Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wiadomości / 14.11.07, 11:03 / Powrót

Wygrani i przegrani

W polityce, w sporcie, w życiu raz się przegrywa, raz wygrywa, ale zarówno zwycięstwo, jak i porażkę można przyjąć w różnym stylu. W wykonaniu PiS ten styl w obu przypadkach jest fatalny. W wykonaniu PO – na pełną ocenę jeszcze za wcześnie, ale na razie jest ona mierna - pisze Marek Borowski w TEMI.
Partia braci Kaczyńskich, gdy wygrała dwa lata temu wybory, postępowała w myśl zasady „zwycięzca bierze wszystko”, znanej też jako TKM (skrót wymyślił Jarosław Kaczyński wtedy, gdy tę zasadę krytykował u innych). Teraz, gdy PiS wybory przegrało, najwidoczniej obawia się, iż podobnie zachowa się obecny zwycięzca. Obsadza więc na odchodnym swoimi ludźmi co i gdzie może – prokuraturę, telewizję, NIK, spółki Skarbu Państwa, kancelarię premiera (człowiek Gosiewskiego ma być najbliższym współpracownikiem Tuska w ramach służby cywilnej), ambasady, a nawet ministerstwa. Antoni Macierewicz został wiceministrem w MON, a na stołku szefa komisji weryfikacyjnej WSI zastąpił go Jan Olszewski. Poprzednim ekipom rządowym też zdarzały się nominacje na ostatnią chwilę, nie były jednak przeprowadzane aż tak ostentacyjnie i na taką skalę.
Także inauguracyjne posiedzenie Sejmu nowej kadencji pokazało, że PiS nie umie przegrywać. Ciągłe przerwy, mające na celu odsunięcie w czasie wyboru marszałka, wysunięcie własnego kandydata Krzysztofa Putry i groteskowe przemówienie Marka Kuchcińskiego na jego cześć ("reprezentujemy większość społeczeństwa, która aktualnie znajduje się w opozycji"), tendencyjne prowadzenie obrad przez marszałka–seniora Zbigniewa Religę ("to prawda, że zamknąłem już dyskusję i nikt się nie zgłosił do zadawania pytań, ale zwrócono mi uwagę, że gdy o to pytałem, nie wszyscy posłowie byli na sali").
Prezydent Lech Kaczyński, mimo że obecny, nie zabrał – wbrew ukształtowanej już tradycji – głosu. Zastąpił go premier Jarosław Kaczyński, stosując typową dla siebie poetykę straszenia: Rosją, Unią Europejską, wspólną walutą, rozkwitem korupcji po ewentualnym usunięciu szefa CBA Mariusza Kamińskiego, zagrożeniem dla niepodległości Polski w przypadku zrezygnowania z tarczy antyrakietowej… Przemówienie było spokojniejsze niż zwykle i nawet zakończone nietypowym dla premiera grzecznościowym zwrotem pod adresem następców, ogólne wrażenie było jednak niemiłe.
Podczas wyboru wicemarszałków nie popisali się zarówno przegrani, jak i zwycięzcy. Wybrano wszystkich, których zgłoszono, ale zanim to nastąpiło, wysłuchaliśmy istnej kaskady złośliwości – ze strony PiS pod adresem Niesiołowskiego, ze strony PO pod adresem Putry. Niektóre dowcipne, inne nieudane albo wręcz niesmaczne. Marszałek Komorowski był wyrozumiały, ale czasami wdawał się w ryzykowne komentowanie wypowiedzi posłów.
W trakcie tego mało konstruktywnego widowiska LiD zachowywał się przyzwoicie i zgodnie z obyczajem. Wstaliśmy z miejsc witając prezydentów Lecha Kaczyńskiego i Lecha Wałęsę (J. Kaczyński był uprzejmy pozdrowić tylko brata), pożegnaliśmy brawami (nie tak długimi, jak PiS, ale zawsze…) premiera, głosowaliśmy na Komorowskiego i Putrę. Po prostu normalnie.
Zwycięzcy nie popisali się też w Senacie, głosując przeciw kandydaturze Zbigniewa Romaszewskiego na wicemarszałka. Kiedy w poprzedniej kadencji PiS nie wybrał Stefana Niesiołowskiego na tę funkcję, PO podniosła raban – i słusznie – że to niskie i narusza obyczaj. Teraz zrobiła to samo. W licznych wywiadach Donald Tusk mówi, że będą mądre, spokojne rządy, bez odwetu. Z Senatu dostaliśmy jednak inny sygnał. Nie wyobrażam sobie, że senatorowie PO mogliby nie posłuchać Tuska. Czyżby przewodniczący PO co innego mówił, a co innego robił?
Najbardziej kuriozalne rzeczy dzieją się jednak na linii prezydent– przyszły premier. Lech Kaczyński nie uznał za stosowne złożyć Tuskowi gratulacji. Uroczystość(?) desygnowania nowego premiera trwała kilkadziesiąt sekund i odbyła się w jakiejś bocznej salce. Prezydent wysuwa niejasne zarzuty pod adresem Radka Sikorskiego, kandydata na szefa dyplomacji. Nawet podczas obchodów Święta Niepodległości nie obyło się bez zgrzytu. Jak donoszą media, poszło o to, w jaki sposób podczas ceremonii przedstawić lidera PO, gdzie ma stać oraz w której kolejności składać kwiaty.
Czy cała kadencja będzie tak wyglądała? Mimo wszystko mam nadzieję, że nie.
Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 14 listopada 2007

Powrót do "Wiadomości" / Do góry