszeniem. To jest oparte na faktach, metodach i źródłach, w których Lech Kaczyński szuka poparcia a jednocześnie na tym, co zmienia jego konstytucja w porównaniu z konstytucją obecną.
Trzeba zadać sobie pytanie, dlaczego i po co mają być te zmiany? Kogo i dlaczego obecne przepisy krępują? Kiedy słyszę na jednej z konferencji Lecha Kaczyńskiego, że pod jego rządami żaden przyzwoity człowiek nie powinien się bać, może spać spokojnie, to zaczynam się czuć nieswojo. Bo do tej pory mówiono, że każdy kto jest niewinny może czuć się pewnie i spać spokojnie. Teraz zaś słyszymy, że trzeba być jeszcze przyzwoitym. Kto jednak będzie określał, kto jest przyzwoity, a kto nie? Rozumiem, że Komisja Prawdy i Sprawiedliwości, w której skład wejdą przedstawiciele Lecha Kaczyńskiego i ojca Rydzyka, który udzielił Lechowi Kaczyńskiemu poparcia.
To jest realne zagrożenie. Okazało się teraz, że w tej kampanii wyborczej, w wyścigu do fotela prezydenckiego naprawdę o coś chodzi. O coś ważnego dla Polski i Polaków. Bez względu na to, czy prezydentem zostałby Lech Kaczyński czy Donald Tusk, obaj będą działali w cieniu tych wszystkich sił i koncepcji, które przedstawiłem. A gdzieś tam zza pleców będzie im wyglądał ojciec Rydzyk.
Donald Tusk uwikłany w układy - bo jest przecież członkiem tego układu politycznego - nie będzie w stanie skutecznie przeciwstawić się tym zagrożeniom. Skutecznie może się im przeciwstawić jedynie kandydat spoza tego układu. I dlatego kandyduję, dlatego przedstawiam rodakom tę propozycję. I zapewniam: zza moich pleców ojciec Rydzyk, ani ktokolwiek inny kto chciałby pociągać za sznurki wyglądał nie będzie.

(Fragmenty wypowiedzi Marka Borowskiego na konferencji prasowej 5 października 2005 r.)

Powrót do "Wiadomości" / Do góry