SDPL zdecydowała się stworzyć własne koło w Sejmie, a jednocześnie mówi o dalszej współpracy z SLD. Po co więc wyszliście z klubu?
MAREK BOROWSKI: Po pierwsze zostaliśmy potraktowani w sposób lekceważący. Po drugie mamy inną koncepcję odbudowy lewicy.
LiD miał być taką koncepcją?
Tak. Byliśmy inicjatorami LiD i w związku z tym schowaliśmy swój szyld. Ale kiedy jednym ruchem ręki SLD to rozwalił, pokazał, że nie uważa nas za partnera. SLD powiedział, że się z nami nie liczy. W tej sytuacji dalsze budowanie czegoś razem byłoby z naszej strony naiwnością.
Długo zajęło SDPL podjęcie decyzji o rozstaniu?
Rozważaliśmy różne możliwości. Osobiście odwlekałem tę decyzję. Chciałem uzyskać od SLD deklarację, że będziemy budować szerokie porozumienie dla wszystkich o poglądach na lewo od PO.
W przyjętej uchwale konwencja opowiedziała się za stworzeniem nowej formacji i zawieszeniem starych szyldów?
Uważam to za najlepsze rozwiązanie. Lecz w SLD zwyciężył pogląd, aby wszystko odbywało się pod jego skrzydłami.
SLD dyktuje warunki?
W pewnym sensie tak. Uważam, że na starych szyldach i ludziach działających od kilkunastu lat nie można zbudować nowej lewicy.
Stąd decyzja pana o rezygnacji z ubiegania się o reelekcję w szefowaniu SDPL?
Mamy masy ludzi w Polsce mających poglądy takie jak my, ale niechcących głosować na SLD czy SDPL. Oni uważają te ugrupowania za niewiarygodne bądź słabe. Dlatego potrzebne jest nowe otwarcie, a ono wymaga nowych ludzi. Ja w swojej partii mam takich, którzy mogą to robić. Pozostanę aktywny w parlamencie.
W SLD słychać, że po raz drugi pan zdradził?
To śmieszna propaganda. To SLD zerwał kontrakt.
—rozmawiała Agnieszka Majchrzak
"Rzeczpospolita" - 21 kwietnia 2008
Powrót do "Wiadomości" / Do góry |  |  |  |

|