Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wiadomości / 08.03.08, 11:18 / Powrót

Zmieniłem życie - Marek Borowski w "Fakcie" o Marcu'68

Wieści o ataku milicji i tzw. aktywu robotniczego na studentów Uniwersytetu Warszawskiego szybko dotarły także do mojej uczelni – SGPiS, dziś SGH.
Kiedy pojawiłem się tam w poniedziałek (wydarzenia na UW miały miejsce w piątek), oburzeni studenci gromadzili się w holu. Skrzyknąłem kilku kolegów i poszliśmy do rektora Wiesława Sadowskiego z żądaniem umożliwienia i nam zwołania wiecu. Prowadziłem ten wiec, byłem też współautorem rezolucji. Domagaliśmy się w niej rzeczy na owe czasy niemożliwych: ukarania winnych brutalnego pobicia studentów, wolności słowa, wypuszczenia zatrzymanych z aresztu, przywrócenia relegowanych.
Przez dwa dni trwał strajk, a potem zaczęły się represje. Nie wyleciałem z uczelni tylko dlatego, że w zasadzie ją skończyłem. Byłem na piątym roku handlu zagranicznego i miałem już napisaną pracę magisterską. Przed zesłaniem na 2 lata „w kamasze” wybronił mnie i kolegów rektor Sadowski. Ukarano mnie inaczej. Musiałem pożegnać się z asystenturą w Katedrze Stosunków Międzynarodowych. Wydano mi też zakaz pracy w handlu zagranicznym i zakaz wyjazdów za granicę.
Nieświadomy niczego przez 8 miesięcy szukałem pracy, choć w tamtych czasach było jej dość. W centralach handlu zagranicznego najpierw witano mnie z otwartymi rękami, ale gdy przychodziłem z ankietą personalną, dowiadywałem się, że zaszło przykre nieporozumienie, bo miejsc nie ma. W końcu zostałem sprzedawcą w Domach Towarowych Centrum. Nie wymagało to bowiem akceptacji komitetu partyjnego i SB. Służby jednak nadal się mną interesowały. Przy okazji obowiązkowej lustracji kandydatów na prezydenta w 2005 r. dowiedziałem się, że przez 10 lat byłem inwigilowany i podsłuchiwany.
8 marca i kilka następnych dni kompletnie zmieniły moje życie. Nie żałuję. Ojciec zawsze powtarzał: "Jeśli nie wiesz, jak się zachować, zachowaj się przyzwoicie".
W 1992 r. w Sejmie rozległ się chichot historii. Poselskie ławy dzieliłem z Jerzym Kropiwnickim. Wtedy i dziś mój zagorzały przeciwnik polityczny, działacz ZChN, był na SGPiS przewodniczącym wydziałowej organizacji Związku Młodzieży Socjalistycznej(!) i bronił mnie przed represjami.
W 1992 r., w rocznicę Marca, koledzy z „Solidarności” oskarżyli go, że w 1968 r. wskazywał władzom tzw. wichrzycieli. Nie miał szans się bronić - był przecież szefem ZMS. Nie mogłem milczeć. Na konferencji prasowej powiedziałem więc wtedy, jak było naprawdę. Ojcowska zasada nie straciła na ważności.

"Fakt" - 8 marca 2008

Powrót do "Wiadomości" / Do góry