Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 15.03.07, 16:03 / Powrót

Giertychowie przyprawiają Polsce gębę

Wicepremier, minister edukacji Roman Giertych szkodzi Polsce już nie tylko w kraju, ale też za granicą - pisze Marek Borowski w "TEMI". W kraju niszczy szkołę (amnestia maturalna, restrykcyjny program nakazów i zakazów). Widzi ją jako wielką kuźnię wszechpolaków, w której młodzież się głównie musztruje, a nie uczy samodzielnie myśleć. Za granicą nie dość, że nas kompromituje i ośmiesza, dołączając w tym „dziele” do swojego ojca, eurodeputowanego Macieja Giertycha, to jeszcze obraża naszych europejskich partnerów i przyjaciół.
To, co Roman Giertych powiedział podczas spotkania unijnych ministrów oświaty w Heidelbergu, daleko przekracza granice politycznej normalności. Media, które to relacjonowały, nie na wszystko zwróciły uwagę. Nie chodzi tylko o sam apel o zakaz aborcji i homoseksualnej propagandy w Europie, który niektórzy mogli uznać po prostu za dziwactwo i skwitować wzruszeniem ramion. Skandalem było nazwanie prawa zezwalającego na przerywanie ciąży barbarzyńskim i przestępczym. Prawo to obowiązuje w większości krajów europejskich – jedyne wyjątki to Irlandia i Malta. Uchwalili je demokratycznie wybrani parlamentarzyści, szanowani politycy, a nie barbarzyńcy i przestępcy.
Skandalem były też zawarte w wypowiedzi Romana Giertycha akcenty rasistowskie, stwierdzenie, że jesteśmy w Europie zagrożeni przez rodziny islamskie. Oznaczało ono, że ludzie wyznający islam są od nas gorsi, z natury rzeczy niebezpieczni i trzeba się przed nimi bronić.
Minister dał wyraz również swojej homofobii, do której w Polsce – także za sprawą innych polityków z LPR - już się przyzwyczailiśmy. Europa jednak już takiego języka zapomniała. Polski minister edukacji przypomniał swoim europejskim kolegom najgorsze momenty historii XX wieku.
Nikt nie odmawia Romanowi Giertychowi prawa do wygłaszania prywatnych przekonań, jakby one osobliwie nie brzmiały. Reprezentował on jednak na tym spotkaniu nie siebie, lecz polski rząd, więc tym samym przedstawiane przez niego poglądy były odbierane jako reprezentatywne dla polskich obywateli i postawiły nas w bardzo złym świetle.
Lewica i Demokraci skierowali list do przewodniczących Komisji Europejskiej oraz Parlamentu Europejskiego, w którym wyrazili sprzeciw i ubolewanie z powodu zachowania wicepremiera, a zarazem nadzieję, że tego rodzaju incydenty, wywoływane przez antyeuropejskich i fundamentalistycznych polityków, nie zakłócą procesu integracji naszych państw i społeczeństw. Wystosowali też list do premiera Kaczyńskiego, w którym domagają się, by zastosował wobec Romana Giertycha zasadę, którą minister tak aktywnie upowszechnia w szkole, czyli „zero tolerancji” i niezwłocznie odwołał go z zajmowanego stanowiska. Powodów jest aż nadto.
Jak można się było spodziewać, premier kolejny raz potraktował ministra pobłażliwie, choć wcześniej od jego wypowiedzi w Heidelbergu dość ostro się zdystansował. Co mu się w niej konkretnie nie podobało jednak nie ujawnił. A szkoda. Na pewno nie chodziło o meritum, bo premier też jest zwolennikiem całkowitego zakazu aborcji. Mogło go natomiast zirytować jako taktycznie niezręczne, a nawet błędne z jego punktu widzenia rozpętywanie dyskusji na ten temat na forum europejskim. Kwestie związane z warunkami przerywania ciąży oraz inne dotyczące tzw. wartości każdy kraj rozstrzyga we własnym zakresie. Ich „uwspólnotowienie”, czyli poddanie unijnym dyrektywom oznaczałoby dla Polski konieczność liberalizacji obowiązującego prawa.
Granice swobody Romana Giertycha jako ministra i wicepremiera są więc, jak widać, bardzo elastyczne, ale to przede wszystkim Jarosław Kaczyński ponosi odpowiedzialność za jego wybryki – powołując go do rządu i pozwalając mu w przypadku konfliktu szantażować się groźbą zerwania koalicji.
Wszystko to razem biorąc obawiam się, że Polska zaczyna dla wielu Europejczyków przybierać twarz Giertycha: Macieja, który najpierw zasłynął zakwestionowaniem teorii ewolucji, a ostatnio antysemicką publikacją, albo Romana, który dał popis w Heidelbergu. Obaj ucieleśniają polski obskurantyzm, prowincjonalizm, fundamentalizm i po prostu głupotę. To jest groźne, bo jak się ukształtują pewne stereotypy, to potem się je latami zwalcza.
Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 14 marca 2007

Powrót do "Wiadomości" / Do góry