Zapewne wiele jest przyczyn tego zjawiska, ale jedna wydaje się szczególnie istotna: poziom wyedukowania społeczeństwa i jakość kształcenia. W ostatnich latach próbujemy odrobić opóźnienia, ale przeszłość ciąży. W Estonii i Irlandii blisko 24% ludzi legitymuje się wyższym wykształceniem, w Finlandii - ponad 23%, na Litwie i w Norwegii – ponad 20%, w Holandii, Danii, Szwecji, Wielkiej Brytanii i Niemczech – ok. 18%. W Polsce - 10,2%, a w 1988 r.- tylko 6,5%. Nawiasem mówiąc, podważa to tezę, że jednym z osiągnięć powojennego pięćdziesięciolecia było radykalne podniesienie poziomu wykształcenia. Owszem, zlikwidowano analfabetyzm i zapewniono, ale tylko gdzieś do 1960 r., większe możliwości nauki i awansu społecznego młodzieży ze wsi i z miejskich rodzin robotniczych - jednak niewiele ponadto. W ciągu trochę ponad 40 lat, do 1988 r., wyższe studia ukończyło ok. 2 mln ludzi, a w ciągu kolejnych 17 – aż 2,5 mln.To pokazuje zarówno wielki sukces III RP - nawet gdy uwzględnimy często nie najwyższą jakość tego kształcenia - jak i skalę naszego zapóźnienia. W okres transformacji wkraczaliśmy z 20 mln ludzi z wykształceniem zasadniczym i niższym (blisko 69 proc.) i dziś jest to ciągle jeszcze ok. 17 mln (53 proc.).
Niski poziom wykształcenia ma wielorakie reperkusje. Większą szansę na wybór i decydowanie o Polsce dostają demagodzy, ludzie niekompetentni i zwykli szarlatani polityczni. Jak to się dzieje, że wygłaszając absurdy, kłamstwa i teorie spiskowe przekonują do siebie wyborców? Ano widać trafiają na podatny grunt. Skłonność do przyjmowania mitów za prawdę znacząco rośnie w sytuacji niskiego poziomu wiedzy o otaczającym świecie, mechanizmach polityki i gospodarki, prawdziwej naturze problemów społecznych itd. Nawet niepełna wiedza pozwala bowiem bardziej krytycznie spojrzeć na to, co jest nam przekazywane i wyzwala samodzielność myślenia.
Tak więc warunkiem koniecznym, choć zapewne niewystarczającym do rozwiązania problemu braku więzi społecznych, jest uczynienie z edukacji - poczynając od przedszkola, przez szkołę średnią, studia wyższe, aż po uniwersytety III wieku - priorytetu narodowego. Trzeba przyjąć ambitny program jej upowszechniania oraz radykalnego podniesienia jakości – wraz ze środkami na ten cel. Potrzeba nam znacznie więcej wykształciuchów i łże-elit!
"Polityka" - 3 marca 2007
Powrót do "Wiadomości" / Do góry