Cały ubiegły tydzień stał pod znakiem niewybrednych ataków polityków PiS, Samoobrony i LPR na jego osobę i niezależność instytucji, którą reprezentuje, a przy okazji na system bankowy w ogóle. Kampania przybrała takie rozmiary, że nawet szef Europejskiego Banku Centralnego, który niezmiernie rzadko wypowiada się w sprawach poszczególnych krajów, dał wyraz swojemu zaniepokojeniu sytuacją w Polsce. W rezultacie sejmowej wrzawy – trudno ją bowiem nazwać debatą – do komisji sejmowej trafił projekt uchwały o bardzo długim i mętnym tytule dotyczący zbadania działalności wszystkich instytucji bankowych w okresie 16 lat.
Sejm może, zgodnie z konstytucją, powołać komisję śledczą do zbadania określonej sprawy. Nie może jej natomiast powoływać po to, by prześwietlić funkcjonowanie jakichś instytucji – i to w ciągu kilkunastu lat i to tylko dlatego, że posłowie czują się niedoinformowani. Ponadto komisje śledcze powołuje się wtedy, gdy istnieje zagrożenie, że organy ścigania i wymiaru sprawiedliwości nie będą obiektywne ze względu na uwikłanie w sprawę osób należących do aktualnego układu rządzącego. Komisja w sprawie Rywina miała sens, ponieważ przewijało się w niej nazwisko ówczesnego premiera oraz członków rządu. Podobnie komisja do sprawy Orlenu, bo w zatrzymanie jego prezesa były zamieszane służby specjalne, które takich decyzji nie podejmują samodzielnie (inna sprawa, że ta komisja wyszła później daleko poza mandat udzielony przez Sejm, a jej członkowie zajmowali się głównie obijaniem przeciwników politycznych).
Jeśli prezes (prezesi) NBP jest podejrzewany o popełnienie przestępstw czy też dopuszczenie do nieprawidłowości, to organem władnym do wszczęcia postępowania jest prokuratura. Na jej czele stoi minister Zbigniew Ziobro, do którego koalicja rządowa ma chyba pełne zaufanie? Natomiast jeśli posłów interesuje, jak działa Komisja Nadzoru Bankowego, wystarczy zaprosić jej przedstawiciela na komisję finansów.
Niedouczeni posłowie
Oczywiście, jeśli Sejm ma podejrzenia co do powstania, połączenia lub prywatyzacji jakiegoś banku, np. Banku Śląskiego (który stale przywołuje się jako przykład, choć sprawa była badana przez NIK pod przewodnictwem Lecha Kaczyńskiego i przez prokuraturę i żadnej afery nie wykryto), Wielkopolskiego Banku Rolniczego (tu raczej chodzi o wyjaśnienie, czy fakt, że sprawa „dotyka” posłów Giertycha i Kotlinowskiego, ma jakiś wpływ na przewlekłość postępowania prokuratorskiego) albo instytucji parabankowych, jak Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe – to ma prawo powołać komisję śledczą, bo przynajmniej w każdym z tych przypadków chodzi o konkretną sprawę. Absurdem byłoby jednak powoływanie komisji po to, by poseł Samoobrony mógł się dowiedzieć (jak usłyszeliśmy w programie „Forum”), dlaczego w 1994 r. przez krótki okres akcje banku na giełdzie były bardzo drogie – wystarczy przeczytać ówczesne gazety i może jeszcze jakąś fachową publikację. Zdumienie mowę odbiera, gdy Jacek Kurski konieczność powołania komisji śledczej uzasadnia potrzebą wyjaśnienia, dlaczego usługi bankowe w Polsce są relatywnie drogie. Z równym skutkiem można by powołać komisję dla wyświetlenia, dlaczego w Polsce są najdroższe w Europie telefony komórkowe. Posłowie mogą nie rozumieć, na czym polegają mechanizmy rynkowe, ale w takim razie niech się pouczą, postudiują podręczniki. Komisje śledcze nie są od tego, by udzielać im korepetycji czy też zastępować kurs z podstaw ekonomii.
Wstyd i zażenowanie
Leszek Balcerowicz nie jest bohaterem mojej pieśni. Nie podzielam wielu jego poglądów i koncepcji gospodarczych. W przeciwieństwie też do wielu prominentnych polityków PiS, którzy go dziś atakują, nie głosowałem za jego wyborem na prezesa NBP. Za niedopuszczalne i nikczemne uważam jednak miotanie w niego obelgami, oskarżanie go o zdradę czy też reprezentowanie obcych, niepolskich interesów. Szczególnie oburzające jest to, że czynią to tacy politycy, jak Andrzej Lepper i jego koledzy, członkowie partii, w której działają bez żadnych problemów ludzie na każdym kroku naruszający prawo i zwykłą przyzwoitość i którzy mają zarazem osobisty i partyjny interes w tym, by dopiec Balcerowiczowi, odegrać się na nim i zrealizować sztandarowe hasło Samoobrony: Balcerowicz musi odejść. Język używany przez nich („Do kamieniołomów!”) budzi mój głęboki wstyd i zażenowanie. To małe i podłe. Dziwię się, że PiS się od tego języka nie odcięło, a nawet próbuje go rozwijać (Jacek Kurski znowu w awangardzie).
Jedyną komisją śledczą, której działanie miałoby dziś sens, jest komisja do spraw inwigilacji dziennikarzy (w tę skandaliczną sprawę uwikłane są osoby pełniące dziś najwyższe funkcje państwowe), ale od jej utworzenia odstąpiono, ponieważ wyniki dochodzenia mogłyby skompromitować PiS. Mam jednak nadzieję, że znajdą się posłowie, którzy będą domagali się jej powołania, a równocześnie zaskarżą do Trybunału Konstytucyjnego decyzję o utworzeniu komisji do spraw „prześledzenia historii NBP”.
Igrzyska organizowane przy pomocy komisji śledczych mają na celu odwrócenie uwagi Polaków od coraz wyraźniejszych symptomów braku koncepcji Jarosława Kaczyńskiego na rządzenie krajem. W PiS i jego okolicach pojawiło się w związku z tym wielu kandydatów na polskiego McCarthy’ego (tropił w USA rzekomych komunistów). Skończą tak jak i on – w niesławie. Szkoda tylko, że niestety przedtem nieźle nabrudzą, więc sporo cennego czasu trzeba będzie stracić na sprzątanie.
"Życie Warszawy" - 25 marca 2006 r.
Powrót do "Wiadomości" / Do góry