Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wystąpienia / 09.09.04 / Powrót do "Wystąpienia"

Sejm; Wystąpienie w debacie na temat nowelizacji ordynacji wyborczej do Sejmu i Senatu

Panie Marszałku! Wysoka Izbo!
Przypadł mi w udziale obowiązek - świadomie używam słowa "obowiązek", a nie "zaszczyt" - zainaugurowania debaty w sprawie bardzo specyficznej. Debaty, w toku której nikt z tu obecnych, którzy będą po mnie się wypowiadali, ani z tych, którzy będą jej na tej sali słuchali, nie będzie odczuwał jakiejś specjalnej przyjemności, a raczej będzie odczuwał pewien rodzaj zażenowania. Są jednak takie sprawy, które trzeba poruszyć bez względu na to, jakie uczucia w nas wywołują. W tym przypadku chodzi bowiem o coś, co można by określić jako skutek upadku obyczajów. Jak wiemy, zdarza się to w wielu warstwach społecznych i dość często w historii się zdarzało, ale jest to najbardziej dotkliwe i w największym stopniu nie do przyjęcia, jeżeli zdarza się wśród ludzi, którzy powinni cieszyć się nieposzlakowaną opinią. Są takie zawody, stanowiska, funkcje. Dotyczy to między innymi, a może w szczególności, godności posła, godności senatora.

Kiedy w 1997 r. uchwalaliśmy obowiązującą dzisiaj konstytucję, jak również - w owym czasie i nieco później, wraz z poprawkami - Ordynację wyborczą do Sejmu i do Senatu, nie przypuszczaliśmy, że trzeba tam zawrzeć przepisy, które blokowałyby dostęp do Wysokiej Izby, do obu Wysokich Izb, osobom karanym sądownie i które by pozbawiały ich mandatu wtedy, gdyby sprzeniewierzyły się ślubowaniu i gdyby zostały skazane wyrokiem sądu w trakcie sprawowania tego mandatu. Takie przepisy na poziomie ordynacji wyborczej się nie znalazły - chociaż owszem, znalazły się w ordynacji wyborczej samorządowej - nikt jednak nie przypuszczał, że w stosunku do osób, które będą się ubiegać o godność poselską, senatorską, które będą sprawować ten zaszczytny mandat, takie przepisy trzeba wprowadzić.

Minęło kilka lat i dzisiaj jesteśmy świadkami sytuacji, która bardzo szybko zmierza do skompromitowania idei demokracji. Mamy oto do czynienia z sytuacją, w której poseł - od tej pory będę mówił poseł, ale proszę zawsze dodawać: także senator - skazany wyrokiem sądu za przestępstwo z winy umyślnej, z oskarżenia publicznego, może nadal sprawować mandat. Powiem więcej, może go sprawować - oby do tego nigdy nie doszło - także zza krat.

Jeszcze jako marszałek Sejmu byłem pytany wielokrotnie przez dziennikarzy o to, czy Prezydium Sejmu przygotowało już odpowiedni regulamin na taką okoliczność, ponieważ sprawy się toczą. Próbowano wyciągnąć ode mnie jakieś szczegóły. Oczywiście każdy szczegół w tej dziedzinie oznaczał ośmieszanie parlamentu. W związku z tym nie tylko w Socjaldemokracji Polskiej, ale także w innych ugrupowaniach powstało przekonanie, że temu niedobremu, nienormalnemu stanowi trzeba położyć kres. Zbyt dużo jest takich przypadków i jeśli nie zadziałamy zdecydowanie, to może dojść do takiej sytuacji, w której fakt, iż ktoś obciążony wyrokiem sądowym kandyduje, albo fakt, że ktoś obciążony wyrokiem sądowym sprawuje mandat, stanie się normalnością w tym sensie, że ludzie nie będą widzieli w tym nic złego.

Dziennikarze pytali mnie podchwytliwie: no, dobrze, ale dlaczego właściwie zabraniać kandydowania ludziom obciążonym wyrokami sądowymi, jeśli to przecież wyborcy o tym decydują? Jeśli wyborcy chcą wybrać takiego posła, to niech go wybiorą. Otóż, proszę państwa, zawsze są sytuacje i zawsze są ludzie, którzy godzą się na postępowanie nieetyczne czy na postępowanie wręcz niegodziwe, ale to nie znaczy, że trzeba się temu biernie przyglądać. Jeśli politycy, którzy są za to odpowiedzialni - bo tylko oni mogą to zmienić - tolerowaliby to w dalszym ciągu, to mogłoby dojść do tego, o czym powiedziałem przed chwilą: patologia stałaby się normą. Odwrócenie tego stanu rzeczy byłoby praktycznie niemożliwe. Można więc powiedzieć, że jest najwyższy czas, aby takie działania podjąć.

Projekt ustawy, który wnosimy, nie jest nadmiernie rozbudowany. Sprowadza się w gruncie rzeczy do dwóch kwestii. Mianowicie, do przepisu, który pozbawiałby posła mandatu w przypadku skazania go prawomocnym wyrokiem sądu za przestępstwo z winy umyślnej ścigane z oskarżenia publicznego. Pozbawienie mandatu - nazywamy to utratą mandatu w odróżnieniu od wygaśnięcia mandatu - następowałoby po powzięciu wiadomości o wyroku. Ogłaszałby to bez zbędnej zwłoki marszałek Sejmu.

Takie propozycje były wysuwane już wcześniej i nawet były zgłaszane w formie ustawowej. Pojawiły się jednak propozycje dalsze, które wynikają z tej pierwszej. Mianowicie, gdyby ograniczyć się tylko do pozbawienia mandatu posła skazanego wyrokiem sądu, to wówczas powstawałby pewien problem logiczny, czy też paradoks polegający na tym, że oto poseł, który w trakcie sprawowania kadencji straci mandat z powodu popełnienia przestępstwa, byłby w jakiś sposób ukarany i napiętnowany, ale jednocześnie inny obywatel, który popełniłby takie samo przestępstwo i tak samo zostałby skazany, mógłby za chwilę spokojnie kandydować i zostać posłem. Obrażałoby to poczucie przyzwoitości obywatelskiej i naruszałoby zasady logiki. Dlatego naturalną konsekwencją wyjścia z propozycją pozbawienia mandatu posła, który go sprawuje, była także propozycja, aby postawić bariery na drodze do kandydowania w przypadku osób, które za podobne przestępstwa zostały skazane w identycznym trybie. I to jest właśnie ten drugi przepis, który znajduje się w propozycji nowelizacji ordynacji wyborczej zgłoszonej przez Socjaldemokrację Polską.

Inne przepisy mają charakter bądź porządkowy... Wspomniałem już o tym, że od tego momentu chcielibyśmy, żeby odróżniać utratę mandatu od wygaśnięcia mandatu. Wygaśnięcie ma charakter naturalny, a w każdym razie niezwiązany z żadnym niegodziwym postępowaniem. Utrata jest związana z niedopełnieniem różnego rodzaju obowiązków czy - jak w tym przypadku - ze skazaniem. Oczywiście, muszą się znaleźć przepisy dotyczące egzekwowania tych zakazów - przedstawiania komisji wyborczej odpowiednich zaświadczeń z rejestru skazanych, po to, by można było stwierdzić, czy kandydat ma zdolność do kandydowania, czyli po prostu prawo wybieralności. To są te kwestie, które znalazły się w projekcie, plus różnego rodzaju formalne zmiany, które zapobiegałyby sprzecznościom mogącym się pojawić w tej ustawie. Rozwiązanie to jest popierane przez prawie wszystkich obywateli, którzy nie tylko w wypowiedziach, ale i w różnych sondażach są w tej sprawie bardzo zdecydowani.

W zasadzie można by powiedzieć, że sprawa jest oczywista - powinniśmy szybko przystąpić do pracy i uchwalić te przepisy. Oczywiście, w pracach nad ustawą, przy formułowaniu konkretnych przepisów zawsze pojawiają się pewne problemy i wątpliwości, dokonuje się różnych uściśleń. To wszystko jest do zrobienia w trakcie prac komisji. Nasuwa się przy tym pytanie, czy sformułowanie: "skazany za przestępstwo z winy umyślnej, ścigane z oskarżenia publicznego" nie jest pojęciem zbyt szerokim; może należałoby je zawęzić. To są oczywiście kwestie do omówienia.

Jak powiadam, na tym można by zakończyć. Konieczna byłaby jeszcze zmiana uchwały o regulaminie Sejmu. Również taki projekt przygotowaliśmy - chodzi o drobną zmianę. Można by zakończyć, gdyby nie jedna kwestia, która zresztą ostatnio stała się także przedmiotem publicznej wymiany poglądów. Mianowicie chodzi o to, czy te propozycje mogą być wprowadzane ustawą zwykłą, czy mówiąc krótko - nie naruszają konstytucji, a zatem czy nie należałoby najpierw zmienić odpowiedniego przepisu konstytucji. Socjaldemokracja przeprowadziła w tej sprawie bardzo gruntowne badanie. Wydaje mi się, że pokusiliśmy się o analizę najbardziej szczegółową w porównaniu z przeprowadzonymi przez innych wnioskodawców, którzy będą po mnie zabierali głos. Takie analizy przeprowadziło również Prezydium Sejmu. Otóż opinie w tej sprawie, ale nie tylko opinie - z opiniami zawsze łatwiej jest polemizować, choć wtedy, kiedy są one dość jednolite, nie radziłbym - bo jest także wyrok trybunału w podobnej sprawie oraz komentarz wybitnego polskiego prawnika, chyba najwybitniejszego konstytucjonalisty, profesora Garlickiego, do konstytucji, który również do tej kwestii się odnosi. Jest także coś, co nazwałbym zdrowym rozsądkiem, którego nigdy nie należy się wyzbywać, gdyż jest zawsze przydatny. W tych propozycjach mamy dwie kwestie: jedna to pozbawienie mandatu posła, który w czasie sprawowania mandatu został skazany w trybie, o którym mówiłem, druga - to ograniczenie prawa wybieralności, a więc zastosowanie przepisów do kogoś, kto nie jest posłem, nie jest senatorem, ale się wybiera do tych izb, chciałby kandydować, a tu przepis staje na przeszkodzie. Otóż w tej pierwszej sprawie zdania konstytucjonalistów są raczej zbieżne i idą w kierunku uznania możliwości uregulowania tego ustawowo. Wynika to głównie z faktu, iż przypadki, w których poseł traci mandat, nie są ujęte w pewnym katalogu skończonym w konstytucji. Jest to bardzo istotne, bo jeśli konstytucja określa jakąś sprawę bardzo wyraźnie i nazywamy to katalogiem skończonym, to wtedy istnieje oczywiste domniemanie, że nie można konstytucji traktować rozszerzająco - to jest zresztą w ogóle zasada podstawowa i nienaruszalna - i trzeba trzymać się tego, co tam jest zapisane. Jeśli nie ma takiego katalogu, jeśli pewne rozwiązania są związane z określonymi sytuacjami i nie tworzą spójnej całości, wówczas można - oczywiście jeśli nie narusza to innych przepisów - próbować uregulować dany problem zwykłą ustawą. Jeżeli chodzi o utratę mandatu poselskiego, to takiego katalogu wyraźnego nie ma. Są przepisy, które mówią o niepołączalności mandatu, a więc jeśli zostało się wybranym na przykład na funkcję prezesa Narodowego Banku Polskiego, co miało miejsce w tym Sejmie, to trzeba zrezygnować z mandatu; jeśli zostało się wybranym do Rady Polityki Pieniężnej, też trzeba zrezygnować z mandatu. Są sytuacje inne: ktoś, kto jest na przykład sędzią, startuje w wyborach, otrzymuje mandat, musi zrezygnować z zawodu. Tak więc nie ma połączalności pewnych funkcji. Jest też przepis, bardzo specyficzny, który mówi o tym, że poseł traci mandat wtedy, kiedy osiąga korzyści z prowadzenia działalności gospodarczej, obracając środkami publicznymi, ale pod warunkiem że czyni to w sprzeczności z określoną ustawą - taka ustawa jest. Tak więc opinie i komentarze, które sporządzono na tę okoliczność i które opracowane zostały wcześniej, zgadzają się z tym, że można tego rodzaju przepis wprowadzić zwykłą ustawą.

Inaczej przedstawia się sprawa, jeśli chodzi o ograniczenie prawa wybieralności. Tutaj konstytucja zawiera katalog zamknięty. Warto przytoczyć te sformułowania, pokazują one bowiem jasno, kto może, a kto nie może kandydować do Sejmu albo do Senatu. Art. 99 mówi, że: "Wybrany do Sejmu może być obywatel polski mający prawo wybierania, który najpóźniej w dniu wyborów kończy 21 lat." Analogiczny przepis odnosi się do Senatu, mówi się w nim tylko o ukończeniu przez obywatela 30 lat. Z powyższych przepisów wynika, że: po pierwsze, ma to być obywatel polski, po drugie, ma ukończyć określony wiek. Można jeszcze powiedzieć, że te przepisy mają charakter pozytywny - to znaczy określają, kto może, a nie ma przepisów negatywnych. Przepisy negatywne moglibyśmy ustalić gdzie indziej, gdyby nie to, że jest tu jeszcze sformułowanie "mający prawo wybierania". Tymczasem o tym, kto ma prawo wybierania, mówi art. 62. Czytamy w nim, iż jest to oczywiście obywatel polski, jeżeli najpóźniej w dniu głosowania kończy 18 lat, zaś prawo udziału w referendum oraz prawo wybierania nie przysługuje osobom, które prawomocnym orzeczeniem sądowym są ubezwłasnowolnione lub pozbawione praw publicznych albo wyborczych. Mamy więc przesłankę pozytywną, która może być traktowana jako niekompletna i można ją uzupełniać o przesłanki negatywne, ale mamy także przesłankę negatywną, która wyraźnie powiada, kto nie może, ale o żadnych innych przypadkach nie mówi. A zatem próba rozszerzenia takich przypadków byłaby niezgodna z konstytucją. Naszym zdaniem musiałaby być zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny.

Oczywiście, jest tam mowa o wyroku sądowym, ale chodzi o taki wyrok, któremu towarzyszy także decyzja o ubezwłasnowolnieniu albo o pozbawieniu praw publicznych czy wyborczych. Jak wiadomo, sądy tego rodzaju wyroki wydają stosunkowo rzadko i przy pewnym typie przestępstw. Jeżeli zaś by się chciało potraktować to szerzej, tak, żeby również przy przestępstwach - może nie tak ciężkich, ale jednak dużego kalibru - tego rodzaju osoba nie mogła ubiegać się o godność poselską czy senatorską, żeby móc to zastosować, trzeba by mieć upoważnienie konstytucyjne. Ono oczywiście nie jest skomplikowane - w tymże art. 99, w którym określono warunki pozytywne, należałoby dodać słowa "oraz nie był karany za przestępstwo popełnione umyślnie, ścigane z oskarżenia publicznego". To byłoby oczywiście całkowicie wystarczające.

W tym momencie mamy jednocześnie powiązanie obu tych przypadków ze sobą, dlatego że wtedy mówimy o prawie wybieralności - tak to ujmujemy w naszej ustawie - i osoba, która ma prawo wybieralności, po pierwsze, oczywiście może być wybrana, ale po drugie, jeśli straci prawo wybieralności, może je stracić w dwóch przypadkach: albo wtedy, kiedy jest posłem, albo wtedy, kiedy nie jest posłem. Tracąc prawo wybieralności, w pierwszym przypadku traci mandat, w drugim przypadku nie może kandydować, czyli te sprawy są powiązane, a klamrą spinającą jest prawo wybieralności, które się posiada, albo którego się nie posiada.

Tym samym na przykład w sytuacji, kiedy kandydat jakoś przemknąłby przez sito - nie powinien, ale załóżmy, że to się zdarzy, iż był ukarany, ale komisja jakoś tego nie wypatrzyła, przyniósł sfałszowane zaświadczenie itp. - został wybrany i potem wyszłoby na jaw, że jednak był karany, oznaczałoby to, że nie ma prawa wybieralności i nie miał go w dniu wyborów. To oczywiście wystarczałoby do tego, żeby go mandatu pozbawić, mimo że wyrok zapadł znacznie wcześniej, a nie w momencie, kiedy on już ten mandat sprawował. To tyle, jeżeli chodzi o uzasadnienie tej właśnie tezy.

Taką opinię prawną wystawiła Kancelaria Sejmu, zwracając na to uwagę, a także - na zlecenie kancelarii prof. Sarnecki, znany konstytucjonalista, prof. Granat, tego samego zdania jest też prof. Winczorek.

Wreszcie wspomnę o wyroku, bo opinie mają to do siebie, że zawsze można próbować je podważyć, co mówię także jako były marszałek Sejmu. Wielokrotnie spotykałem się z takimi próbami, choć trzeba mieć szacunek do wybitnych znawców prawa, zwłaszcza wtedy, gdy są jednolici w swoich poglądach. Jeśli jednak jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego, to ma on szczególną wagę.

,Oczywiście nie ma wyroku w tej sprawie, to jest jasne, ale jest wyrok w podobnej. Ci z państwa, którzy mają za sobą trochę dłuższy staż parlamentarny, pamiętają ustawę lustracyjną, która została zaskarżona chyba w 10 punktach, w tym jeden z artykułów mówił o pozbawianiu prawa kandydowania na urząd prezydencki osoby, która dopuściła się kłamstwa lustracyjnego. W przypadku kandydata na prezydenta procedura jest trochę inna niż w przypadku posłów: w przypadku posłów jest ona uruchamiana po wyborze - potem można stracić mandat, w przypadku kandydata na prezydenta po wyborze konstytucyjnie nie da się tego zrobić, w związku z czym w ustawie wpisano, iż jeśli sąd lustracyjny orzeknie, że kandydat dopuścił się kłamstwa - a kandydatury są rozpatrywane przed wyborami - to skreśla się go z listy kandydatów.

Co to znaczy? To znaczy, że po prostu ogranicza mu się prawo wyborcze ustawą zwykłą. Tym razem też mamy do czynienia z pewnego rodzaju przestępstwem, które nazywa się kłamstwo lustracyjne. Taką ustawę przyjęto i została ona zaskarżona w wielu punktach, m.in. w tym właśnie, w którym zarzuca się, że narusza się konstytucję. O innych punktach nie będę mówił.

Trybunał Konstytucyjny, który generalnie odrzucił prawie wszystkie zastrzeżenia i zarzuty do ustawy lustracyjnej, tylko w dwóch przypadkach przychylił się do zdania wnioskodawców i to był jeden z tych przypadków. Stwierdził mianowicie, że sfera praw wyborczych należy do fundamentalnej i zarazem najbardziej wrażliwej sfery wolności politycznych gwarantowanych przez konstytucję, rozwijając dalej tę kwestię. W tym przypadku, jak stwierdził, nie można już się powoływać na inne zapisy, bo być może ktoś będzie się jeszcze powoływał na inne artykuły konstytucji: na art. 2, który mówi o ogólnej zasadzie państwa prawnego, na art. 31 ust. 3, który mówi, że można odstępować od pewnych praw obywatelskich pod warunkiem, że spełnione są pewne warunki wymienione w tym artykule i że jest to przyjęte ustawą. Otóż Trybunał wyraźnie stwierdził, że to jest absolutnie podstawowa sfera praw obywatelskich, konstytucja wyraźnie to reguluje, żadna ustawa nie może być sprzeczna z tymi przepisami i nie może w tym przypadku powoływać się na inne przepisy konstytucyjne.

Nie będę oczywiście tego wszystkiego odczytywał, jest to zresztą bardzo interesujący wywód i wydaje mi się, że powinien być przeczytany i wzięty pod uwagę przez wszystkich, którzy autentycznie chcą doprowadzić sprawę do końca, a uważamy, że trzeba ją do końca doprowadzić.

Jeżeli tak, Wysoka Izbo, panie marszałku, to oczywiście powstaje pewien problem polegający na tym, czy i jak zmienić konstytucję. Kiedy mówi się o zmianie konstytucji, często pada odpowiedź, że nie czas. 3-4 lata temu to była prawda, ale przypomnę, że niedługo będziemy obchodzili siódmą rocznicę wejścia w życie konstytucji. Jak popatrzymy na amerykańskie poprawki do konstytucji, to przeciętnie jedna była wprowadzana mniej więcej co siedem lat. Myślę więc, że będziemy się trzymali standardów. To po pierwsze.

Po drugie, słyszę: nie ruszajmy konstytucji, ponieważ jak spróbujemy ją ruszyć, to natychmiast zgłosi się bardzo wiele partii i ugrupowań z całą masą pomysłów i to wszystko spowoduje gigantyczne zamieszanie. Nie mogę tego wykluczyć, ale muszę zadać pytanie, czy ci wszyscy, którzy optują za tym, żeby tę sprawę wreszcie załatwić, gotowi są to zrobić, czy nie. Jeżeli są gotowi, to musi być jasna umowa, że to jest ta jedna sprawa, którą załatwiamy, ta jedna poprawka do konstytucji. Nie załatwiamy przy tej okazji jeszcze pięciu, dziesięciu, piętnastu innych spraw, bo oczywiście i Socjaldemokracja wysunęłaby swoje propozycje, i Prawo i Sprawiedliwość, i SLD - każdy ma jakieś przemyślenia dotyczące konstytucji. Problem polega tylko na tym, że oczywiście żadna z tych zmian nie zyska 2/3 głosów, chyba że jest taka. Jeśli jest, to oczywiście można spróbować. Wiemy jednak z różnych głosów, które padały, że obecnie - tak sądzę, a debata jeszcze pokaże, jak jest - jeśli gdzieś istnieje szansa na niezbędną zmianę konstytucji, to właśnie w tej kwestii. Albo więc jesteśmy zdolni to uczynić, mamy siłę, wolę polityczną, żeby to zrobić, albo tylko puszczamy oko, gramy pod publiczkę, zgłaszamy projekt ustawy, ale potem się okaże, że nie bardzo można go przeprowadzić, a jeśli go przeprowadzimy, to potem Trybunał Konstytucyjny tę ustawę obali. Byłaby to kompromitacja tej idei. Proponujemy, żeby postawić sprawę jasno. Oczywiście, wszystko można. Można uchwalić tę ustawę nie zmieniając konstytucji. Czytałem opinie, że to jest niepotrzebne, zbędne, konstytucja nie ma tu nic do rzeczy. Wszystkie przepisy są jednak powiązane.

Jeśli ta ustawa w ogóle zostanie podpisana przez prezydenta, to na pewno zostanie zaskarżona i jeśli Trybunał Konstytucyjny ją obali, będzie to kolejna gruba kompromitacja. Może najgrubsza, ponieważ posłowie, którzy chcieli oczyścić własne środowisko, przestrzegani, że należy to robić w określony sposób, postąpili inaczej. Wniosek będzie jeden: Tak naprawdę nie chcieli oczyścić tego środowiska, tak naprawdę chcieli tylko pokazać, że chcą.

Mówię to z całą powagą i z troską, dlatego że wiem, jak te sprawy przebiegają, jak poszczególne partie i ugrupowania niechętnie ze sobą współpracują. Zdarzały się jednak w naszej historii parlamentarnej sytuacje, kiedy potrafiliśmy współpracować ponad podziałami. Ta sprawa ma charakter szczególny. Polscy politycy są pod poważnym ostrzałem, przede wszystkim opinii publicznej, a także mediów. Dzisiaj odbyła się tu dyskusja na temat mediów. Są zwolennicy tego, żeby mediom "zamknąć twarz". Uważam, że trzeba się po prostu przyzwoicie zachowywać, a wtedy nie będzie tych problemów. Opinia publiczna jest w tej sprawie zdecydowana. Wobec tego, jeśli w ostatnim okresie podejmujemy różne kroki, które mają na celu czyszczenie atmosfery wokół polityków i wokół polityki, dobrze, że tak jest. Przyjęliśmy w swoim czasie zasadę, że deklaracje majątkowe, rejestr korzyści majątkowych są jawne. Ograniczaliśmy się w swoich przywilejach nie bez, że tak powiem, bólu, ale ze zrozumieniem, że tak trzeba. Wiele jest jeszcze do zrobienia. To jeden z tych bardzo ważnych tematów. Spróbujmy więc pokazać - o to apeluję - że w tej sprawie możemy odłożyć na bok waśnie partyjne i że możemy ją załatwić tak szybko, jak to możliwe (oczywiście są tu określone terminy), i skutecznie. Myślę, że to będzie budowało poparcie dla Sejmu, dla tego, co czasami dość dumnie i może z przesadą nazywamy klasą polityczną. Chciałbym o to zaapelować.

Jeśli chodzi o wniosek dotyczący zmiany konstytucji, wymaga on - zgodnie z samą konstytucją - podpisów 1/5, czyli co najmniej 92 posłów. Socjaldemokracja dysponuje 33 głosami, te 33 głosy składamy pod tą propozycją zmiany. Przekażemy, już bez dalszych szczegółów, ten dokument klubom, które generalnie opowiedzą się za zmianami, z propozycją, aby ich posłowie również się podpisali i abyśmy wspólnie tę wstydliwą, drażliwą sprawę załatwili i przecięli. Myślę, że tego właśnie oczekują od nas nasi wyborcy. Dziękuję.

Źródło: www.borowski.pl

Powrót do "Wystąpienia" / Do góry