Kryzys parlamentarnySpór o termin głosowania nad ustawą budżetową, które rząd chciał przesunąć z 14 na 24 stycznia doprowadził do poważnego kryzysu parlamentarnego. Podczas posiedzenia 11 stycznia marszałek Marek Jurek nie dopuścił do głosowania wniosku LPR, który zmierzał do utrzymania pierwotnego terminu rozpatrywania budżetu. Tego samego jednak dnia, pod nieobecność marszałka Jurka i większości posłów PiS, ten sam wniosek został zgłoszony ponownie i przegłosowany. Przy czym wicemarszałek Marek Kotlinowski nie zastosował się do polecenia marszałka Marka Jurka, który podczas głosowania pojawił się na sali i chciał przejąć od niego prowadzenie obrad, w związku z czym prawnicy podważali prawomocność decyzji posłów. Ostatecznie kryzys został zażegnany, 14 stycznia odbędzie się drugie czytanie budżetu, a 24 stycznia - głosowanie.
Komentarz Marka Borowskiego: - Gry i podchody w polityce są rzeczą normalną, ale nie mogą zastępować programu, uzgodnień i uczciwego wywiązywania się ze wspólnie podjętych zobowiązań. A to, z czym mieliśmy do czynienia w Sejmie, to były wzajemne próby wykiwania partnera w trójkącie PiS, LPR i Samoobrona, przy czym do gry skwapliwie włączyły się pozostałe partie. Marszałek Marek Jurek naruszył regulamin Sejmu nie poddając pod głosowanie wniosku LPR o zmianę terminu rozpatrzenia ustawy budżetowej o jeden dzień, a wicemarszałek Marek Kotlinowski zrewanżował się zamachem na fotel marszałkowski. Rażąco też naruszył prawo odmawiając przekazania prowadzenia obrad marszałkowi. Obaj zatem nie sprawdzili się na swoich funkcjach. Mówi się, że Sejm jest szkołą demokracji. Niestety, w wykonaniu PiS, LPR i Samoobrony, a czasami także innych ugrupowań, przypomina przedszkole albo raczej piaskownicę w przedszkolnym ogródku. Niewątpliwie każdy ma tu jakieś interesy. Interesem PiS jest uchwalenie sporej liczby ustaw i zrealizowanie swoich pomysłów na Polskę, które polegają głównie na zawłaszczaniu coraz większych obszarów państwa. Kawałek tortu chciałyby mieć dla siebie też Samoobrona i LPR, której zależy na spektakularnych osiągnięciach, z którymi mogłaby się potem obnosić. Kaczyńscy chcą zmusić LPR i Samoobronę, by nie wymagały zbyt wiele i przystały na ich propozycje. W związku z tym PiS podejmuje dwa działania. Po pierwsze, flirtuje z PO, co jest bardziej na rękę PiS, bo gdyby doszło do koalicji tych dwóch partii, PO mogłaby dużo stracić. Po drugie, straszy wyborami, do których może dojść, jeśli opóźnią się prace przy ustawie budżetowej. Jeżeli budżet nie trafi na biurko prezydenta do 19 lutego, może on rozwiązać Sejm. LPR boi się wyborów, mimo swoich buńczucznych zapewnień, że tak nie jest. Swojego ewentualnego wyniku wyborczego nie jest też pewna Samoobrona. PiS z kolei nie do końca jest pewne, czy gdyby doszło do wcześniejszych wyborów, to by je wygrało na tyle korzystnie, by znaleźć się w lepszej sytuacji niż ta, w której jest obecnie. Moim zdaniem, PiS będzie grało budżetem do ostatniej chwili, aż będzie miało maksimum informacji pozwalających podjąć decyzję co do ewentualnych wcześniejszych wyborów.
Powrót do "Wiadomości" /
Do góry