Szczególnie niepokoi mnie mała aktywność Polski w polityce europejskiej. Myślę np. o reformie budżetu unijnego. Już w tym miesiącu zaczną o niej mówić politycy unijni, tymczasem poza bardzo ogólnikowymi stwierdzeniami nic nie słyszymy o polskich propozycjach. Mało tego – te propozycje powinny być przedstawione w Sejmie, poddane dyskusji, dlatego, że my z tego budżetu otrzymujemy znaczne środki i jest dla nas rzeczą niezwykle istotną co będzie za kilka lat, kiedy będzie on zmieniany.
To samo dotyczy europejskiej polityki zagranicznej, w tym wschodniej, polityki bezpieczeństwa i obrony, polityki energetycznej. Polska nie zgłasza żadnych pomysłów w tych sprawach. Podobno mają się pojawić, coraz trudniej mi jednak uwierzyć w te zapowiedzi. Karta Praw Podstawowych też miała być, a w końcu nie została podpisana, mimo obietnicy złożonej wyborcom.
Minister Sikorski powtórzył jak mantrę, że Polska wstąpi do strefy euro wtedy, gdy będziemy gotowi, co jest ogólnie słuszne. Pytanie, kiedy będziemy gotowi, jakie warunki muszą być spełnione i kiedy podejmiemy działania, żebyśmy byli gotowi, pozostaje otwarte.
Mimo braku inicjatyw na forum Unii Europejskiej, Polska zamierza pretendować, jak wynikało z expose, do różnych wysokich stanowisk, w tym przyszłego prezydenta Unii, przyszłego ministra spraw zagranicznych, oraz przewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Trzeba mieć ambicje, ale obawiam się, że na rozgrzane głowy zostanie wylany kubeł zimnej wody. Takich stanowisk nie powierza się krajom, które wycofują się ze wspólnych przedsięwzięć unijnych i nie umacniają wspólnotowego charakteru Unii.
Drugą kwestią, która budzi zastrzeżenia – moje i Socjaldemokracji Polskiej, jest udział Polski w forsowanej przez George’a Busha anachronicznej i ryzykownej koncepcji budowy globalnego systemu bezpieczeństwa, czy może raczej niebezpieczeństwa, którego elementem ma być instalacja w naszym kraju amerykańskiej tarczy antyrakietowej. Wprawdzie rząd Donalda Tuska chce przehandlować tę tarczę za duże pieniądze i w ogóle wykazuje w stosunkach z USA znacznie mniej naiwności i czołobitności niż rządy Pis, zajmuje jednak stanowisko dwuznaczne i niejasne. Tarcza wystawia Polskę na dodatkowe zagrożenia, dlatego powód jej zainstalowania musi być zrozumiały i przekonujący. Tymczasem do dzisiaj polskiej opinii publicznej nie wyjaśniono, kogo i przed kim owa tarcza ma bronić. W porównaniu do swoich poprzedników rząd Tuska nieco bardziej szanuje inteligencję Polaków i nie serwuje nam groteskowych argumentów, że Polska ochroni Stany Zjednoczone przed północnokoreańskimi rakietami, sam jednak ogranicza się do ogólników. Moim zdaniem, tarcza nie powinna być przedmiotem żadnego handlu wymiennego. Polska nie może przykładać ręki do eskalacji zbrojeń. Z tych negocjacji trzeba się po prostu wycofać. Jeśli Stanom Zjednoczonym naprawdę chodzi o skuteczne przeciwdziałanie hipotetycznemu zagrożeniu ze strony Iranu, czy innego kraju, to powinny otwarcie zaproponować Rosji – w zamian za rezygnację z instalowania traczy w Polsce - utworzenie sojuszu z udziałem Unii Europejskiej.
Mimo tych zastrzeżeń, z całą pewnością polityka zagraniczna rządu Tuska korzystnie odróżnia się od polityki zagranicznej, którą prowadziło PiS. Tamta była swego rodzaju antypolityką. Żaden z naszych partnerów nie rozumiał, o co nam chodzi i nikt nas nie popierał praktycznie w żadnej sprawie. Teraz język jest zrozumiały, przyjazny, a zapowiedziane inicjatywy zmierzają w większości w dobrym kierunku. Z oceną trzeba poczekać na ich realizację.
To expose było spóźnione. Wygłoszone w styczniu zasługiwałoby na znacznie wyższą ocenę.
Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 14 maja 2008
Powrót do "Wiadomości" / Do góry