Nie będę snuł rozważań o charakterze kombatanckim, chociaż pewnie mógłbym sporo powiedzieć na ten temat. Byli ludzie, którzy poświęcili więcej ode mnie i wycierpieli znacznie więcej. W ogóle nie byłem zwolennikiem jakiejś rozwiniętej dyskusji historycznej w tej sprawie, ponieważ albo nie jesteśmy historykami, albo, jeśli jesteśmy, jeśli ktoś tu jest historykiem, to z reguły reprezentuje jakąś określoną opcję, którą tu prezentuje. I tego rodzaju debata – zwłaszcza wtedy, kiedy mówi się o sprawach bardzo delikatnych – grozi tym, że to, co chcemy osiągnąć przy pomocy tej uchwały, to znaczy oddanie hołdu, czci tym, którzy narażali swoje zdrowie, życie, czy tym, którzy zostali pokrzywdzeni, to wszystko znika, a pozostaje tylko nasza tradycyjna polska kłótnia. No, ale stało się, jak zwykle zresztą… Chcę więc po prostu się ustosunkować do pewnych kwestii, żeby nie pozostały tak zawieszone.
Kiedy pan senator Żaryn przedstawiał tutaj pewną filozofię dotyczącą tego, skąd wziął się opór, w jaki sposób rodziły się postawy dysydenckie, podkreślał tutaj rolę Kościoła. Oczywiście nie neguję tej roli. A jeżeli chodzi o tych młodych ludzi, którzy później zwani byli „komandosami”, to stwierdził, że oni nie dyskutowali o Dmowskim, o Piłsudskim, tylko o tym, czy rację miała Róża Luksemburg, czy może Bernstein, a może Marks itd., itd. Nie ma tutaj pana senatora – ale przeczyta to sobie, jak będzie chciał – a ja spieszę go poinformować… On wtedy, w roku 1968, miał 10 lat, a wtedy, kiedy my zaczynaliśmy te dyskusje, miał 4 lata, więc, jak sądzę, nie mogło to do niego dotrzeć. Otóż my zaczynaliśmy w 1961 r. od Klubu Poszukiwaczy Sprzeczności. On był założony przez wywodzących się z rodzin przede wszystkim przedwojennych komunistów młodych ludzi, którzy byli uczeni przez swoich rodziców, że socjalizm to jest piękny ustrój, piękny ustrój, który głosi wspaniałe hasła – i rzeczywiście takie hasła głosił. Ale właśnie dlatego, że byli w ten sposób uczeni, a jednocześnie widzieli, jak wygląda rzeczywistość, narastał w nich bunt. I ten Klub Poszukiwaczy Sprzeczności – który został założony w 1961 r. – a raczej jego nazwa właśnie to oddaje. My naprawdę nie dyskutowaliśmy tam o Róży Luksemburg, my tam dyskutowaliśmy o historii, o Katyniu, my tam zapraszaliśmy księdza, żeby porozmawiać z tym księdzem o tym, jaki jest pogląd Kościoła na różne sprawy. My po prostu wchodziliśmy w zakazane rejony i zresztą dlatego po 2 latach ten klub został zlikwidowany. Gdybyśmy dyskutowali o Róży Luksemburg, to z całą pewnością moglibyśmy sobie dyskutować jeszcze długo. Z tego klubu wywodzili się ludzie, którzy potem włączali się na różnych etapach w protesty, w sprzeciw. Tak więc tę sprawę chciałem najpierw wyjaśnić.
Pan senator Żaryn stwierdził również, że opinia o Polsce jako o kraju antysemickim była ugruntowywana czy wręcz przekazywana przez tych, którzy wyjechali. Otóż jeżeli na fali nagonki antysemickiej wyjeżdżało 13 czy 15 tysięcy ludzi, to mogli się znaleźć wśród nich – i na pewno tacy byli – którzy takie tezy głosili. Ale to jest całkowita nieprawda. Ci ludzie oczywiście mieli ogromne poczucie krzywdy, ale ich przywiązanie do Polski, ich patriotyzm nie mogą być dzisiaj negowane. Ja z tymi ludźmi miałem wielokrotnie do czynienia, właśnie z tego względu, że w pewnym okresie razem z nimi działałem, i wielokrotnie słyszałem od nich, co robią na obczyźnie, jakie działania podejmują dla obrony dobrego imienia Polski, w różnych sprawach, dla propagowania różnych polskich osiągnięć itd. Dobrych parę lat temu byłem przewodniczącym sejmowej Komisji Łączności z Polakami za Granicą, miałem oczywiście bardzo wiele kontaktów z Polakami za granicą, z Polonią, i wielokrotnie opieraliśmy się właśnie na emigrantach marcowych, którzy byli bardzo pomocni w różnych sprawach. Tak więc absolutnie zaprzeczam, protestuję przeciwko tego rodzaju stwierdzeniom. No, z jednej strony oddaje się im część, bo krzywda itd., a z drugiej strony mówi się, że zachowali się nieładnie. No więc nie, to jest nieprawda.
Jest również kwestia tego rodzaju… Pan senator Ryszka przedstawił tutaj pewną koncepcję czy pewien pogląd, zgodnie z którym tak naprawdę to tak: przede wszystkim wśród tych wyjeżdżających… Pan tu przedstawił różne liczby, do końca nie było to jasne, ale jakby wynikało z tego, że w zasadzie w znacznej części wyjeżdżali różni stalinowcy, prześladowcy itd., itd. Takich osób wśród tych wyjeżdżających było może 2%, może 3%. Reszta to były zwykłe rodziny. To, że ktoś pracował w ministerstwie jednym czy drugim – nie mówię o Ministerstwie Spraw Wewnętrznych – był dyrektorem departamentu… To co? Ale w związku z tym to była późniejsza teza Moczarowska: to są właśnie wszyscy ci, którzy was gnębili, oni wyjechali, więc nie ma po prostu co żałować. I to jest właśnie kolejna nieprawda, kolejny mit.
Tak na marginesie chciałbym państwu powiedzieć, tym, którzy tak nie do końca w to wierzą, że w tej wersji, którą przygotował senator Żaryn – a do niego przecież macie państwo zaufanie – było jasno napisane, że wyjeżdżającymi byli, wbrew propagandzie, nie zbrodniarze komunistyczni, ale zwykłe rodziny. Czas więc wreszcie skończyć z tym upowszechnianiem tego szkodliwego i krzywdzącego mitu.
Dlaczego wyjeżdżali? Pan senator Ryszka powiedział: no, dostali przecież jakieś pieniądze, wyjeżdżali, właściwie krzywda im się nie działa itd. No, to jest takie podejście, że są Polacy, którzy są przywiązani do ojczyzny i oni nigdzie nie wyjadą, a jak ich ktoś szykanuje, to i tak nie wyjadą, i są tacy, którzy nie są z nią tak związani, więc wyjeżdżają. Otóż sytuacja była taka, że ci ludzie nagle poczuli się obcy w naszym kraju. Słynny był przypadek – to jest tylko taki mały sygnał – kiedy Marek Edelman, przecież bohater polski, żydowski, bohater getta, Marek Edelman lekarz przyszedł do swojego szpitala do pracy, a cieć, który tam stał na bramce, powiedział: Żydów nie wpuszczamy. Ci ludzie słyszeli coś takiego. Ja to wiem, bo ja byłem poniekąd tego świadkiem. W związku z tym oni się poczuli obcy. Żadnego zatrudnienia oczywiście, żadnej pracy… I na dodatek coś w rodzaju takiego odsuwania się ludzi od nich. Owszem, niektórzy byli twardzi. Niektórzy byli twardzi i powiedzieli: nie wyjadę, żeby nie wiem co, m.in. Michnik taki był…
Tak, Bielecki. I wiele innych osób, absolutnie tak. Ale, no cóż, nie każdy. Oby nikt z nas nigdy nie był w takiej sytuacji we własnym kraju.
Jest teraz taka wystawa w Muzeum Historii Żydów Polskich „Polin”, nazywa się „Obcy w domu”. Była tam wewnątrz długa dyskusja na temat tytułu tej wystawy. Przyjęto w końcu taki tytuł. Na jego temat wypowiedział się premier Morawiecki. Premier Morawiecki powiedział: no, jakże to taki tytuł, przecież Żydzi nie byli u nas obcy, przecież przez 800 lat byli itd. No ale problem polega właśnie na tym, że w tym momencie zostali potraktowani jak obcy – i do tego się sprowadza ten tytuł. Premier Morawiecki stara się za każdym razem przedstawić sprawy nie tak, jak wyglądają, łącznie z jego słynnym powiedzeniem, że w 1968 r. nie było Polski. W 1968 r. – ja mogę powiedzieć – nie było premiera Morawieckiego, bo się urodził w tym roku. Więc może lepiej ostrożniej, przecież nie w taki sposób mamy dyskutować o przeszłości.
Albo mówi się, że byli Polacy i komuniści. Tymczasem niestety, byli także komuniści Polacy. Tego rodzaju rozróżnienie pokazuje, że jest naród, który jest odrębny i który jest bardzo dobry, bohaterski, ma gen wolności itd., itd., a z drugiej strony jest jakaś garstka, która manipuluje… No nie. Z nas wyrośli przecież w ciągu tych setek lat bohaterowie i różni podlece.
I chciałbym powiedzieć, że podzielam ten głos senatora Rulewskiego, że gdyby to miała być taka inicjatywa, która łączy, to na tamtych miejscach powinni siedzieć właśnie Adam Michnik, Henryk Szlajfer… Irena Lasota…
…powinna również tam siedzieć, bo ona odczytała rezolucję i potem była szykanowana.
I pewnie jeszcze parę takich osób byśmy znaleźli. Seweryn Blumsztajn, Henryk Szlajfer oczywiście, tak. Oni tu powinni być po prostu.
No, nie ma ich. Dlatego ja z tej trybuny chcę im serdecznie podziękować, także jako ich kolega w owym czasie.
Adam Michnik był tym człowiekiem, z którym współpracowałem wiele lat i który poszedł dalej, który złożył ofiarę ze swojej wolności, który wielokrotnie siedział w więzieniu, który wtedy, kiedy Kiszczak zaproponował mu uwolnienie i wyjazd za granicę, napisał do niego obraźliwy list. A dzisiaj o tym człowieku mówi się tak, jak powiedział senator Ryszka, który wspomniał o Stefanie Michniku, delikatnie, jako o zbrodniarzu, który też wyjechał itd. A Stefan Michnik jest jego przyrodnim bratem, z którym on nie ma nic wspólnego. W ogóle o co tu chodzi, no?
A więc jemu, Henrykowi Szlajferowi, Irenie Lasocie, wszystkim tym ludziom, moim kolegom, którzy w 1968 r. bohatersko stawali przeciwko tamtej władzy i którzy ponieśli tego rozliczne konsekwencje… Moje przy nich to betka. Chciałbym im jeszcze raz serdecznie podziękować. Dziękuję. (Oklaski)
Źródło: Senat
Powrót do "Wystąpienia" / Do góry