Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wiadomości / 04.02.09, 11:29 / Powrót

Pytania do Lecha Kaczyńskiego

Sejm przyjął rezolucję wzywającą prezydenta Polski do jak najszybszego podpisania Traktatu z Lizbony. Oczywiście, rezolucja niczego nie zmieni. Przykre jest to, że odbyła się kolejna dyskusja, w której każdy wygłosił swoje, a wynik był z góry wiadomy - pisze Marek Borowski w TEMI. Prezydent zapowiedział przecież, że nie podpisze Traktatu, dopóki nie odbędzie się referendum w Irlandii. Dlaczego - nie da się tego racjonalnie wytłumaczyć. Większość polskich parlamentarzystów nie rozumie motywacji prezydenta, a broniący go posłowie PiS chwytają się nader dziwnych argumentów. Np. poseł Paweł Kowal, którego zawsze chętnie słucham, bo bardzo inteligentnie i przewrotnie przedstawia problem, który jest przedmiotem konfliktu, odwołał się do powiedzenia arabskiego: inne plany ma naganiacz, a inne wielbłąd. Czekałem aż wyjawi, jakie plany ma wielbłąd, ale niestety nie dowiedzieliśmy się tego.
Mówiąc poważnie, wydaje mi się, że cała ta sprawa ma charakter czysto prestiżowy. Prezydent Lech Kaczyński brał udział w wynegocjowaniu Traktatu Lizbońskiego, chwalił się tym i, słusznie, uznał to za swój sukces. Już dawno by go ratyfikował, gdyby nie to, że dał się uwikłać w konflikt we własnym obozie politycznym między tymi, którzy uważali, że mimo wszystko trzeba ten Traktat akceptować i tymi, którzy zdecydowanie byli przeciwko. Groziło to rozłamem, więc prezydent obiecał dodatkowe gwarancje dla spraw, które wynegocjował, m.in. dla tzw. systemu z Joaniny, który pozwala Polsce na blokowanie niekorzystnych posunięć Unii. Uspokoiło to frakcję przeciwników, problem tylko w tym, że te dodatkowe gwarancje wymagałyby przyjęcia ustawy (tzw. kompetencyjnej) sprzecznej z konstytucją. Z tego względu ustawy nie ma i nie będzie, więc prezydent wymyślił kwestię irlandzką jako sposób na wyjście z twarzą z tego całego uwikłania politycznego, w które wpada stale, ponieważ nie może oderwać się od swojego środowiska politycznego, nie może, czy nie potrafi być prezydentem wszystkich Polaków.
Chcę szanować urząd i osobę prezydenta. Nie musimy się zgadzać, ale chciałbym, żeby jasno powiedział obywatelom, o co chodzi. W związku z tym w trakcie debaty sejmowej postawiłem kilka pytań. Po pierwsze, czy prezydent nadal uważa Traktat za swój sukces? Po drugie, czy w powtórnym referendum w Irlandii życzy sukcesu zwolennikom Traktatu, czy też jego przeciwnikom? Dobrze by było, żeby wreszcie powiedział to publicznie, bo do tej pory nic na ten temat nie usłyszeliśmy. Trzecie pytanie jest rozwinięciem drugiego. Zakładam oczywiście, że prezydent chce, aby Traktat wszedł w życie i że to wszystko, co mówił wcześniej, nie było fałszywe. Otóż, nie ulega wątpliwości, że zwolennikom Traktatu w Irlandii będzie łatwiej odnieść sukces w ponownym referendum, gdy będą mogli powiedzieć swoim rodakom, że wszystkie państwa europejskie już zaakceptowały ten Traktat. To jest jeden z argumentów. Znany irlandzki przeciwnik Unii Europejskiej Declan Ganley, nie będzie mógł podpierać się Polską, wzywając do głosowania na „nie”. W związku z tym pytanie jest takie: Czy prezydent Polski chce pomóc premierowi i rządowi Irlandii, którzy są „za”, czy panu Declanowi Ganleyowi, który jest przeciwny Unii Europejskiej?
Po czwarte, Lech Kaczyński wielokrotnie ganił Unię, że nie jest dostatecznie stanowcza i spójna, gdy chodzi o politykę wschodnią, o bezpieczeństwo energetyczne. Słusznie ją ganił, bo to polska racja stanu. Traktat z Lizbony ułatwia realizację tych celów. Logicznym wnioskiem jest zatem to, że Polska powinna aktywnie działać na rzecz wejścia Traktatu w życie. Jakie zatem konkretne działania prezydent podjął lub zamierza podjąć, aby Traktat ratyfikowały wszystkie państwa Unii? Czy dostrzega, że bierność Polski w tym zakresie, polegająca w pierwszej kolejności na wstrzymaniu się od złożenia podpisu, jest sprzeczna z polską racją stanu?
Wreszcie ostatnia kwestia. Nie tylko Sejm i Senat, ale także zdecydowana większość Polaków i wszystkie partie - z pewnymi tylko wyjątkami, powiedziałbym, personalnymi - opowiadają się za Traktatem. Prezydent twierdzi, że chce uszanować wolę narodu irlandzkiego. Co dla prezydenta Rzeczypospolitej jest ważniejsze: wola narodu irlandzkiego czy wola narodu polskiego?
Galicyjski Tygodnik Informacyjny TEMI - 4 lutego 2009

Powrót do "Wiadomości" / Do góry