Marek Borowski: – Nie wiem nawet, czy mają mój numer.
"Trybuna": Ponoć LiD jest obiektem zakusów prawicy?
M.B. – Każdy lubi być obiektem zakusów. Fajnie jest, jak ktoś zabiega, interesuje się itd. Ale jako politycy musimy do tej sprawy podchodzić bardziej długofalowo. Po pierwsze, informuję, że nie ma żadnych rozmów pt. „przejdź do PO, a dostaniesz posadę w rządzie”. Choć oczywiście nie mogę wykluczyć, że komuś w Platformie taki plan w głowie kiełkuje.
No, ale sytuację macie taką, że na zakusy jesteście wystawieni. Ani PiS, ani PO niczego ważnego bez was nie są w stanie w Sejmie przeprowadzić.
– Fakt. Ale sami na waszych łamach stawiacie pytanie „co dalej będzie z LiD-em?” Odpowiedź może być jedna: jeżeli LiD ma trwać, umacniać się, to musi przekonać Polaków, że jest lepszy niż inni, przestrzega standardów i lepiej nadaje się do rządzenia. Organizacja polityczna, która zaczyna od wyprzedawania swojego programu za stołki, szybko i źle skończy. Propozycje programowe – tak, tu możemy rozmawiać. Sami mamy wiele własnych pomysłów i jesteśmy gotowi do wymiany poglądów. Ale żadnych interesików robić nie chcemy.
Propozycje takich interesików pojawią się już zaraz, choćby w sprawie mediów publicznych. PO np. chce je sprywatyzować.
– A wyobraża pan sobie, że któryś z nas weźmie posadę w zmodyfikowanej Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, czy gdziekolwiek indziej za to, żeby PO mogła sprywatyzować media publiczne? To byłaby większa sensacja, jak bomba u premiera.
To może pomożecie PiS-owi w utrzymaniu władzy nad mediami w zamian za gwarancję, że pozostaną one publiczne i jakiś udział w ich kreowaniu?
– To jest tak samo nieprawdopodobne. Nic z tych rzeczy. W sprawach mediów publicznych podejmiemy własne inicjatywy. I to do nich będziemy przywiązani.
Szykujecie jakiś własny projekt ustawy o mediach publicznych?
– Szykujemy wiele projektów. W tej sprawie również. Ale tu akurat jesteśmy póki co na etapie wymiany poglądów. Jak będziemy gotowi, przeniesiemy to na papier i zrobimy z tego projekt ustawy.
Jesteście na początku prac, ale chyba pewne rozwiązania już dzisiaj, z punktu wiedzenia lewicy, są w sprawie mediów publicznych oczywiste.
– Tak jest. Po pierwsze, żadna prywatyzacja, niech to sobie wybiją z głowy. Wiadomo, że trzeba utrzymać abonament, zastanowić się nad wsparciem z budżetu. Bo jak zwolnimy jakieś grupy społeczne z płacenia abonamentu, to może być mniej pieniędzy na media. Ważna jest też sprawa tego, na co te pieniądze mają być wydawane. Inaczej trzeba wybierać KRRiTV, która dzisiaj składa się z polityków albo nie całkiem żywych, albo lekko odkurzonych, którzy realizują interesiki polityczne. A musimy zapewnić maksymalne odpartyjnienie mediów publicznych. To są z grubsza obszary, w których chcemy się poruszać i o tym możemy rozmawiać z każdym.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Jan Złotorowicz
"Trybuna" - 22 listopada 2007
Powrót do "Wiadomości" / Do góry | | | |
|