Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wiadomości / 10.01.07, 09:19 / Powrót

Gaz a sprawa polska

Na przełomie 2006 i 2007 roku powrócił w Polsce, niczym potwór z Loch Ness - tyle że w wersji zimowej - temat gazu - pisze Marek Borowski w TEMI. Wszyscy ekscytowali się tym, czy Białoruś dogada się z Rosją w sprawie nowych, wyższych cen gazu, czy też nie. Gdyby się nie dogadali i Gazprom wstrzymał dostawy gazu dla Białorusi, to i Polska zostałaby od dostaw odcięta.
Ze strony Rosji nie było to, wbrew temu co pisała część polskiej prasy, działanie nieuprawnione, choć oczywiście miało ono też podtekst polityczny. Białoruś płaciła do tej pory za gaz cenę pięciokrotnie niższą od ceny rynkowej, płaconej m.in. przez Polskę. Takie zasady przyjęto jednak we Wspólnocie Niepodległych Państw wobec byłych republik. Subsydiując ceny gazu Rosja chciała je jeszcze bardziej przywiązać do siebie. Dopóki rządy Ukrainy i Białorusi były powolne Moskwie, dopóty zasady te obowiązywały. Ale to się już skończyło. Najpierw dla Ukrainy, teraz dla Białorusi, bowiem Łukaszenko też nie chce podporządkować się Rosji, choć z innego powodu niż rządzący Ukrainą.
Podpisany w końcu kontrakt między Gazpromem i Białorusią ma tym razem charakter długoterminowy (ceny będą stopniowo podnoszone, tak by w 2011 r. zrównać je z europejskimi), straszak gazowy powinien więc stracić w Polsce rację bytu. Znając życie nie jestem jednak tego taki pewny. Już pojawiły się głosy, wskazujące na zagrożenie, jakim dla naszego kraju jest budowa Gazociągu Północnego po dnie morza. Rosja będzie mogła dzięki niemu odciąć dostawy gazu dla Unii Europejskiej przez Białoruś, ale straci na tym tylko Polska, bo do pozostałych odbiorców z Unii gaz popłynie nową drogą.
Musimy więc przeciwdziałać. Ale jak? Zamiast wnieść jakieś konstruktywne propozycje, jak zwykle potrząsamy szabelką. Zgłosiliśmy weto wobec umowy Unii Europejskiej z Rosją o partnerstwie i współpracy, domagamy się zawarcia Paktu energetycznego, który ma wyraźne ostrze antyrosyjskie oraz podejmujemy różne wewnętrzne inicjatywy, które budzą poważne wątpliwości. Jedna z nich to budowa terminalu na gaz skroplony w Świnoujściu.
Ile gazu można tą drogą sprowadzić, gdyby rzeczywiście doszło do zakręcenia kurka przez Rosję? Nie wiadomo, bo nikt takich wyliczeń nie przedstawił, ale na pewno byłyby to znikome ilości. Nie jest to więc żadna alternatywa uniezależniająca nas od dostaw rosyjskich. Tym bardziej, że od momentu odcięcia nam gazu do pojawienia się tankowca z tym surowcem w Świnoujściu muszą upłynąć nie tygodnie, lecz miesiące. Nie jestem więc pewien, czy jest to najbardziej potrzebny nam wydatek.
Inny pomysł – połączenie ze złożami skandynawskimi, jest bardzo kosztowny. W przypadku jego realizacji gaz z Norwegii będziemy musieli odbierać niezależnie od tego, czy Rosjanie nam zakręcą kurek, czy nie. Przy czym to Norwegowie mówią nam, ile gazu musimy kupić, by ta inwestycja była opłacalna. W każdym bądź razie mielibyśmy gazu dużo więcej niż potrzebujemy. Ograniczenie zużycia tańszego gazu rosyjskiego po to, by kupić droższy, norweski, byłoby dość absurdalne. Poza tym oznaczałoby konieczność zapłacenia kary, jesteśmy bowiem związani z Gazpromem wieloletnią umową. Jest to zatem alternatywa fikcyjna, niemniej jednak politycznie rozgrywana.
Są trzy realne, rozsądne i opłacalne możliwości uniezależnienia się od dostaw gazu z Rosji. Po pierwsze, możemy włączyć się do budowy Gazociągu Północnego tak, by mieć od niego własną odnogę i własny kurek, który będziemy mogli odkręcić wtedy, gdy dostawy przez Białoruś zostaną zablokowane. Po drugie, możemy się połączyć z siecią gazociągów zachodnioeuropejskich, choćby budując odcinek gazociągu ze Szczecina do Bernau (słynny projekt Gudzowatego), albo w innym miejscu. W ten sposób moglibyśmy kupować gaz i norweski, i rosyjski docierający do Niemiec. Po trzecie, możemy się dogadać z Niemcami, że w przypadku wstrzymania dostaw gazu przez Białoruś, kupimy gaz w Niemczech i będzie on tłoczony tą samą rurą – pustą teraz – w drugą stronę. Jest to wariant bardzo interesujący, bo nie wymaga budowy nowych połączeń.
Możliwości jest więc sporo, ale żeby je wykorzystać, trzeba rozmawiać, a nie żądać, straszyć i napinać mięśnie, niezbyt zresztą okazałe.
Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 10 stycznia 2007

Powrót do "Wiadomości" / Do góry