Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 31.10.07, 11:11 / Powrót

Kto naprawi służbę zdrowia?

Wygląda na to, że koalicja Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego już wkrótce powoła nowy rząd. Dziennikarze spekulują co do obsady różnych stanowisk. Jeśli o mnie chodzi, z niecierpliwością czekam na decyzję dotyczącą obsady stanowiska ministra zdrowia oraz koncepcję naprawy tej dziedziny - pisze Marek Borowski w TEMI. Z jednej strony dlatego, że sprawa jest bardzo pilna, ponieważ służba zdrowia znajduje się w głębokiej zapaści – PiS w ciągu dwóch lat popsuło ją do imentu, a prof. Religa okazał się ministrem niesprawnym i nieskutecznym. Z drugiej strony dlatego, że nie wiadomo, jaki właściwie program ochrony zdrowia Platforma chciałaby realizować. Na oficjalnej stronie internetowej tej partii widnieją bowiem dwa dokumenty – jeden z maja, drugi z września br. – w których proponuje się różne rozwiązania. Mało tego, w toku kampanii wyborczej okazało się, że Ewa Kopacz, główny ekspert PO od ochrony zdrowia i kandydatka na ministra, od obu tych rozwiązań zdecydowanie się odżegnuje. Kto jest zatem ich autorem (lub autorami)? Które z rozwiązań jest aktualne? Kto w PO bierze odpowiedzialność za przyszły stan służby zdrowia?
Chaos panujący pod tym względem w PO obnażył jako pierwszy Aleksander Kwaśniewski w debacie przedwyborczej z Donaldem Tuskiem. Przyszły premier nie umiał tych sprzeczności wyjaśnić.
Pierwsze z proponowanych przez PO rozwiązań zakłada prywatyzację szpitali. Jak czytamy w dokumencie pt. „Żeby wszystkim żyło się lepiej”, „szpitale rządzą się takimi samymi zasadami rachunku ekonomicznego jak inne podmioty gospodarcze”. (…) „Nie ma powodów, aby szpitale nie były normalnymi przedsiębiorstwami”(…) „Dzięki prywatyzacji w Polsce powstałaby grupa wysokiej jakości menedżerów służby zdrowia, którzy są bardzo potrzebni z punktu widzenia obsługi całego systemu”.
Są to czyste herezje. Jaka jest gwarancja, że prywatny właściciel nie zmieni – od razu, czy po jakimś czasie – przeznaczenia budynków szpitalnych? Zamiast szpitala urządzi w nich np. hotel, albo jakieś magazyny czy sklepy, bo to mu się bardziej opłaci? Nikt mu tego przecież nie może zabronić. A nawet jeśli będzie prowadził szpital i zawrze umowę z NFZ na świadczenie usług, to przede wszystkim po to, żeby zarobić. Będzie więc uciekał od zabiegów nisko wycenionych.
Drugie rozwiązanie zakłada komercjalizację placówek służby zdrowia, w tym szpitali, czyli przekształcenie ich w spółki prawa handlowego, z udziałem samorządów (dokument pn. „Polska zasługuje na cud gospodarczy”). Problem jednak w tym, że spółki prawa handlowego też kierują się zyskiem i mogą podejmować w tym celu różną działalność, a komercjalizacja bywa czasem wstępem do prywatyzacji.
Szpitale wymagają przekształceń, ale w spółki użyteczności publicznej, które tym się różnią od spółek prawa handlowego, że są powołane do określonego celu, wykonują tzw. misję, czyli mogą się zajmować wyłącznie tym, co mają zapisane w statucie. Taka jest propozycja Lewicy i Demokratów, ta sama– nieco tylko uszczegółowiona, którą 3 lata temu, w końcówce IV kadencji Sejmu, ogłosił jako minister zdrowia rekomendowany przez Socjaldemokrację Polską, Marek Balicki. Jako spółki użyteczności publicznej, z udziałem samorządu wojewódzkiego, szpitale byłyby lepiej zarządzane, wprowadzone też zostałyby w nich mechanizmy zapobiegające powstawaniu zadłużenia. Jednocześnie nie byłoby obaw, że nagle zaprzestaną leczenia lub będą sobie wybierały co bardziej opłacalne zabiegi. Oczywiście, widzimy w służbie zdrowia miejsce także dla prywatnych zakładów, ale wybudowanych i wyposażonych za prywatne pieniądze, a nie – sprywatyzowanych. Wtedy mogą robić co chcą, bo niechcianymi przez nie usługami zajmą się zakłady publiczne. Jest to jedyna droga do rzeczywistej naprawy służby zdrowia. Czy nowy rząd zechce z niej skorzystać?
Na razie w Platformie pojawiają się kolejne pomysły. Ostatnio koncepcja podziału NFZ na pięć części. Nie bardzo wiadomo jednak, co miałoby to dać. Pieniędzy na zdrowie od tego nie przybędzie, a „mieszanie nie czyni herbaty słodszą”. Najpierw trzeba by podnieść nakłady na opiekę zdrowotną. Jednym z możliwych źródeł pieniędzy jest rezygnacja z drugiego etapu obniżenia składki rentowej, co LiD od dawna postuluje.
Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 31 października 2007

Powrót do "Wiadomości" / Do góry