WP.: Jaki był dla Pana rok 2007?
Marek Borowski: - To był rok, w którym narastało przekonanie, że dzieje się w Polsce coś bardzo niedobrego, zarówno w polityce wewnętrznej, jak i zagranicznej, że ktoś oszalał. To było coś tak odmiennego od tego, co Polska przechodziła przez ostatnich kilkanaście lat, przy wszystkich błędach, mankamentach naszego życia politycznego, człowiek po prostu przecierał oczy, zastanawiając się, czy to wszystko dzieje się naprawdę - ten PiS, ta Samoobrona, ta Liga Polskich Rodzin, jak ze złego snu. I nagle cudowna niespodzianka - wybory, wybory, które akurat dla LiD-u nie były specjalnym sukcesem, ale dla Polski były. Dla Polski i Polaków to było jak wpuszczenie świeżego powietrza do zatęchłego pokoju. To jest główne wrażenie tego roku, wszystko co się poza tym działo, blednie w obliczu wyniku wyborów. Wkraczamy w normalność.
Jaki był ten rok dla Lewicy i Demokratów?
- Zorganizowaliśmy się, zakończyliśmy ten rok bardziej spójni, zwarci, jesteśmy w Sejmie. Również moja partia - SDPL osiągnęła dobry wynik w wyborach. To dowód na to, że jeśli ludzie wierzą w jakąś ideę, to muszą odnieść sukces. To krzepiące.
A jakie Pana zdaniem były najważniejsze wydarzenia 2007 roku w polityce zagranicznej?
- Doszło do przełamania kryzysu europejskiego, podpisania traktatu reformującego – to duża rzecz. Obserwujemy również zmierzch ery Busha – widać to już w Ameryce, a w Europie zdecydowanie. Podjęto decyzję o wycofaniu wojsk polskich z Iraku, co się wiąże z pewną koncepcją polityki zagranicznej i bezpieczeństwa, która ma polegać na rozwiązywaniu konfliktów metodą dyplomatyczną, negocjacji, by było jak najmniej działania siłowego – to nauka płynąca z tego roku.
A jaki był ten rok w Pana życiu osobistym, rodzinnym?
- Nic się nie urodziło (śmiech), natomiast moje wnuki rozwijają się intensywnie. W minionym roku dostarczały mi bardzo dużo radości i cały czas są wielką nadzieją na przyszłość. Poza tym wszystko dobrze - z żoną kochamy się bez zmian, kończymy ten rok spokojniejsi także o nasze życie rodzinne.
Wiąże Pan jakieś szczególne nadzieje związane z nowym rokiem?
- Mam nadzieję, że zadekretowana przez premiera Tuska miłość i zaufanie rozprzestrzenią się do tego stopnia, że ludzie staną się dobrzy jak w bajkach. Nawet jeśli tak nie będzie, to możemy pomarzyć (śmiech).
Rozmawiała Joanna Stanisławska
Powrót do "Wiadomości" / Do góry | | | |
|