Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wystąpienia / 01.02.19 / Powrót do "Wystąpienia"

Senat; dyskusja nad ustawą o jawności zarobków w NBP

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Pan prezes Adam Glapiński jest bardzo wrażliwy, bardzo czuły na punkcie niezależności Narodowego Banku Polskiego. I poniekąd słusznie. Tyle tylko że tu nie wystarczy wyrażać taką chęć i strofować wszystkich, którzy jego zdaniem naruszają tę niezależność, ale trzeba również w taki sposób postępować, aby ta opinia o niezależności Narodowego Banku Polskiego była umacniana, a nie osłabiana. Otóż dwa wydarzenia, które miały miejsce ostatnio – nie nazywam tego aferą, bo to słowo zastrzegam dla innych przypadków – w ostatnich tygodniach, miesiącach, faktycznie tę niezależność Narodowego Banku Polskiego podważały w tym sensie, że pan prezes Adam Glapiński wykorzystywał tę niezależność dla działań, które nie mogą zyskać aprobaty. Pierwsze z nich to było słynne spotkanie z panem Chrzanowskim i panem Czarneckim, jak wynika także z zeznań pana byłego szefa KNF, na jego życzenie. Spotkanie prezesa Narodowego Banku Polskiego z pojedynczym bankierem znajdującym się w niezwykle trudnej sytuacji finansowej musi budzić – zwłaszcza wtedy, kiedy wiemy, jakie były okoliczności jego spotkania z prezesem KNF – wątpliwości co do zasad postępowania prezesa Narodowego Banku Polskiego.
Drugi przypadek to był przypadek wynagrodzenia – do końca nie wiadomo jakiego, gdyż takiej wiadomości nie byliśmy w stanie uzyskać – pani dyrektor departamentu niemerytorycznego, tak bym to określił, a mianowicie departamentu komunikacji. Notabene działalność tej pani dyrektor w zakresie komunikacji była żadna. Ta kwota, która tam się przewijała, wynosząca w okolicach 60 tysięcy oczywiście wzbudziła słuszne oburzenie opinii publicznej, i to nie tylko takiej, powiedziałbym, szerokiej – szeroka opinia publiczna się często oburza na płace w różnych zawodach – ale także środowisk, które wiedzą, ile się płaci, ile się powinno płacić itd.
No i teraz efektem tego jest ustawa. Proszę państwa, kiedy patrzę na tę ustawę, to widzę, że mamy do czynienia z taką sytuacją, a w każdym razie z ryzykiem takiej sytuacji, jaka wystąpiła wtedy, kiedy ministrowie pobrali nagrody, które, jak powiedziała, jak wykrzyczała pani premier Szydło, słusznie im się należały. Potem się okazało, że jednak niesłusznie. Kto poniósł konsekwencje? Konsekwencje ponieśli posłowie i senatorowie, i samorządowcy. A teraz wygląda na to, że konsekwencje poniosą dyrektorzy i wicedyrektorzy departamentów w Narodowym Banku Polskim, którzy są merytorycznie znakomici i którzy powinni zarabiać naprawdę dobre pieniądze. To jest stała polityka ugrupowania rządzącego, które po prostu obraża się na krytykę, a kary w wyniku tej krytyki spadają nie na tych, co trzeba.
Jeżeli chodzi o samego prezesa, to, proszę państwa, prezes prawdopodobnie będzie zarabiał tyle, ile zarabia. I nic tego nie zmieni. Tak na marginesie: jego wynagrodzenie jest tylko w części oparte na ustawie, która mówi o wynagrodzeniu osób na stanowiskach kierowniczych – przy czym to są kwoty porównywalne z kwotami otrzymywanymi przez premiera, mniej więcej, a cała reszta jego wynagrodzenia to są premie i nagrody. I te premie i nagrody będzie on w dalszym ciągu otrzymywał. Nikt tego nie zmieni – zresztą to bardzo dobrze, co mówię, żeby sprawa była jasna. A wskaźnik 0,6 oznacza, że nikt już ponad tę granicę nie wyskoczy, wszystko jedno, czy jest świetnym fachowcem, czy mniej świetnym. A przecież sprawa nie polegała na tym. Sprawa polegała na tym, żeby w Narodowym Banku Polskim siatka płac, ale nie płac zasadniczych – bo tam siatka płac zasadniczych istnieje i jest zróżnicowana – tylko łącznych, czyli liczonych łącznie z nagrodami i premiami, była zróżnicowana, tzn. żeby najważniejsze departamenty miały górne limity usytuowane wyżej, a te, powiedzmy sobie, średnie i najmniej istotne, niżej. Czyli żeby w żadnym razie dyrektor departamentu komunikacji nie mógł dostawać więcej – wręcz przeciwnie, żeby miał raczej mniej – niż np. dyrektor departamentu, który zajmuje się prognozowaniem inflacji, co jest jedną z podstawowych, najważniejszych spraw w działalności NBP. Tymczasem ta propozycja, która jest przedkładana w tej chwili, oznacza, że… No, żeby dać przykład, powiedzmy sobie tak: jeśli prezes NBP będzie w dalszym ciągu zarabiał ze wszystkimi dodatkami 60 tysięcy zł, to tu będziemy mieli maksimum 36 tysięcy. I owszem, owszem, pani dyrektor departamentu komunikacji już nie będzie miała 60 tysięcy, będzie miała 36 tysięcy, ale takie same 36 tysięcy będą dostawali dyrektorzy departamentów merytorycznych, którzy notabene dzisiaj prawdopodobnie dostają trochę więcej – no ale już mniejsza o to… Czyli oni będą mieli tyle samo. No i na tym sprawa tu polega. I to jest nieprawidłowość! W związku z tym ubolewam nad tym. A były w Sejmie propozycje – może one wymagały jeszcze poprawek i pracy w komisji, no ale były – które odwoływały się raczej do siatki. Potem możemy publikować różne rzeczy, jeżeli bardzo chcemy… W każdym razie one wskazywały na konieczność stworzenia pewnej siatki, zróżnicowanej siatki płac ujmowanych łącznie, tj. i zarobków zasadniczych, i nagród, i premii. Niestety, tego rozwiązania tu nie ma, jest za to po prostu wskaźnik 0,6, czyli wszystkim obcinamy po równo. Nie sądzę, żeby to była dobra droga, dobre rozwiązanie, które odpowie na wszystkie wątpliwości wyrażane w związku z tą sprawą.
Jeżeli chodzi o pozostałe kwestie, np. oświadczeń majątkowych, to ja chcę powiedzieć, proszę państwa, że oświadczenia majątkowe… No, po co są oświadczenia majątkowe? Po co w ogóle zostały wprowadzone oświadczenia majątkowe? Zostały one wprowadzone dlatego, że istnieje pewna, oczywiście liczna, grupa osób sprawujących takie funkcje, że od nich zależą pewne decyzje, które mogą być podejmowane w wyniku, mówiąc wprost, korupcji. W związku z tym było takie oczekiwanie, że jeżeli ktoś z tych pieniędzy będzie korzystał, będzie np. kupował sobie samochody, jachty, mieszkania itd., no to zapytamy go, skąd on wziął te pieniądze. To jest oczywiście utopia. Doskonale wiemy, że to tak potem nie działa, ale rozumiem, że taka była motywacja, że po to są te oświadczenia.
Narodowy Bank Polski w swoim czasie nadzorował Główny Inspektorat Nadzoru Bankowego. Ten tzw. GINB podejmował decyzje, które dzisiaj podejmuje KNF. Wtedy, kiedy GINB podejmował takie decyzje, można było teoretycznie założyć, że odpowiedni dyrektorzy w Narodowym Banku Polskim mogą się, że tak powiem w cudzysłowie, kierować bodźcami innymi niż merytoryczne w podejmowaniu decyzji wobec banków komercyjnych. W takiej sytuacji te oświadczenia majątkowe miałyby jeszcze jakiś sens, ale już tak nie jest. W tej chwili cały ten nadzór jest przekazany do KNF, w związku z tym Narodowy Bank Polski nie ma już z tym nic wspólnego.
No więc pytam: o jakiej korupcji możemy mówić w stosunku do dyrektorów takich czy innych departamentów? Po co w ogóle składać te oświadczenia majątkowe? Zupełnie nie mam pojęcia. To jest pewnego rodzaju alibi. W tej oto sytuacji mówimy: dawaj oświadczenia majątkowe, no i mamy spokojne sumienie. Ktoś będzie składał te oświadczenia, a my, jak się uda, jeszcze w nie popatrzymy. W te akurat chyba nie, bo one, zdaje się, nie będą publikowane. Tak ustawa mówi. Zresztą to bardzo dobrze. Chcę państwu powiedzieć, że to szaleństwo z oświadczeniami majątkowymi naprawdę przekroczyło już w Polsce wszystkie granice. Już nawet czytać tego nie ma komu, a co dopiero wyciągać wnioski.
Tak że, konkludując, chcę powiedzieć, proszę państwa, że są w tej ustawie 2, 3 postanowienia, zwłaszcza te, które ujawnią wreszcie te dochody… No, z opóźnieniem, bo pan senator Bierecki przeciąga sprawę, ale w końcu ujawnią te dochody, no i wszyscy się, że tak powiem, nasycą. Ale jeżeli chodzi o rozwiązanie problemu, to oczywiście niczego ta ustawa nie rozwiązuje. Dziękuję.

Źródło: Senat

Powrót do "Wystąpienia" / Do góry