Marek Borowski: – Zawsze jakieś dyskusje są, więc pewnie będą i tym razem. Ale nie sądzę, żeby były jakieś straszliwe problemy.
T.: A to prawda, co napisał „Dziennik”, że Pan zażądał dla swojej partii 16 jedynek?
M.B.: – Jak „Dz” coś pisze o LiD, to proszę to wrzucić do kosza. Różne rzeczy już w tej gazecie czytałem o nas. Odnoszę wrażenie, że oni przyjęli taką metodę tabloidu – puszczają plotkę, albo i nieprawdę, a potem ją rozrabiają, ile się da. Ostatnio byłem na wczasach i zatelefonowali do mnie z „Dz” i pytali o ten wasz wywiad z Januszem Zemke. Odmówiłem komentarza, powiedziałem, że nie znam tej wypowiedzi. Po powrocie przeczytałem sobie ten artykuł i odkryłem, że Zemke powiedział zupełnie coś innego niż to, o co pytała mnie dziennikarka „Dz”.
A jak się Panu podoba pomysł posła Zemke?
– To nie rozwiąże sprawy. Poseł Zemke liczy, że to zmobilizuje ludzi do większego zaangażowania. Moim zdaniem jak ktoś wcześniej nie chciał się angażować do pracy, to go alfabetyczna lista i tak nie zmobilizuje.
To jak te listy najlepiej ułożyć?
– Mamy podpisane porozumienie, które mówi jasno, iż listy powinny być układane z uwzględnieniem wyniku z wyborów w 2005 r. To wyznacza pewne proporcje. Oczywiście, nie wiadomo, czy na 100 proc. tak będzie. Mogą pojawić się jakieś nowe ciekawe nazwiska i ktoś się będzie musiał posunąć. Ale ja powiem tak – my w tych wyborach nie idziemy po 40 mandatów, a po 100 mandatów co najmniej. Czyli chcemy, żeby z jednego okręgu do Sejmu weszły po dwie, trzy, albo i cztery osoby. Czyli aż takiej zajadłej walki o jedynki nie będzie. Wejść do Sejmu można i z ostatniego miejsca na liście. A wypełnianie list to kwestia odpowiedzialności poszczególnych formacji za powodzenie całości koalicji. Ja założyłem sobie, że jak jakiś działacz Socjaldemokracji, który może przyciągnąć głosy swojego środowiska, odmówi wejścia na listę, bo nie będzie chciał być siódmy, ósmy czy dziewiąty, to taka postawa go dyskwalifikuje jako członka partii. Wszystkie partie powinny przyjąć taką filozofię.
Wybory mogą być nawet 30 września. Wyrobicie się?
– Nie ma problemu z wyrobieniem się. A to, kiedy będą wybory, to zobaczymy. Mnie osobiście ten 30 września się nie podoba. Nie tylko dlatego, że skróci się czas na te wszystkie przygotowania – zarejestrowanie komitetów, ustalanie list, zbieranie pod nimi podpisów itd. Podejrzewam też, że z tym 30 września chodzi o to, żeby na wybory poszło jak najmniej studentów. Bo 30 września to wielu z nich jeszcze jest na wakacjach. A wiadomo, że studenci specjalnie za PiS-em nie są.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Jan Złotorowicz
"Trybuna" - 27 - 07 - 2007
Powrót do "Wiadomości" / Do góry | | | |
|