Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 05.09.06, 10:05 / Powrót

Sześć celów lewicy - artykuł Marka Borowskiego w "Gazecie Wyborczej"

Igor Janke postawił na łamach „Gazety” tezę, że lewica w Polsce nie jest potrzebna, bo elektorat socjalny zagospodarują PiS z Samoobroną, a resztę - PO. Jacek Żakowski stwierdził w „Polityce”, że tylko PiS ma wizję, która jest w stanie porwać Polaków. W jakimś więc sensie poparł tezę Jankego - z tą różnicą, że Janke jest ze swej diagnozy zadowolony, a Żakowski przeciwnie. Zastanówmy się, co zrobić, aby Jankego zmartwić, a Żakowskiego ucieszyć.
Kto jest lewicowy?
Zacznijmy od definicji. Czym jest lewicowość? Otóż miano lewicy przysługuje tylko tym ugrupowaniom, które promują równocześnie liberalizm światopoglądowy oraz aktywną politykę społeczno-gospodarczą państwa, charakteryzującą się wyrównywaniem szans i ochroną słabszych.
PiS głosi ideę państwa scentralizowanego i opiekuńczego (jak ją realizuje, to inna sprawa) oraz radykalny konserwatyzm światopoglądowy. PO głosi daleko posunięty liberalizm ekonomiczny, a w konserwatyzmie często nie ustępuje PiS-owi. Obie partie są zatem typowe prawicowe.
Nie ma u nas klasycznej partii centrowej, głoszącej jednocześnie liberalizm światopoglądowy i ekonomiczny. Najbliższa tego modelu jest Partia Demokratyczna, co sprawia, że dziś - gdy rządząca koalicja zagraża istotnym wartościom demokratycznym i prawom obywatelskim - możliwe się stało porozumienie centrowo-lewicowe.
Może także istnieć partia bez programu i zasad - to Samoobrona. Raz jest lewicowa, innym razem prawicowa lub liberalna. Jedno tylko pozostaje niezmienne - jej koniunkturalizm.
Polską lewicę od prawicy odróżnia także wizja polityki zagranicznej i miejsca Polski w świecie. Prawica odwołuje się do narodu, lewica do społeczeństwa i obywateli. W związku z tym lewica jest za stopniową federalizacją Europy, wspólną polityką zagraniczną i wspólnym prawem nie tylko w sferze gospodarki - to zwiększa nasze szanse. Natomiast PiS i PO widzą Europę głównie jako wspólny obszar gospodarczy i dostarczycielkę funduszy na rozwój Polski.
Człowieka o autentycznie lewicowych poglądach - jeśli tylko lewica czymś go poważnie nie zrazi - nie skaperują więc ani PiS, ani PO. Co najwyżej mogą być dla niego partiami „drugiego wyboru”. Tych zrażonych trzeba zatem odzyskać. Na jaki elektorat można liczyć?
Z badań wynika, że w Polsce co najmniej 40 proc. wyborców opowiada się za liberalizmem światopoglądowym, 60 proc. za dalszą, także polityczną, integracją europejską, a 80 proc. za aktywnym państwem opiekuńczym. Zbiory te zachodzą na siebie, a ich wspólna część to 20-30 proc. wyborców. Aby uzyskać takie poparcie, lewica musi zetrzeć się z jednej strony z PiS i jego sojusznikami, a z drugiej z PO, i udowodnić swoją odrębność.
PiS wygrał, bo nazwał polskie plagi - korupcję, przestępczość, kryzys demograficzny, bezrobocie, biedę - i zaproponował rozwiązania zgodne ze swoją wizją społeczeństwa i państwa. Dziś widać, że jest to wizja niedemokratyczna, zmniejszająca nasze szanse europejskie, a jednocześnie realizująca polityczne zamówienie Kościoła. I tu właśnie tkwi szansa lewicy. Lewica nie odbije PiS-owi zwolenników o. Rydzyka, podatnych na propagandę nacjonalistyczną. Może natomiast odbić tych, którzy dali się zwieść obietnicom socjalnym i tych, którzy uwierzyli, że Kaczyńscy to szczerzy demokraci. Nie może przy tym brać udziału w licytacji „kto da więcej, bo tego konkursu nie wygra, ale musi zaprezentować dojrzałe propozycje rozwiązania wspomnianych problemów, wywodzące się z lewicowej filozofii człowieka, społeczeństwa i państwa.
Nasza polityka społeczna
Na korupcję i przestępczość PiS - jak wszyscy konserwatyści - ma prostą odpowiedź: nasilenie represji (z karą śmierci włącznie). Powołano Centralne Biuro Antykorupcyjne, wzmocniono służby specjalne, na porządku dziennym są prowokacje, podsłuchy, donosy. Zapowiada się budowę nowych więzień i zaostrzenie kar.
Nie rezygnując z zaostrzania kar tam, gdzie to niezbędne, lewica powinna przedstawić długofalowy program likwidacji źródeł przestępczości. Najważniejszy jest program wychowania młodzieży. Nie zrealizują go ideolodzy z Narodowego Instytutu Wychowania, który właśnie powstaje. Muszą się za to zabrać szkoły i organizacje pozarządowe we współpracy z samorządami i rodzicami. Szkoła powinna uczyć tolerancji i rozumienia świata, a jednocześnie organizować uczniom czas wolny (sport, sekcje zainteresowań). Powinny ją w tym wspomagać domy kultury i inne tego typu placówki.
Właśnie taki program powinien być priorytetem, a nie budowa nowych więzień. To jest pierwsze zadanie dla lewicy.
Gdy chodzi o walkę z korupcją, najlepszym lekarstwem jest przejrzystość działań administracji, dostęp obywateli do informacji, zatrudnianie w drodze jawnych, otwartych i uczciwych konkursów oraz zmiana sposobu organizowania przetargów - tak, by wykluczyć ich ustawianie. Potrzebne są też organizacje pozarządowe, patrzące na ręce administracji publicznej. I wreszcie - funkcjonariuszom publicznym powinno się stawiać wysokie wymagania etyczne, a za ich nieprzestrzeganie szybko wyciągać konsekwencje.
Koalicja postępuje dokładnie odwrotnie. Posługuje się pomówieniami i insynuacjami, upolitycznia prokuraturę, a jednocześnie w spółkach skarbu państwa i w administracji tworzy układy kumoterskie i partyjne na niespotykaną skalę, broniąc kolesiów jak niepodległości. W rezultacie w miejsce starych układów powstają nowe.
W uproszczeniu można powiedzieć, że PiS realizuje model włoski: karabinierzy, donosiciele, podsłuchy i spektakularne procesy. Ten model nie uchronił jednak Włoch przed kolejnymi aferami, a Silvio Berlusconi pozostawał premierem, nie przejmując się oskarżeniami o łapówkarstwo i oszustwa podatkowe. Lewica powinna postawić na model szwedzki: jawność, przejrzystość i wysoka odpowiedzialność funkcjonariuszy publicznych. W Szwecji prokurator - gdyby zarzucono mu, że ułatwił synowi dostanie się na uczelnię - przynajmniej oddałby się do dyspozycji przełożonego.
I to jest drugie zadanie dla lewicy - przedstawić inny, skuteczny program budowy uczciwego państwa.
Problem trzeci: starzejemy się. Rodzi się coraz mniej dzieci. To nieprawda, że młodzi ludzie nie pragną potomstwa. Oni boją się mieć dzieci z powodów materialnych i ze względu na karierę zawodową. W odpowiedzi na to PiS umacnia tradycyjny model rodziny(kobieta w domu) - stąd biorą się pomysły przedłużenia urlopów macierzyńskich, pensji i emerytur dla gospodyń domowych. Innymi słowy - powrót do przeszłości.
Proponując odmienna politykę prorodzinną, lewica musi kierować się swoją aksjologią (równy status kobiet i mężczyzn) i uwzględniać zmiany obyczajowe we współczesnym społeczeństwie. Połowa kobiet, które pragną mieć dzieci, nie tylko musi, ale chce pracować. Oczekują więc tanich i ogólnodostępnych przedszkoli i żłobków, dobrego klimatu w firmach dla matek, równej płacy za równą pracę, urlopów i zwolnień na opiekę nad dzieckiem również dla ojców (są przepisy, ale nie ma praktyki). Jest także wstydliwie ukrywany problem rodzin patologicznych - trzeba o nim mówić otwarcie, skutecznie zwalczać przemoc w rodzinie i zapewnić wsparcie samotnym matkom (czasami ojcom).
Ważnym elementem programu lewicy musi być system stypendialny, gwarantujący wszystkim dzieciom uzyskanie dobrego wykształcenia bez względu na status materialny ich rodziców. Tego wszystkiego rządząca prawica nie podejmie, bo inaczej rozumie politykę prorodzinną. To jest trzecie zadanie dla lewicy.
Jakie państwo opiekuńcze?
Do walki z bezrobociem i biedą PiS w ogóle się nie zabrał. „Ratuje się” dzięki emigracji zarobkowej, nie tworzy natomiast zachęt dla pracodawców i inwestorów. A przecież najlepszym sposobem na wyjście z biedy jest posiadanie pracy, nie zaś rozbudowa świadczeń socjalnych. Lewica powinna przedstawić program łączący oba te cele. W związku z tym musi poddać krytycznej analizie swoje tradycyjne pojmowanie polityki socjalnej i gospodarczej.
Nowy program powinien zakładać przejście od państwa świadczeń do państwa wspierającego pracę - od welfare state do work state. Inwestowanie w naukę, kształcenie obywateli i ciągłe podnoszenie ich kwalifikacji ma dwa cele. Jest najskuteczniejszym sposobem przerwania procesu dziedziczenia biedy, walki z wykluczeniem. Jest także podstawą rozwoju w gospodarce opartej na wiedzy, w której głównym czynnikiem wytwórczym staje się nie kapitał i praca, lecz własny mózg. Tanią siłą roboczą nie podbijemy świata. Globalny kapitał jest bowiem bezlitosny - prędzej czy później przenosi się z prostą produkcją tam, gdzie taniej. Tylko poprzez zwiększenie kwalifikacji Polaków możemy tworzyć warunki do dynamicznego i trwałego rozwoju Polski.
Lewica powinna także zmodyfikować swoje hasła gospodarcze - chodzi zwłaszcza o wspieranie inwestycji, zwiększanie swobody działalności gospodarczej, zmniejszanie biurokracji itp. Lewica musi być przyjazna przedsiębiorcom i oni powinni o tym wiedzieć. Lewica nie może jedynie godzić się na to, by prawa pracownicze były naruszane ani ograniczane metodą faktów dokonanych. Tak więc czwartym składnikiem programu lewicy powinien być rozwój gospodarki opartej na wiedzy i przedsiębiorczości.
Klasyczne świadczenia socjalne, tak bardzo dziś rozproszone i nieefektywne, powinny być skoncentrowane na likwidacji zjawisk, które w cywilizowanym społeczeństwie nie powinny mieć miejsca - głodu, niedożywienia, bezdomności, niemożności opłacenia czynszu, niepodejmowania i niekontynuowania edukacji z powodu braku pieniędzy. Czyż likwidacja tych właśnie zjawisk nie jest wyzwaniem godnym lewicy? To zadanie piąte.
Tu wszelako pojawiają się dwie kontrowersje. Pierwsza dotyczy wysokości podatków dochodowych. PO, a także PiS wmawiają ludziom, że obniżanie podatków jest wręcz obowiązkiem patriotycznym. Podatki nazywane są „haraczem na rzecz państwa”. Lewica musi znaleźć swoje określenie - np. „społeczna składka na rozwój kraju”. Edukacja, budowa społeczeństwa opartego na wiedzy, likwidacja źródeł przestępczości, polityka prorodzinna - wszystko to kosztuje, ale musi być realizowane. Podatki mogą więc być obniżane dopiero wtedy, gdy w wyniku wzrostu gospodarczego znajdą się środki na te programy.
Kontrowersja druga dotyczy prywatyzacji. Jaki ma sens utrzymywanie licznych spółek skarbu państwa i innych przedsiębiorstw, w których państwo zachowuje duże wpływy? Czy np. KGHM jest lepiej zarządzany, a miedź wydobywana po niższych kosztach dzięki temu, że rządzą tam kolejni ministrowie skarbu? Takich spółek jest kilkaset. Niczego szczególnego nie wnoszą do gospodarki, a od lat są łupem politycznym, siedliskiem nepotyzmu, kumoterstwa i parcia na władzę. Deprawują polityków i partie, a trwająca w nich karuzela stanowisk przynosi gospodarce straty. Lewica powinna się jasno opowiedzieć za sprywatyzowaniem tych przedsiębiorstw, przy zachowaniu w niektórych przypadkach tzw. złotej akcji skarbu państwa, umożliwiającej zablokowanie niekorzystnych decyzji. Powinna też zaproponować ustawowe regulacje pewnych dziedzin na wzór rynku energetycznego - tak, by prywatny właściciel nie mógł działać na szkodę państwa.
Nie oznacza to jednak, że wszystko ma być sprywatyzowane. W rękach państwa i samorządów musi pozostać infrastruktura energetyczno-komunikacyjna i usługi społeczne, które opierają się na zasadzie solidarności, w tym system ubezpieczeń emerytalnych i zdrowotnych, edukacja publiczna, a także komunikacja zbiorowa. Sektor prywatny w tych dziedzinach może działać równolegle z publicznym.
PO w rozkroku
By odebrać elektorat PO, lewica musi jasno artykułować swe stanowisko w kwestii wartości światopoglądowych. Musi twardo i konsekwentnie bronić swobód obywatelskich, świeckości państwa, tolerancji, praw kobiet, szacunku dla mniejszości, swobód artystycznych i naukowych. Musi zwalczać szowinizm i ksenofobię.
PO stoi w tych sprawach w rozkroku - nie chce lub nie potrafi zająć stanowiska, albo ściga się z Pis w radykalizmie. Zdarza się także, że wspiera populistów i ksenofobów. Szuka poparcia w Episkopacie i chętnie występuje jako rzecznik interesów Kościoła. Milczała, gdy atakowany był Trybunał Konstytucyjny. W sprawach dotyczących praw kobiet i mniejszości zachowuje się nijako lub obskurancko.
W przeciwieństwie do PiS, a także PO, w której ton w sprawach europejskich nadal nadaje eurosceptyczny J.M.Rokita, lewica musi nieustannie podkreślać swą otwartość na Europę. Wespół z innymi partiami proeuropejskimi powinna sformułować wizję Europy zintegrowanej nie tylko gospodarczo, ale też politycznie. Przeanalizowania wymagają relacje z USA. Lewica nie może zgadzać się na politykę, w wyniku której najpierw się strzela, a potem pyta, kto idzie. Żadne decyzje o charakterze militarnym nie powinny być podejmowane bez uprzednich starannych konsultacji z partnerami europejskimi. Stworzenie wizji polityki europejskiej - odmiennej od wizji PO i PiS - powinno być szóstym celem lewicy.
Potrzebna dobra praktyka
Tak więc lewica może stworzyć program, za którym znów staną miliony wyborców. Nie recenzując programów innych partii wspomnę, że SdPl na kongresie w maju przyjęła program, zawierający wszystkie wymienione tezy.
Szkopuł w tym, że sam program nie wystarczy. Potrzebna jest jeszcze wiarygodność, a tej lewicy jako całości nadal brakuje. Co prawda na lewicy nastąpiły zmiany, ale ludzie chcieliby zobaczyć ich efekty w praktyce. Czy to możliwe?
Po wyborach samorządowych lewica będzie rządzić lub współrządzić w wielu miastach. Musi pokazać, że wyciągnęła wnioski z błędów przeszłości - przestrzega zasad ideowych, postępuje uczciwie i przejrzyście, przy zatrudnianiu w administracji publicznej kieruje się wyłącznie kompetencjami. Musi być oczywiste, że tam, gdzie rządzi lewica, nie ma miejsca dla obłędnego systemu TKM, afer, korupcji, zachowań nieetycznych. Panują natomiast standardy demokratyczne, szanowane są prawa i wolności obywatelskie, nikogo się nie dyskryminuje, o trudnych sprawach rozmawia się z poszanowaniem poglądów innych. A podstawowe polskie problemy - bezrobocie, korupcja, bieda, edukacja, przestępczość - rozwiązuje się inaczej, skuteczniej niż w wykonaniu PiS.
Jeśli wykorzystamy tę szansę, stanie przed nami otworem droga do sukcesu w następnych wyborach parlamentarnych. Jednak sama lewica nie wystarczy. Musimy znaleźć sojuszników w centrum. W grudniu zeszłego roku w imieniu SdPl zaproponowałem koalicję partii lewicowych i Demokratów. Z początku przyjęcie było chłodne, dziś przechodzimy do realizacji tego projektu.
"Gazeta Wyborcza" - 5 września 2006 r.

Powrót do "Wiadomości" / Do góry