W tej debacie zobaczyłem dwa oblicza Prawa i Sprawiedliwości. Jedno to oblicze pana senatora Czerwińskiego, pana senatora Warzochy, pana senatora Cichonia, którzy argumentowali. Można się z nimi zgadzać, nie zgadzać – o tym za chwilę będę mówił. I drugie oblicze, senatora Bonkowskiego, który wykazał się przede wszystkim ogromną pychą i arogancją. Tego rodzaju wezwania, jak to, że wasz czas minął, to ja już słyszałem wielokrotnie w historii. Kolejni władcy, kolejni przywódcy mówili takie rzeczy do swoich przeciwników politycznych, a jak to się kończyło, to wszyscy wiemy. Ponieważ senator Bonkowski wezwał państwa do tego, żebyście w ogóle nie dyskutowali, to ja mam taką skromną propozycję, żebyście poprosili pana senatora Bonkowskiego, żeby nie dyskutował. Myślę, że to będzie z korzyścią i dla Senatu, i dla debaty, i dla Prawa i Sprawiedliwości również.
Co do meritum… Część problemu, jak rozumiem, zostanie usunięta, bo poprawka, a właściwie 2 poprawki zostaną przyjęte – w końcu zgłosił je senator Martynowski. A, jak mówi znane przysłowie, Martynowski locuta, causa finita, więc już nie będę się pastwił nad tymi przepisami. Co pozostaje z tej ustawy? Pozostają cykliczne zgromadzenia oraz odległość 100 m. To właściwie wszystko. W związku z tym trzeba sobie zadać pytanie, po co w ogóle się wprowadza zmiany do ustawy o zgromadzeniach, jeśli nie ma do tego poważnego uzasadnienia. Bo prawo do swobodnych zgromadzeń, to jest podstawowe prawo w państwie demokratycznym. To jest mniej więcej takie prawo, jak zakaz cenzury prewencyjnej. Ustawa je reguluje. Owszem, jeżeli dochodzi do sytuacji nagannych, szkodliwych, to odpowiednia władza czy posłowie występują z inicjatywą, głęboko to uzasadniają i trzeba dokonać zmian. W sytuacji, jaką mamy w Polsce, doprawdy nie wiem, dlaczego te zmiany się wprowadza. Przecież przepisy dotyczące dwóch demonstracji, przy czym przez drugą demonstrację trzeba rozumieć także pikietę liczącą 15, 30, 50 osób mamy dzisiaj w ustawie. One mówią, że jeżeli dwie demonstracje w tym samym czasie i w tym samym miejscu chcą być zwołane, a – uwaga – zagraża to życiu, zdrowiu obywateli lub znacznymi stratami w mieniu, to wtedy decyduje kolejność zgłoszeń. Tego się nie zmienia. Gdyby to było zakwestionowane, bo źle działa, to w porządku, ale nie, zostaje. Wprowadza się tylko zdanie wtrącone, które mówi o tym, że w tym samym miejscu i czasie, w szczególności w odległości do 100 m. Jakie jest tego uzasadnienie? Naprawdę nie wiem. Sięgnąłem do ustawy wniesionej przez posłów, do jej uzasadnienia i tam nie ma ani słowa o 100 m. Nie wiadomo, dlaczego zostało to wprowadzone. Oczywiście się domyślam, ale nie będę tu snuł tych rozważań. Chodzi o to, że taka rzecz powinna być jasno wyłożona. Np. że mieliśmy do czynienia z sytuacjami nagannymi, szkodliwymi, wynikało to z tego, że były pikiety koło przechodzącej demonstracji, dochodziło do fatalnych skutków itd., ale nic takiego nie miało miejsca. W związku z tym powoływanie się na przykłady wielkich demonstracji, które muszą być w pewnej odległości od siebie… Jasne, że to kosztuje 20 milionów. Nadal będzie kosztowało. W przyszłym roku znowu będzie kilka demonstracji na 11 listopada i znowu trzeba będzie je zabezpieczyć. Więc w ogóle nie o to chodzi. Skąd te 100 m? Pan senator Czerwiński mówił o dorzuceniu brukowcem. Jeżelibyśmy wyłowili takiego, który dorzuciłby brukowcem, to natychmiast go do kadry. Tak że to jest niepotrzebne. Dotychczasowy przepis był całkowicie wystarczający.
Teraz przejdę do zgromadzeń cyklicznych. Myślę, że jest w tym jakiś sens, mówił o tym senator Jackowski. A jak komuś przyjdzie do głowy, żeby np. na Nowym Świecie urządzać demonstrację antyeuropejską zawsze w tym dniu, kiedy organizowana jest Parada Schumana? Więc ja widzę w tym jakiś sens, ale, po pierwsze, nie wiem, dlaczego decydować ma wojewoda. Demonstracjami zajmują się gminy, więc to powinno być zgłoszone prezydentowi, burmistrzowi, wójtowi. I oczywiście, z nadzorem sądowym. Gdyby się okazało, że ktoś słusznie zgłasza, bo przecież stale organizuje, a tu burmistrz, wójt itd. z innej opcji politycznej nie zgadza się na uznanie tego za demonstrację cykliczną, to musi być nadzór sądowy.
I druga sprawa. Jeżeli już ma decydować wojewoda, to pamiętajmy, że nie musi on tego robić na długi czas przed demonstracją. Może bez mała w ostatniej chwili, na kilka dni przed, czyli w momencie, w którym np. została zgłoszona inna demonstracja, niecykliczna, w tym samym miejscu. On podejmuje tak naprawdę decyzję polityczną, to znaczy uniemożliwia zorganizowanie demonstracji. Jeżeli tak, to musi być nad tym nadzór sądowy. Wojewoda uznaje coś za cykliczne, następnie zwraca się do burmistrza, prezydenta, wójta, żeby zakazał organizowania drugiej demonstracji. Wójt, burmistrz tego nie robi, a wówczas wojewoda wydaje zarządzenie zastępcze. To zarządzenie zastępcze musi być poddawane kontroli sądowej, a to z ustawy nie wynika.
Dlatego zgłaszam bardzo prostą poprawkę. Mianowicie tam, gdzie jest mowa o zarządzeniu zastępczym, to jest art. 1 pkt 5, w art. 26b w ust. 4 dodaje się zdanie drugie w brzmieniu: „Przepisy art. 16 stosuje się odpowiednio”. Przepisy art. 16 mówią nie tylko o kontroli, ale i o czasie – 24 godziny, niezwłocznie itd. Pamiętajmy, że tu może chodzić o sytuację tuż przed demonstracją. Po to one zostały wprowadzone. Dlatego myślę, że jeśli to zostałoby uwzględnione, to stanowiłoby pewien bezpiecznik przed politycznym wykorzystywaniem prawa do ustanawiania cyklicznej demonstracji. Co do samej idei ja nie mam zastrzeżeń – uważam, że powinno być to wprowadzone.
Na marginesie powiem, że byłoby zdrowiej, gdyby kwestia cyklicznych demonstracji została w tej ustawie opisana w ten sposób, że oto w określonym terminie po wejściu jej w życie wszyscy ci, którzy organizowali cykliczne demonstracje do tej pory, zgłaszają to odpowiednim wojewodom. Chodzi o to, ażeby ten temat zamknąć, żeby nie było tak, iż za 3, 4, 5 lat znowu będą podania o zgody na cykliczne demonstracje. Dzisiaj mamy te demonstracje i wiemy, które to są. One powinny być, a reszta… Nie powinniśmy prowadzić do tego, że, mówiąc skrajnie, wszystkie ważne miejsca, głównie w Warszawie, zostaną zajęte przez cykliczne demonstracje. Wtedy żadna inna nie będzie się mogła odbyć. Mówmy otwartym tekstem. Mamy miesięcznice smoleńskie na Krakowskim Przedmieściu, mamy Marsz Niepodległości narodowców. Są mi oni jak najdalsi, ale marsz organizują. I to jest cykliczne. Dalej, mamy Paradę Schumana… Może jeszcze coś znajdziemy. I w określonym terminie wszyscy ci organizatorzy się zgłaszają, wojewodowie to zatwierdzają, a jeżeli nie chcą, to jest przecież sąd. I koniec z cyklicznością. Takiej poprawki nie zgłaszam, ale kontrola sądowa wydaje mi się absolutnie konieczna.
Pan senator Czerwiński podał przykład happenera, który próbował zakłócić procesję Bożego Ciała. Tak, ale to nie jest inna demonstracja, która zakłóca pierwszą demonstrację – to jest pojedynczy wariat, który na golasa biega i zajmuje się nim policja. Nie wiem, czy on był normalny…Senator Czerwiński mówił też o sprawie w Poznaniu. Ona jest bardziej złożona. Została wywołana decyzją ministra Macierewicza, że jak jest orkiestra wojskowa i wojsko, to musi być i apel smoleński. To spowodowało konflikt polityczny. Gdyby tego nie było, to oczywiście tego problemu też by nie było. A tak to się sytuacja po prostu zapętla i dobrego wyjścia z niej nie ma.
I tak zupełnie na koniec… Panie senatorze Czerwiński i inni panowie, koledzy z PiS-u, uzasadnialiście tu swoje stanowisko i mówiliście, że przecież nie ma się czego obawiać… Dobra, ale wobec tego proszę mi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego 30 listopada odbyło się pierwsze czytanie tego projektu, 30 listopada jest sprawozdanie, a 1 grudnia to uchwalono…Gdyby nie to, że w zeszłym tygodniu mieliśmy przeładowane posiedzenie, to byśmy wtedy to omawiali, a tak omawiamy dzisiaj. Jeżeli jest tyle zastrzeżeń, jeżeli Sąd Najwyższy, wszystkie organizacje pozarządowe, komisarz europejski itd.… Może oni wszyscy nie mają racji, ale jeżeli tak, to trzeba to wyjaśnić, wyłożyć. Te wszystkie argumenty powinny być podane na spotkaniach, na wysłuchaniu publicznym. Tempo, które zostało przez was przyjęte, właśnie budzi podejrzenia, że chodzi nie o bezpieczeństwo, tylko o jakąś manipulację. Jeżeli tak się postępuje z tego rodzaju ustawą, to proszę się nie dziwić, że szeroko rozumiana opozycja po prostu nie będzie miała zaufania do takich aktów prawnych. Dziękuję.
Źródło: Senat
Powrót do "Wystąpienia" / Do góry