Przygotowując się do tego wystąpienia… Ja chciałbym paradoksalnie troszkę bronić prezydenta. Dlaczego bronić prezydenta? My dzisiaj krytycznie odnosimy się do ustawy, która została zgłoszona przez prezydenta. No, oczywiście były poprawki sejmowe, które ją istotnie zmieniły, ale ustawa była prezydencka. A tymczasem to przecież nie prezydent zainicjował całą tę sprawę. Otóż przypomnijmy sobie, co się działo w pierwszym półroczu tego roku. Tak naprawdę ja określam całą tę sprawę, całą tę awanturę, która się toczy wokół tej tzw. reformy, jako wojnę. Określam ją jako wojnę między ministrem sprawiedliwości, panem Ziobrą, a panem prezydentem. W tej wojnie minister sprawiedliwości zapragnął, już po zdobyciu prokuratury, po tym, kiedy został prokuratorem generalnym z wielkimi możliwościami ingerencji w każde najdrobniejsze działanie prokuratora, włącznie z wydawaniem mu poleceń, zabieraniem spraw… To było dla pana ministra Ziobry za mało, potrzebował jeszcze władzy sądowniczej. No ale tę władzę sądowniczą mógł zdobyć tylko po zaproponowaniu tzw. reformy. I pamiętamy ten pierwszy projekt ustawy. W tym pierwszym projekcie ustawy wszystko było proste, powiedziałbym – przepraszam za kolokwializm – jak konstrukcja cepa. Krajowa Rada Sądownictwa? Wybierana po prostu większością, o czym mówimy, suweren wybrał przecież większość, więc większość wybierze Krajową Radę Sądownictwa. Sąd Najwyższy? W ogóle wymieciemy wszystkich. Wymieciemy wszystkich, powołamy nowych. Przy czym pan minister Ziobro formalnie umieścił tam prezydenta, a jakże. Był prezydent… jako notariusz, jako notariusz pana ministra Ziobry. Ja rozumiem, że prezydent nie mógł już tego wytrzymać i dał temu wyraz, publicznie wetując obie ustawy.
I właściwie od tego się zaczęło. Ale cały czas odpowiedź na pytanie, po co to wszystko się robi, była niejasna. To znaczy w działaniach pana ministra Ziobry było to jasne. Ale cała ta argumentacja, że musimy zmienić sposób wybierania członków Krajowej Rady Sądownictwa, ponieważ to doprowadzi do poprawy funkcjonowania sądów… To pojawiło się dzisiaj, to pozostało, to jest taka, powiedziałbym, resztówka. A głównym tematem było przejęcie kontroli nad sądami. I co się dzieje dalej? Pan prezydent wetuje, obiecuje przygotowanie własnych projektów – już pomijam problemy z tym przygotowaniem, z konsultacjami, zostawiam to – i projekty pojawiają się w Sejmie. Co dalej się dzieje? Pan minister Ziobro jednak nie ustaje w próbach zdobycia i przejęcia kontroli najpierw nad Krajową Radą Sądownictwa, a potem nad Sądem Najwyższym, bo przecież to Krajowa Rada Sądownictwa będzie wybierała później sędziów na wakujące stanowiska sędziów Sądu Najwyższego. W jaki sposób może to zrobić? Oczywiście przygotowując poprawki.
Jedna z zasadniczych poprawek, której na szczęście już nie ma, była taka, że 25 prokuratorów może zgłaszać kandydatów. Ja nie mam najmniejszej wątpliwości, że minister Ziobro liczył na to, że większość parlamentarna przyjmie jego propozycję, a nie propozycję prezydenta. Prezydent swoim wetem bardzo zakłócił ten proces i bardzo nastąpił na odcisk, chyba także prezesowi Kaczyńskiemu, a już na pewno panu ministrowi Ziobrze, z całą pewnością. Tak więc 25 prokuratorów było w stanie zgłosić dowolną liczbę kandydatów, z których potem pan prokurator poseł Piotrowicz… A tak na marginesie, Pani Senator Zdrojewska, pan senator Piotrowicz nie będzie nikogo wskazywał – pan senator Piotrowicz jest wyłącznie od wykonywania poleceń. I wykonuje je od A do Z bez względu na to, jakie są. Otóż później pan poseł prokurator Piotrowicz umieści na tej liście tych ludzi, których mu wskażą, a będą to ludzie ministra Ziobry. I tak to by się skończyło. Powiem nieskromnie, że wystosowałem, powiedziałbym, pewną drogą, a mianowicie poprzez media społecznościowe, w tej sprawie ostrzeżenie do pana prezydenta. Nie wiem, czy to dlatego, czy z innego powodu, ale następnego dnia ta poprawka została wycofana. Przyjmuję, że mam w tym swój udział.
Dzisiaj, Panie Ministrze – to kieruję do pana ministra Muchy – ta walka nie jest zakończona. Przecież w dalszym ciągu, mimo że tamta poprawka zniknęła, nie wynika z tej ustawy jasno, że sędziowie delegowani nie mogą zgłaszać kandydatów albo że sami nie mogą być kandydatami. Przeciwnie – wygląda na to, że chyba mogą.
W związku z tym chcę od razu powiedzieć, że zgłaszam 2 poprawki. Jedna poprawka nie pozwala tym sędziom łączyć pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości i zasiadania w Krajowej Radzie Sądownictwa, a druga nie pozwala tym sędziom wchodzić w skład grupy 25 sędziów, którzy zgłaszają kandydata, ponieważ oni sędziami nie są. Oni mogą wchodzić w skład grupy 2 tysięcy obywateli, jeżeli zechcą. Takie 2 poprawki zgłaszam. I to jest test. To jest, Panie Ministrze, test. Bo ja się poważnie obawiam, że… Muszę powiedzieć, że ja znacznie wyżej oceniam intencje prezydenta niż ministra Ziobry, znacznie wyżej. Uważam, że przy doborze… Tam, gdzie to od niego będzie zależało, będzie znacznie bardziej obiektywny. Niestety w dalszym ciągu te rozwiązania, które w tej chwili są, mogą doprowadzić do tego, że prezydent nie będzie miał nic do powiedzenia poza tym, że ustali regulamin Sądu Najwyższego i będzie mógł wybrać spośród 5 kandydatów prezesa, pierwszego prezesa. Ta Krajowa Rada Sądownictwa będzie potem wybierała chyba 60% składu, bo po uwzględnieniu tego wieku emerytalnego pozostanie bodajże 40%. Tak więc będzie wybierała 60% składu.
I tu przechodzę do sprawy, o której tutaj mówiono, czy mogą wybierać posłowie, czy nie mogą wybierać posłowie, czy to jest zgodne, niezgodne itd. Panie Ministrze Mucha, moim zdaniem… No, moje zdanie jest tu najmniej ważne. To jest po prostu niezgodne z konstytucją i nie ma się co upierać po prostu. Przecież już tu było… Pan przewodniczący Zawistowski dokładnie o tym mówił, powiązał to z innymi artykułami. Ja chcę jeszcze przytoczyć wykładnię autentyczną. Otóż sięgnąłem, bo byłem członkiem komisji konstytucyjnej… A tak na marginesie, z tego, co sprawdziłem, wynika, że jestem dzisiaj jedynym członkiem komisji konstytucyjnej, który w parlamencie, w Sejmie i Senacie, pozostał. Ta sprawa nie była tam omawiana szczegółowo, bo była dla wszystkich jasna. Jest coś takiego w prawie – pan najlepiej to wie – że tego, co jest jasne, się nie tłumaczy. Znalazł się fragment, który pokazuje, dlaczego ta sprawa była jasna.
Otóż w dyskusji przed głosowaniem nad zatwierdzeniem tego artykułu wypowiada się poseł Stanisław Rogowski, który było członkiem komisji, i powiada tak: mam pytanie do ekspertów w sprawie składu Krajowej Rady Sądownictwa. Dalej: skoro w odpowiednim artykule przewidzieliśmy istnienie sądów administracyjnych, to czy w artykule dotyczącym krajowej rady po wyrazach „sądów powszechnych” nie należy dodać „sądów administracyjnych”? I dalej: chodzi o to, ażeby sędziowie tych sądów mieli prawo wyboru swoich reprezentantów do Krajowej Rady Sądownictwa.
Chodziło o to, że w pierwszej wersji nie było tych sądów administracyjnych, były tam tylko sądy powszechne, Sąd Najwyższy, wobec czego w Krajowej Radzie Sądownictwa nie byłoby nikogo z sądów administracyjnych. Dlatego właśnie poseł pytał, czy nie należy tego poszerzyć, tak aby sędziowie tych sądów mogli wybrać swoich przedstawicieli. I to było oczywiste sformułowanie, nikt tego nie zakwestionował, nikt nie powiedział: ale zaraz, zaraz, chwileczkę, wcale nie jest powiedziane, że będą wybierać sędziowie itd. Po prostu dla wszystkich to było jasne. Ja już pomijam zdanie wszystkich tych instytucji… O tym już była mowa. No naprawdę, proszę państwa, nie można twierdzić, że jest tu jakiś kamień filozoficzny. Ale czy gdyby udało się zmienić konstytucję i poszlibyśmy w kierunku wybierania przez parlamentarzystów, to byłby to jakiś dramat? Otóż w tym kształcie, w jakim to jest w tej chwili, to, jak już powiedziałem, tak, byłby, dlatego że skład listy kandydatów może być po części niepokojący. Jednak gdyby było powiedziane, że sędziowie, i wyłącznie sędziowie, wybierają kandydatów, i że wybierają większą liczbę kandydatów niż jest miejsc, a parlamentarzyści spośród tych sędziów wybierają 15 członków KRS, to ja bym nie uznał, że to jest jakieś odstępstwo od reguł, absolutnie. Niestety tak nie jest. Owszem, wybiera 25 sędziów czynnych, wybiera 25 sędziów delegowanych, bo ich się tu nie wyklucza, chyba że przyjmiemy poprawkę, no i wybiera jeszcze 2 tysiące obywateli. Te 2 tysiące obywateli brzmi bardzo demokratycznie. Tylko, proszę państwa, przecież zwykły obywatel nie zna żadnego sędziego, chyba, że miał jakąś sprawę, ale… No przecież nie zna. W związku z tym dlaczego on ma głosować akurat na tego albo na tamtego, a raczej, przepraszam, podpisać się pod jego kandydaturą? Dlaczego? Stanie się tak tylko wtedy, gdy nastąpi jakaś akcja, akcja, która będzie miała także charakter polityczny, no nie da się ukryć. Różnego rodzaju organizacje, choćby Kluby „Gazety Polskiej”, a myślę, że ojciec dyrektor Tadeusz Rydzyk też nie pozostanie bierny… A więc pojawią się tacy kandydaci. Ci kandydaci też znajdą się na listach i mogą zostać wybrani nawet w sporej liczbie. Tu były obawy, czy oni w ogóle zostaną wybrani. Ja nie mam takich obaw. Uważam, że to jest właśnie sposób, który może zniekształcić tę listę. Dlatego, Panie Ministrze, powiem tak. Jest jeszcze chwila, jeszcze nie głosujemy. Jeden sygnał z Pałacu Prezydenckiego w tej sprawie i te poprawki będą przyjęte. Dziękuję. (Oklaski)
Źródło: Senat
Powrót do "Wystąpienia" / Do góry