Marek Borowski: – Że widocznie nie pasowali do pozostałych.
A konkretnie? Bo przecież trudno uwierzyć w wymieniane przez posłów: Bartosza Arłukowicza, Grzegorza Pisalskiego i Bożenę Kotkowską powody i opowieści o przymuszaniu ich do nieprzyjaznych wypowiedzi wobec SLD. To nieprawdopodobne dla każdego, kto choć trochę zna członków założycieli SDPL.
– Są odejścia z klasą i bez klasy. W tym przypadku wystąpiło, niestety, to drugie. Argumenty o niechęci do SLD nie mogą być traktowane poważnie. Także dlatego, że przecież to z inicjatywy SDPL zawiązane zostało porozumienie Lewica i Demokraci, a z inicjatywy liderów SLD – zlikwidowane. Po rozwiązaniu LiD i koniecznym tym samym rozejściu się w Sejmie to z inicjatywy SLD odwołany został z funkcji wiceprzewodniczącego Komisji Zdrowia Marek Balicki, a z funkcji wiceprzewodniczącego Komisji Edukacji – Andrzej Celiński.
To wreszcie w klubie SLD istniał zakaz podpisywania jakichkolwiek projektów ustaw przygotowanych przez koło SDPL i Demokratyczne Koło Poselskie. Dopiero ostatnio z mojej inicjatywy nastąpiło w tej sprawie porozumienie. Tak więc to nie z naszej strony wychodziły jakiekolwiek sygnały świadczące o niechęci do współpracy – było dokładnie odwrotnie.
A argument o tym, że trzeba łączyć, a nie dzielić?
– Właśnie Lewica i Demokraci byli połączeniem. Podzieleni zostaliśmy bez naszej woli. Dziś chcemy współpracować m.in. z Partią Demokratyczną i tworzyć szerokie porozumienie centrowo-lewicowe, bo uważamy, że jest to jedyne rozwiązanie, które daje lewicy szanse na wyjście z dołka. Zdaniem trójki posłów, jest to zły kierunek. A przecież na czerwcowym konwencie SDPL pan Arłukowicz głosował za takim kierunkiem, zaś biorąc udział w wyborach na przewodniczącego nie przedstawił żadnej innej koncepcji, czy propozycji. Milczał także jak zaklęty w trakcie ostatniego konwentu krajowego dwa tygodnie temu, gdy przyjmowaliśmy błędną – jego zdaniem – uchwałę.
Prawda jest bardziej prozaiczna i bolesna. Bartosz przegrał w pierwszej turze wyborów. I – zamiast stawić się na kongresie (10 stycznia przyszłego roku – ER) i przedstawić swoją koncepcję delegatom zwyczajnie zrejterował. Nie wiem, czy się przestraszył, czy realizował z góry założony plan? Na strachliwego nie wygląda, więc chyba z kimś to obmyślił. A przecież miał dobry przykład: zanim powstała SDPL, 10 posłów przedstawiło na konwencji SLD swoją ocenę sytuacji i postulaty. Odeszliśmy, bo nie zostały przyjęte. Można się było z nami nie zgadzać, ale to była gra fair. Do tego trzeba jednak tzw. cywilnej odwagi i poczucia odpowiedzialności, a to dzisiaj dobro rzadkie.
Kiedy słyszał Pan kolejne, coraz bardziej kuriozalne zarzuty o machinacjach, fałszerstwach i szastaniu publicznym groszem, to bardziej podziwiał Pan pomysłowość niedawnych kolegów, czy bolał nad własną nieznajomością ludzkich charakterów?
– Ufam ludziom i bronię ich do czasu, kiedy zarzuty wobec nich nie zostaną udowodnione. Zawsze też jestem gotów do dyskusji o argumentach merytorycznych, choć w tym przypadku takowych nie było. Natomiast zupełnie nie mamy o czym dyskutować w sytuacji, gdy odchodzący podrzucają do mediów fałszywe, albo celowo fałszywie interpretowane informacje w nieskrywanym celu skompromitowania partii, z której wyszli. Teraz całą trójkę chce przygarnąć Grzegorz Napieralski. Życzę miłych wrażeń.
Czy to już koniec SDPL?
– Przeciwnie – teraz bez tych ludzi będzie nam lżej. Jesteśmy, oczywiście, w niełatwej sytuacji, tak jak cała lewica. Nie jest przecież tak, że kondycja jakiejś innej partii lewicowej jest znakomita. Zamiast jednak roztkliwiać się nad swoją sytuacją trzeba szukać pozytywnych rozwiązań. I na kongresie znajdziemy je. W dalszym ciągu uważamy, że trzeba budować w Polsce szerokie porozumienie centrowo-lewicowe. Mam nadzieję, że ono w końcu powstanie.
A zapoczątkuje je wspólna lista do Parlamentu Europejskiego?
– Jestem zwolennikiem szerokiej listy centrowo-lewicowej złożonej z nazwisk z różnych ugrupowań: od SLD przez SDPL, Unię Pracy, PD, Zielonych i innych niepartyjnych osób, których nazwiska coś znaczą, a poglądy mieszczą się w tym spectrum. Z taką inicjatywą wystąpił Włodzimierz Cimoszewicz deklarując gotowość startu i liderowania takiej liście. Przyjęliśmy to z zadowoleniem. Również Grzegorz Napieralski poparł tę ideę, ale chyba nie zamierza jej realizować.
Dlaczego Pan tak sądzi?
– Wypowiedzi Grzegorza Napieralskiego, czy Jerzego Szmajdzińskiego świadczą o tym, że w SLD myśli się o jakiejś innej koncepcji. Nie ma rozmów ani z PD, ani z SDPL. Tak więc Włodzimierz Cimoszewicz został chyba wprowadzony w błąd.
A jeśli wspólna lista do europarlamentu będzie, to Pan z niej wystartuje?
– Nie przewiduję.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała: Ewa Rosolak
"Trybuna" - 15 grudnia 2008r.
Powrót do "Wiadomości" / Do góry | | | |
|