Jarosław Kurski: Panie marszałku, nie ma merytorycznej debaty w czasie tej kampanii, sam pan wielokrotnie na to narzekał. Ale nietrzeźwy były prezydent na Ukrainie dostarczył paliwa do tego właśnie, żeby takiej debaty nie było.
Marek Borowski: Myślę, że gdyby tego incydentu nie było, to nic by się nie zmieniło w Polsce. Ten został tylko oczywiście pokazany i skrzętnie wykorzystany, ale trudno o to mieć pretensje. Natomiast co do braku merytorycznej debaty, to mogę z przyjemnością powiedzieć, że wczoraj wziąłem udział w merytorycznej debacie zorganizowanej przez "Gazetę Wyborczą" z panią Natalli-Świat, szefową Komisji Finansów Publicznych Sejmu i z panem Chlebowskim z Platformy Obywatelskiej właśnie na temat programów gospodarczych naszych trzech ugrupowań. I muszę powiedzieć, że chyba wszyscy uczestnicy tej debaty, aczkolwiek różnimy się w poglądach i jako partie często się atakujemy, byliśmy zadowoleni, że raz mogliśmy porozmawiać merytorycznie.
Jarosław Kurski: Jednak musimy wrócić do tematów może nie merytorycznych, jednak bardziej spektakularnych. Jak pan zobaczył zdjęcia Aleksandra Kwaśniewskiego w Kijowie, to pan głęboko westchnął, tak? Tym bardziej, jak patrzę na badania, które publikuje dziś "Rzeczpospolita", to zdaniem redakcji 46% Polaków uważa, że Aleksander Kwaśniewski zaszkodził kampanii LiD-u, i że zaszkodził własnemu wizerunkowi - tak twierdzi 81 % badanych. Nie możecie pominąć tego faktu. To bolesny fakt dla was.
Marek Borowski: Dobrze, ale jak długo można to rozpamiętywać i nurzać się w rozpaczy.
Jarosław Kurski: "Mordo ty moja."
Marek Borowski: To było spontaniczne i w tym wyrażało się parę uczuć. Po pierwsze, pewnego rodzaju żal, że tak się stało. Po drugie, jednak sympatia do człowieka, bo przecież to nie przekreśla naszych stosunków i sympatii do niego. Po trzecie, pewne napomnienie. I po czwarte, że jednak idziemy razem, nie porzucamy się z tego powodu, bo politykom zdarzają się takie rzeczy, choć nie powinny. Ale zdarzają się różnym politykom. I trzeba wyciągnąć z tego wnioski. Ja mam tyle do powiedzenia w tej sprawie, nie widzę powodów, by ją dalej ciągnąć, bo tu się nic więcej nie da powiedzieć.
Jarosław Kurski: Niebawem ma się odbyć debata między Jarosławem Kaczyńskim a Aleksandrem Kwaśniewskim. Zamysł Jarosława Kaczyńskiego wydaje się być oczywisty - Kwaśniewski jest symbolem III RP. Świadome pominięcie Tuska. Co pan sądzi o tym manewrze?
Marek Borowski: Jeżeli chodzi o Lewicę i Demokratów, to my nikogo nie chcieliśmy świadomie pomijać, nie to legło u podstaw tego projektu. Po prostu my uważamy, a zaczęliśmy od tego naszą dyskusję, że ta kampania ma charakter coraz bardziej komiksowy. Filmiki jakieś, ludziki, notabene ci sami w jednym filmie, w drugim. W związku z tym szukaliśmy sposobu na to, żeby porozmawiać bardziej merytorycznie. Debata jest dobrym pomysłem na taką rozmowę, teraz pytanie, z kim ta debata. Lewica i Demokraci są rzeczywistą i jedyną alternatywą wobec rządów prawicowych konserwatywnych. Wszystko jedno czy prawicowo-liberalnych, które też są konserwatywne - mówię o Platformie Obywatelskiej - czy mocno prawicowo-konserwatywnych jak PiS. W związku z tym w sposób naturalny to wyzwanie zostało rzucone Kaczyńskiemu. Oni rządza i oni mają pewną wizję Polski, którą przez dwa lata forsują. My mamy inną wizję Polski. To był nasz punkt widzenia. Natomiast punkt widzenia Kaczyńskiego to jest osobna sprawa, on zresztą daje temu wyraz, z taką złośliwością i satysfakcją poniża Tuska. Co z resztą też świadczy o człowieku.
Jarosław Kurski: O którym?
Marek Borowski: O tym, który tak poniża. Po prostu nie należy poniżać nikogo.
Jarosław Kurski: Co się stało z Leszkiem Millerem. Jesteśmy świadkami chyba jakiegoś procesu degrengolady lewicy, bo przecież były premier idzie z jednej listy z Hojarską i z Wrzodakiem. Były premier rządu lewicowego. O co tu chodzi?
Marek Borowski: Ale nie mówmy o degrengoladzie lewicy, bo to się jeszcze gdzieś rozejdzie. Nie ma żadnej degrengolady lewicy, przeciwnie jest ewolucja lewicy. Ona się zaczęła wtedy, kiedy powstała Socjaldemokracja Polska, to był pierwszy etap. Potem zmiana władz w SLD, wybór Olejniczaka. Potem kolejne działania Olejniczaka, które miały na celu zmianę oblicza SLD, ten proces trwa w dalszym ciągu. Odejście Millera było jednym z elementów tego procesu. Także lewica akurat ewoluuje i przekształca się w dobrym kierunku. Jednocześnie rozszerza front, porozumiewając się z Partią Demokratyczną. Ale ten proces powoduje, że nie wszyscy się w nim mieszczą. Leszek Miller się nie zmieścił.
Jarosław Kurski: I tylko tyle? Po prostu się nie zmieścił
Marek Borowski: Jeżeli pan oczekuje, że będę teraz charakteryzował Leszka Millera i jego zapisanie się na listy Samoobrony, to nie. Leszek Miller nie jest dla nas przeciwnikiem. On wprawdzie stara się postawić sprawę w kategoriach problemu numer jeden polskiej lewicy. Mianowicie - sprawdzimy się na ubitym polu w Łodzi i tak dalej. Ale Leszek Miller, a ściślej Samoobrona, bo trzeba pamiętać, że to jest pojedynek pomiędzy listami - listą LiD-u i listą Samoobrony, gdzie Leszek Miller reprezentuje Samoobronę. Otóż to nie jest dla nas czołowy pojedynek. Dla nas czołowy pojedynek jest z przeciwnikiem, jakim jest PiS i z konkurentem, jakim jest Platforma Obywatelska.
Jarosław Kurski: A jak wygląda proces odsuwania dawnych, tych twardogłowych towarzyszy SLD? Leszek Miller ich uosabia, ale są jeszcze inni, prawda?
Marek Borowski: Ja niezbyt chętnie wypowiadam się na ten temat, bo w SLD nie jestem. Reprezentuję partię, która współpracuje z SLD w LiD-zie
Jarosław Kurski: To był powód, dla którego pan wystąpił.
Marek Borowski: Oczywiście, i nie byłoby rzeczą elegancką, gdybym ja w tej chwili kategoryzował członków SLD i mówił: a tam jeszcze został, i tu, i tego trzeba gdzieś przesunąć i tak dalej. Być może niektórzy z tych, którzy nie mieszczą się w formule LiD-u, którzy myślą innymi kategoriami, odejdą z SLD, rzeczywiście przejdą do Leszka Millera, co będzie naturalnym procesem. Natomiast, jeśli chodzi o innych, to po wyborach wszyscy się rozejrzą po swoich szeregach. Zobaczymy.
Jarosław Kurski: IPN właśnie otworzył katalogi najwyższych władz państwowych, także i sędziów. Okazało się, że ktoś tam podpisał deklarację lojalności, ktoś nie podpisał. Co pan sądzi o takiej działalności IPN-u?
Marek Borowski: Prawnicy przede wszystkim twierdzą, że IPN nie mógł uciec od publikacji i tutaj ja nie polemizuję tym argumentem. Jak wiadomo Trybunał Konstytucyjny, kwestionując wiele rzeczy, jednak tej nie zakwestionował. Zwrócił tylko uwagę na to, co można publikować, czego nie można. Z uznaniem odnotowuję decyzję prezesa Kurtyki, może pierwszy raz z uznaniem odnotowuję jakąkolwiek jego decyzję, żeby nie publikować żadnych informacji o osobach, które kandydują, ponieważ tutaj ryzyko ingerencji w proces wyborczy byłoby ogromne. To jest tak, że niektóre rzeczy są już zwietrzałe. Jeżeli ja czytam, że ktoś podpisał tę lojalkę, no to co? To dzisiaj go będziemy tępić z tego powodu? Wszystko zależy od tego, dlaczego podpisał i co potem robił, i co z tego wynikało. Natomiast jest to trochę tak publikowane, bo może komuś zaszkodzi, w każdym razie ktoś może to wykorzystywać. Albo na przykład nie wyjaśnia się różnych rzeczy albo niespecjalnie, na przykład, że ktoś był zabezpieczony albo, że był kandydatem na tajnego współpracownika - to nie wiadomo, czy był kandydatem dlatego, że się prosił, chodził za nimi i mówił: weźcie mnie, czy raczej byłby dla nich cennym źródłem informacji, tyle że nigdy nawet o tym nie pomyślał i tak dalej. Również te informacje są podawane w różny sposób, niektóre bardzo szczegółowo, na przykład premier Jarosław Kaczyński jest bardzo szczegółowo omówiony z wyraźnym pokazaniem, że działał w opozycji, a inni bardziej ogólnie i nie wiadomo właściwie czy wchodzili, czy nie wchodzili. Ale to już jest specyfika IPN-u. Widać z tej formuły rozsądzania spraw nie potrafi wyjść.
Jarosław Kurski: Chciałem pana zapytać o kampanię wyborczą LiD-u, jaki właściwie macie pomysł na tę kampanię? Bo kampania PO jest słusznie atakowana jako wtórna, jako taka, która nie przejawia inicjatywy, ale takie same zarzuty można pod waszym adresem sformułować.
Marek Borowski: W niedzielę mamy dużą konwencje programową w Warszawie. To jest drugi rzut programowy, tak bym to określił, bo pierwszy program strategiczny przedstawiliśmy już. Natomiast teraz konkretyzujemy go i elementami tego programu będziemy się posługiwali w ostatniej fazie kampanii, czyli w ciągu ostatnich trzech tygodni. I zdecydowanie tylko tym. Zresztą, jak pan zauważył, my nie produkujemy spotów z jakimiś przestępcami, facetami w kominiarkach i tak dalej. Po prostu tym się nie zajmujemy. Oczywiście, są także spoty krytyczno-żartobliwe, zwłaszcza radiowe. Natomiast jeśli chodzi o telewizyjne, to będzie to zdecydowanie kampania merytoryczna. Chcemy pokazać Polakom, że Lewica i Demokraci mają program, mają propozycje bardzo konkretne i, mało tego, cały czas starają się, żeby ta kampania miała taki charakter
Jarosław Kurski: Waszym najważniejszym problemem jest uwiarygodnienie się w oczach opinii publicznej, zwłaszcza po tamtych czterech latach rządów SLD, które skończyły się kompromitacją. Ale to uwiarygodnienie idzie dwutorowo, z jednej strony właśnie pozbycie się dawnych działaczy, myślę tutaj o Millerze i innych, ale też wprowadzenie do LiD-u działaczy dawnej opozycji. Chciałem zapytać, jakie miejsca na listach mają działacze dawnej Unii Wolności w LiD-zie, w jakich miastach otwierają na przykład, są na drugich, pierwszych miejscach?
Marek Borowski: Myśmy przyjęli pewne zasady wcześniej, pół roku temu, jeszcze nie wiedząc, kiedy będą wybory. Mianowicie, że -ponieważ zawsze jest problem z miejscami, to jest jasne a tu jeszcze są cztery podmioty - proporcje powinny mniej więcej odpowiadać proporcjom zdobytych głosów w wyborach w 2005 roku. Mówimy tu o miejscach pierwszych, drugich, bo to są te główne miejsca. I to zostało utrzymane. Natomiast jeśli chodzi o jedynki, to jest tak: Bogdan Lis w Gdańsku, Warszawa: Borowski, Kalisz, a trzeci Święcicki, potem Jan Lityński w Wałbrzychu, Brygida Kuźniak, to jest działaczka PD z Małopolski, w Tarnowie, profesor Filar w Toruniu, Jan Widacki w Krakowie. Więc jest to nie najgorsza reprezentacja. Są jeszcze te osoby na drugich miejscach, już nie pamiętam wszystkich. Muszę powiedzieć, że prace trwały prawie do ostatniej chwili, bo
Jarosław Kurski: Bratobójcze wojny są najgorsze.
Marek Borowski: Cztery partie to jest problem, ale porozumieliśmy się - to jest dobry sygnał dla wyborców. Bo jeśli my się między sobą umiemy porozumieć, to znaczy, że nasza teza, że możliwy jest dialog z różnymi grupami społecznymi ze strony LiD-u jest wiarygodna.
Radio TOK FM - 26 września 2007
Powrót do "Wiadomości" / Do góry | | | |
|