Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wystąpienia / 28.10.02 / Powrót do "Wystąpienia"

Sejm - Wystąpienie podczas dyskusji nad projektem uchwały o odwołaniu z funkcji marszałka Sejmu

Marszałek Sejmu RP Marek Borowski:

Panie Marszałku! Panie i Panowie Posłowie! Wysoki Sejmie! Praca marszałka Sejmu oceniana jest przez posłów praktycznie codziennie. Ze względu na daleko posuniętą jawność sposobu jej pełnienia ma ona charakter całkowicie przejrzysty dla posłów i dla opinii publicznej. W razie wniosku o odwołanie marszałka oceny dokonują posłowie, koła i kluby poselskie. Marszałek powinien w zasadzie wysłuchać tych opinii i poddać się osądowi Wysokiej Izby, która go na tostanowisko powołała i władna jest go odwołać.

Z uwagą wysłuchałem wszystkich wypowiedzi. Jeśli zdecydowałem się zabrać głos to dlatego, że mamy do czynienia z sytuacją szczególną. Dzisiejsza debata jest następstwem niewątpliwie bezprecedensowej decyzji marszałka Sejmu o użyciu Straży Marszałkowskiej w sytuacji, gdy poseł, rażąco naruszając regulamin, uniemożliwiał funkcjonowanie najwyższego organu ustawodawczego w Polsce. Wydarzenia z 16 i 17 października i wszystko to, co im później towarzyszyło, głęboko poruszyły opinię publiczną, a także - co zrozumiałe - samych posłów. Formułowane są opinie co do przyczyn tych wydarzeń, przedstawiane są recepty na przyszłość, dyskutowane są także aspekty prawne decyzji marszałka. W tej sytuacji uznałem za konieczne, aby zarówno Wysoka Izba, jak i nasi wyborcy mogli przy okazji tej debaty zapoznać się również z punktem widzenia marszałka Sejmu.

Krytyka kierowana pod moim adresem operuje dwiema grupami argumentów. Pierwsza z nich dotyczy zarzutów związanych z samym incydentem. Zostały one zawarte w uzasadnieniu do wniosku Ligi Polskich Rodzin o odwołanie marszałka. Autorzy wniosku piszą o bezprawnym - ich zdaniem - wykluczeniu z obrad posła Janowskiego, o równie bezprawnym użyciu Straży Marszałkowskiej oraz o pobiciu posłów przez tęże straż. To zrozumiałe, że tak poważnych zarzutów nie mogę pozostawić bez odpowiedzi. W związku z tym pragnę stwierdzić, że decyzja o wykluczeniu z obrad posła Gabriela Janowskiego, a następnie o użyciu Straży Marszałkowskiej podjęta została zgodnie z konstytucją i regulaminem Sejmu, po wyczerpaniu innych środków, zarówno ostrzegających, jak i nakłaniających. To tu w tej debacie, a także w innych wypowiedziach padały stwierdzenia, że zbyt długo to trwało. Trwało długo, ponieważ poszukiwałem środków polubownego załatwienia tego sporu. Są zresztą w tej sprawie dostępne stosowne opinie prawnewybitnego eksperta konstytucjonalisty prof. Winczorka, o którym tu już była mowa, i komisyjna.

W trakcie interwencji Straży Marszałkowskiej nie doszło do pobicia posłów. Słowo ˝pobicie˝ ma określony kontekst i doskonale wiemy, co to znaczy bić kogoś. Podejmując interwencję, straż w pełni dostosowała się do mojego polecenia, aby działać w sposób niezwykle wyważony i nieagresywny. W pełni potwierdza to film z przebiegu zdarzeń zaprezentowany całej polskiej opinii publicznej. Faktem jest, że kilku posłów próbowało przeszkodzić Straży Marszałkowskiej w wykonaniuzadania, jakim było wyprowadzenie posła Janowskiego (i - podkreślam - tylko posła Janowskiego) z sali posiedzeń, w związku z czym w ścisku i tłoku, w sposób absolutnie niezamierzony, mogło dojść do drobnych urazów. Przykro mi, że tak się stało, ale wina nie leży po stronie funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej.

Konkludując, nie mogę przyjąć zarzutów zawartych w uzasadnieniu do wniosku o odwołanie. Raz jeszcze pragnę oświadczyć, że decyzje, trudne decyzje, które podejmowałem, podyktowane były poczuciem odpowiedzialności za funkcjonowanie Izby. Podjąłem je w trosce o autorytet i powagę parlamentu, o konstytucyjny ład, o elementarny szacunek dla prawa, jakie sami w tej Izbie stanowimy.

Wysoka Izbo! Druga grupa argumentów krytycznych pod adresem marszałka Sejmu, wysuwana głównie przez te ugrupowania opozycyjne, które zarazem nie aprobowały postępowania posła Janowskiego, dotyczyła niedostatecznego - ich zdaniem - wpływu opozycji na tok prac Sejmu. Z subiektywnym odczuciem trudno dyskutować, trzeba je po prostu przyjąć do wiadomości i jeśli tylko jest wola dialogu, a tej nigdy mi nie brakowało, spróbować wyjaśnić sobie przyczyny takiego odczucia. Jednak gwoli sprawiedliwości godzi się przypomnieć kilka faktów.

Po pierwsze, w poprzedniej kadencji ówczesna opozycja kierowała tylko sześcioma, a i to mniej istotnymi komisjami, na łączną liczbę 28 stałych komisji. Na początku tej kadencji koalicja zaproponowała opozycji przewodniczenie w 9 komisjach sejmowych, na łączną liczbę 24 stałychkomisji, w tym tak istotnych, jak komisja gospodarki, skarbu państwa, odpowiedzialności konstytucyjnej czy do spraw służb specjalnych. Byłem zdecydowanym zwolennikiem takiego właśnie rozwiązania. Z tego punktu widzenia dzisiejsza opozycja ma więc lepsze warunki niż poprzednia do zaznaczania swojej obecności w Sejmie.

Po drugie, o czym już mówiono, krytyka dotycząca regulaminu powinna uwzględniać fakt, że marszałek i Prezydium Sejmu posługują się regulaminem uchwalonym przez poprzednią koalicję rządzącą, której wielu przedstawicieli zasiada obecnie w ławach opozycji. Obecna koalicja nie zmieniła ani jednego z tych przepisów, które obecnie opozycja krytykuje. Oczywiście regulamin nie jest świętością i można go zmieniać, uzgodniliśmy w tej sprawie tryb postępowania. Ale nie należy tworzyć wrażenia - i tego chciałbym uniknąć - że opozycja jest dyskryminowana przy pomocy przepisów wprowadzonych w tym celu przez obecną większość sejmową za aprobatą marszałka.

Po trzecie, natężenie prac legislacyjnych w pierwszym roku tej kadencji było wyjątkowo duże. Sejm uchwalił w tym czasie tylko z inicjatywy rządu aż 170 ustaw, podczas gdy w pierwszym roku poprzedniej kadencji uchwalono 90 ustaw. Przyczyną nie było jednak, jak sądzą niektórzy, ustawodawcze szaleństwo rządu, ale dwa czynniki całkiem obiektywne i uzasadnione, które 4 lata temu nie występowały: trzeba było w ciągu tego roku, tego jednego roku, przyjąć ok. 40 ustaw dostosowujących polskie prawo do prawa Unii Europejskiej i drugie tyle ustaw społeczno-gospodarczych związanych z ograniczaniem tzw. dziury budżetowej i tworzeniem warunków dla wydobycia polskich przedsiębiorstw i gospodarki z kryzysu. Takich obciążeń i takich zadań w pierwszym roku poprzedniej kadencji nie było. Podstawowym obowiązkiem marszałka Sejmu jest takie zorganizowanie prac Wysokiej Izby, aby nawet przy najtrudniejszych zadaniach nie występowały opóźnienia. Cieszę się, że to ważne dla Polski zadanie zostało wykonane i dziękujęwszystkim posłom, zarówno koalicji, jak i opozycji za ich pracę i zaangażowanie. Konieczność sprawnego zorganizowania tych prac musiała jednak pociągnąć za sobą pewne koszty własne. Część wniosków o rozszerzenie porządku obrad o informacje rządu w różnych sprawachkierowana była nie od razu na posiedzenia plenarne, lecz do właściwych komisji sejmowych, gdzie przecież istnieją też dobre warunki do uzyskania niezbędnej i szerokiej informacji. Podkreślam, że taki tryb postępowania dotyczył w równym stopniu wniosków koalicyjnych, jak i opozycyjnych izostał zgodnie przyjęty przez Prezydium Sejmu i Konwent Seniorów. Dokładnie taki sam tryb, za zgodą Konwentu, przyjęto w odniesieniu do tzw. sprawy STOEN-u. Opisywał to już marszałek Nałęcz, nie chciałbym tego powtarzać. Był przy tym bezpośrednio obecny przy rozpatrywaniu tejsprawy na każdym posiedzeniu. Jeszcze raz pragnę podkreślić - projekt uchwały, bo o projekt uchwały tu chodzi, który został zgłoszony za drugim razem, miał mieć swoje pierwsze czytanie w komisji i drugie czytanie na posiedzeniu Sejmu. Jeśli więc państwo pytacie, jak to się stało, że on się w końcu znalazł na posiedzeniu Sejmu, to znalazł się, bo miał się znaleźć. Szkoda tylko, że ustalenia Konwentu nie zostały przeniesione do posłów klubu Ligi Polskich Rodzin. Mogę wyrazić po prostużal, że nie wszyscy członkowie Konwentu Seniorów chcą dziś pamiętać o tych uwarunkowaniach i wspólnie przyjmowanych zasadach postępowania.

Po czwarte, na samym początku kadencji zapowiedziałem - i słowa dotrzymuję - zaostrzenie kryteriów dopuszczania do pierwszego czytania projektów ustaw i uchwał. Projekty były oceniane przez prawników sejmowych. Te, które nie spełniały warunków regulaminowych i ustawowych i zawierały istotne błędy legislacyjne, były zwracane autorom z prośbą o naniesienie poprawek. Wszystkie kluby były tu traktowane jednakowo, żaden nie był dyskryminowany ani preferowany ipretensje odbierałem od lewej strony sali, od prawej i od centralnej. Również ten tryb postępowania był znany i został zaakceptowany przez Prezydium Sejmu. Wszystkie skargi były niezwłocznie rozpatrywane, a ich autorzy otrzymywali stosowne wyjaśnienia wraz z ofertą pomocy ze strony Sejmowego Biura Legislacyjnego. Inna rzecz, że nie zawsze chcieli z tej pomocy skorzystać.

I wreszcie uwaga piąta, moim zdaniem najważniejsza. Mimo wszystkich ustaleń i wyjaśnień, takie czy inne ugrupowanie może z różnych powodów odczuwać dyskomfort. W pełni to rozumiem i dlatego od początku kadencji jestem stale do dyspozycji wszystkich, którzy chcielibyprzedyskutować ze mną jakiś problem. Wielu posłów, także dziś siedzących na tej sali, indywidualnie korzystało z tej możliwości i myślę, że nie mają powodu do niezadowolenia. Nie pamiętam natomiast, aby przewodniczący opozycyjnych klubów parlamentarnych kiedykolwiek zgłaszali tak zasadnicze - jak to się obecnie przedstawia - uwagi krytyczne co do roli opozycji. Nie tylko zresztą nie zgłaszali, ale w ciągu całego roku w ogóle nie odczuwali potrzeby kontaktu z marszałkiem Sejmu. Szkoda. Można tylko snuć domysły, dlaczego tak było, ale dziś chciałbym patrzeć raczej w przyszłość niż w przeszłość i wyrazić przekonanie, że ten okres mamy już za sobą.

Wysoka Izbo, tyle wyjaśnień w sprawach szczegółowych. Poświęciłem im sporo miejsca po to, aby nasi posłowie i wyborcy nie pozostali sam na sam z rozmaitymi zarzutami wysuwanymi ostatnio pod adresem marszałka Sejmu.

Rok, który upłynął od wyborów, skłania wszakże do szerszej refleksji nad stanem i kondycją naszego Sejmu i szerzej - polskiego parlamentaryzmu. Refleksje takie były tu zresztą czynione przez moich poprzedników, przez przedstawicieli klubów i kół. Pierwsze spostrzeżenie jest niestety dość przykre. Od początku obecnej kadencji mamy w Izbie do czynienia ze świadomie podejmowanymi próbami obniżenia rangi Sejmu i paraliżowania mechanizmów demokratycznych. Sejm nie musi być Wersalem, ale musi być miejscem, gdzie w najtrudniejszym choćby dialogu i sporze powstaje litera i duch prawa obowiązującego wszystkich obywateli Rzeczypospolitej. Parlament to miejsce, w którym przedstawić można każdą rację i toczyć każdy spór. Posłowi nie wolno robić tylko jednego- uniemożliwiać prowadzenia sporu, dyskusji, debaty. Ktoś, kto tak czyni, łamie nie tylko regulamin Sejmu, taki poseł łamie rzecz świętą dla człowieka wiary i dla człowieka honoru - swoje ślubowanie poselskie. Poseł, który wkracza do tej Izby z zamiarem sparaliżowania jej prac, sprzeniewierza się wyborczym zobowiązaniom i treści poselskiego mandatu. Powtórzę zatem to, co już mówiłem, bo zdania w tej sprawie nie zmieniłem: na to nie może być zgody. Przede wszystkim w przeważającej większości nie dają także na to zgody nasi wyborcy, obywatele Rzeczypospolitej. Wystąpiło niezwykłe, zaskakujące zjawisko: przebudziła się opinia publiczna. Listy, e-maile, apele i stanowiska różnych gremiów i organizacji napływały bez przerwy. Jest dzisiaj moim dobrym prawem, aby z tego miejsca podziękować tym wszystkim, którzy w ostatnich dniach skierowali do mnie - lub w formie listów otwartych - wyrazy swego poparcia i solidarności. Byli wśród nich współtwórcy polskiej demokracji, ludzie dawnej opozycji demokratycznej, byli posłowie z różnych partii politycznych, ludzie nauki i kultury, ale przede wszystkim - jak to się zwykło mówić - zwykli obywatele, ludzie różnych zawodów, z dużych miast, miasteczek i wsi. Tylko część tych inicjatywpochodziła od sympatyków opcji politycznej, którą reprezentuję. Większość zaczynała się od słów: Jestem wprawdzie zwolennikiem innej partii, ale w tej sprawie... Odczytuję te głosy przede wszystkim jako dowody troski o wizerunek polskiego, suwerennego Sejmu, któremu na co dzień opinia publiczna nie szczędzi krytyki, wiemy o tym najlepiej, ale w chwilach takich jak ostatnie wydarzenia w Izbie reaguje żywo i z niepokojem, okazując silne przywiązanie do tej najważniejszejdemokratycznej instytucji w naszym kraju.

Panie i Panowie Posłowie! Odczytajmy właściwie to, co mówią nam nasi wyborcy. To jest wielka szansa dla naszego Sejmu, możemy ją wspólnie wykorzystać albo zaprzepaścić. Odnoszę wrażenie, że mozolnie i z trudem, ale jednak zaczynamy od kilku dni iść tą pierwszą, lepszą drogą.Z satysfakcją pragnę powiedzieć, że w dniach poprzedzających dzisiejsze posiedzenie Sejmu zarówno opozycja, jak i sejmowa koalicja, także z moim udziałem, poszukiwały aktywnie takich właśnie rozwiązań.

Nie idzie tu jednak wyłącznie o zmiany w regulaminie Sejmu. Te są ważne, ale chciałbym też powiedzieć, że tym zmianom powinny towarzyszyć nam wszystkim głębsze przemyślenia o stosunkach panujących w Sejmie. W 1997 roku, kiedy uchwalaliśmy konstytucję Rzeczypospolitej, wydawało się, że powstają zręby porozumienia ponad podziałami. Pozwolę sobie powiedzieć, jako poseł zasiadający w Sejmie od pierwszej jego kadencji, że jednak od kilku lat mamy też do czynienia w Izbie właśnie z kryzysem wewnątrzsejmowego, jeśli można tak powiedzieć, dialogu, dialogu pomiędzy koalicją a opozycją - tamte jaskółki gdzieś zniknęły - potrzebnego dialogu, aby lepiej rozumieć swoje racje. Trzeba stworzyć warunki dla takiego dialogu o sprawach dla przyszłości Polski najważniejszych. Opozycja domaga się od koalicji, aby ta poszerzyła możliwości jej wpływu na tok spraw w Sejmie. Należy to przedyskutować. Zamierzam zresztą, jeśli Wysoka Izba pozwoli, przedstawić w najbliższym czasie w tej sprawie konkretne propozycje. Ale z drugiej strony koalicja domaga się, aby opozycja uznała wreszcie wynik demokratycznych wyborów i odstąpiła od niektórych określeń i epitetów, których z upodobaniem używa wobec partii koalicyjnych od lat, a które nie tylko są obraźliwe, ale zupełnie nieadekwatne do rzeczywistości. Generalnie, partie szanujące reguły demokracji i przynajmniej deklarujące zrozumienie znaczenia kultury politycznej we wzajemnych stosunkach powinny na ten temat trochę ze sobą porozmawiać. Z apelem o taki właśnie dialog zwracam się do wszystkich ugrupowań zasiadających w Sejmie - do koalicji i do opozycji, podkreślam, do wszystkich bez wyjątku. Chętnie będę takiemu dialogowipatronował, oczywiście jeśli Wysoka Izba uzna, że powinienem nadal sprawować swoją funkcję. Taki dialog potrzebny jest bowiem nie tylko posłom, on jest przede wszystkim potrzebny Polsce. A czy jest możliwy?

W tym miejscu proszę pozwolić mi na jedyną w tym wystąpieniu osobistą refleksję. Gdy następnego dnia po decyzji o użyciu Straży Marszałkowskiej poddany zostałem bezpardonowej niekiedy krytyce, wielu posłów jasno i zdecydowanie poparło moją decyzję. To zrozumiałe, że byliwśród nich przede wszystkim posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Unii Pracy. Wyrażam im z tej trybuny wdzięczność i podziękowanie. Taki sam pogląd wyrażali jednak także inni posłowie, w tym opozycyjni. To fakt napawający otuchą, upewniający, że polityka może być oparta także na wartościach, a nie tylko na zmiennych kalkulacjach, że w sprawach zasadniczych możliwe jest porozumienie ponad podziałami. To dobry sygnał dla naszych rodaków.

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie i Panowie Posłowie! Powiedziałem z tej trybuny, że marszałek jest sługą Sejmu i konstytucji. W tym stwierdzeniu pragnąłem zawrzeć moje przekonanie, że ten szczególny rodzaj służby publicznej wiąże się z respektowaniem ustalonych zasad i norm, wedle których pełnić ją należy, bez względu na konsekwencje. Mam wolę i siłę, aby tę i tak właśnie rozumianą służbę nadal pełnić, ale decyzję w tej sprawie podejmie Wysoka Izba. Dziękuję.


Źródło: Kancelaria Sejmu - stenogram

Powrót do "Wystąpienia" / Do góry