O polityce
"Nastroje +": Czy chciałby Pan objąć przywództwo w SLD?
- Na scenie politycznej ostatnio sporo się dzieje. Nie zaliczam się jednak do polityków, którzy w takich sytuacjach biegną do dziennikarzy i wywnętrzają się przed nimi, opowiadają im o wszystkich problemach, dylematach. To wyborcę raczej średnio interesuje. Bardziej zainteresowany jest tym, co mam do powiedzenia w sprawie państwa, politykli, jego bytu, zmian, które się wprowadza, reform, przyszłości.
Oczywiście wszystko, co się dzieje, ma związek z przyszłością, ale najpierw trzeba pewne rzeczy przemyśleć i przesądzić we własnym gronie, zanim wyjdzie się z tym na zewnątrz. Od tygodnia nie udzieliłem żadnego wywiadu - ten jest pierwszy - i pewienie jeszcze przez parę dni ich nie będzie. Mnie jako polityka, który jest przedstawicielem określonej formacji, interesuje to, by propagowac określony system wartości, przyciągać do niego ludzi. I to jest dla mnie najważniejsze, kwestia przywództwa czy nieprzywództwa jest tu dla mnie kwestią drugorzędną. Po drugie, uważam że do polityki trzeba dopuścić nowe twarze.
"Nastroje+": Czy zgadza się Pan z zarzutami Aleksandry Jakubowskiej, o nieudzielenie jej wsparcia partyjnego?
- Trudno powiedzieć, jakiego wsparcia Jakubowska oczekiwała. Sprawa jeszcze siętoczy i trzeba starannie analizować wszystkie fakty, które tutaj pojawiają się i nie wypowiadać pochopnie żadnych opinii. I to jużjest wsparcie. Obrona każdego kolegi tylko dlatego, że jest kolegą, w sytuacji, gdy istnieją poważne wątpliwości jest szkodliwe z punktu widzenia jakości systemu politycznego. Ludzie chcą wiedzieć, że politycy nie stanowią klanu, że to ludzie, którzy działają dla dobra publicznego. A jednym z jego elementów jest to, by w sytuacjach wątpliwych nie ukrywac tej prawdy, nie usprawiedliwiać, nie tworzyć frontu obrony.
"Nastroje+": Czy utrzymuje Pan prywatne stosunki z posłami Samoobrony?
- Nie, nie utrzymuję. Nie spotykamy się na wieczorkach towarzyskich, ani na obiadkach czy wspólnie organizowanych przyjęciach. Głównie dlatego, że słabo się znamy. Stosunkowo najbliższy kontakt - choć może to brzmieć ryzykownie - łączy mnie z panią poseł Beger, która siedzi naprzeciwko mnie. Jak prowadzę obrady, pani poseł wpatruje się we mnie, co - muszę powiedzieć - jest bardzo fascynujące. Spotykamy sie przy różnych okazjach oficjalnych czy półoficjalnych. To są przecież posłowie, ja jestem marszałkiem Sejmu, normalnie witamy się i rozmawiamy - jeżeli akurat mamy o czym.
"Nastroje+": Czy myśli Pan o kandydowaniu na prezydenta?
- Nie. W tej chwili jest tyle spraw do uporządkowania, także jeśli chodzio sprawy mojej formacji politycznej, że w tej chwili myślenie o prezydenturze byłoby przejawem megalomanii. Wiem, że są tacy politycy,którzy już się ogłosili kandydatami na prezydenta. Ale to ich wybór, ja wtej chwili mam zupełnie inne zajęcie.
"Prusweek": Jak długo będzie pan członkiem SLD?
- Pewna decyzja będzie podjęta niedługo, sytuacji nie można przeciągać bez sensu. No i jak zostanie podjeta, to zostanie ogłoszona .
"Prusweeek": Skąd się wzięły te wszystkie spekulacje o Pana odejściu z SLD?
- Mówi sie o tym, ja tego też nie ukrywam. Sytuacja lewicy jest bardzo trudna i mogą być różne wyjścia z tej sytuacji. Można kontynuować drogę, którą się szło do tej pory, można iść bardziej lewą, prawą stroną lub środkiem. Iść z kimś pod rękę albo osobno. Można także tę drogę trochę zmienić.
"Prusweek": Czy ma Pan z kim iść pod rękę?
- Trwają dyskusje w tej sprawie. Musi być określona grupa, która jest gotowa przedstawić wyborcom określoną ofertę - programową, polityczną.Jeżeli taka grupa się do końca uformuje, to wtedy poznamy odpowiedź na to pytanie.
O dziennikarzach...
"Prusweek": Czy według Pana dziennikarze odegrali jakąś rolę w tak gwałtownym spadku notowań SLD i rządu?
- Spadek notowań był oczywiście spowodowany określonymi działaniami lub też ich zaniechaniem. Dziennikarze tylko to ujawniają i to należy do ichobowiązków. Wniosek, że to oni są winni, brzmi absurdalnie. SLD nie jest jedyną partią, w której zdarzają się zjawiska naganne. Niestety, dotyczy to dziś całej sceny politycznej. Teraz wyobraźmy sobie, że nie ma dziennikarzy, nie ma wolności słowa i że obywatele w ogóle z tego nie zdaja sobie sprawy. Wówczas takie zjawiska, jak korupcja, zawłaszczanie państwa, rozprzestrzeniałyby się lawinowo i doprowadziły doupadku Polski. Media są instytucja kontrolną. Choć zdarza się, że dziennikarze, w pogoni za sensacją, nie sprawdzając dokładnie rzucają oskarżenia. Potem okazuje się, że to nie prawda. Wtedy polityk ma wielki problem, ponieważ jego bogactwem jest zaufanie społeczne. Jeżeli je traci, przestaje istnieć.
"Prusweek": Dziennikarze - jak Pan powiedział, są potrzebni. Ale czy czasem nie załażą Panu za skórę?
- Załażą bez przerwy. To specjalny gatunek ludzi. Mamy do nich dwa podejścia. Jedno - że trzeba się ich bać, ponieważ mogą zrobić krzywdę, a tak w ogóle to przeszkadzają w polityce. Drugie z kolei mówi o tym, żedziennikarze są nieodłącznym elementem naszej rzeczywistości. To czwarta władza kontrolująca polityków. I trzeba być przygotowanym na to, że ze wszystkiego, co się robi, trzeba będzie się wytłumaczyć.
"Mały Redaktor": Dlaczego organizuje Pan konkurs na najlepszągazetkę szkolną?
- Sam, gdy chodziłem do szkoły, pisywałem do takiej gazetki. Uważam to za bardzo fajną działalność. To dzięki nim młodzi ludzie mogą w szkołach wyrazić swoje zainteresowanie sprawami społecznymi. To pobudza do działania i bardzo przydaje się w późniejszym życiu.
"Mały Redaktor": O czym Pan w szkolnej gazetce pisał?
- Prowadziłem różne rubryki, na przykład sportową, polityczną, gdzie strasznie się wymądrzałem. Zbierałem także dowcipy o nauczycielach. Jednak na wszelki wypadek podpisywałem sie pod nimi pseudonimem.
O szczęściu...
"Mały Redaktor": Czym według Pana jest szczęście?
- Nie jest ono związane ani z wiekiem, ani z tym czy ma się dużo czy mało pieniędzy. Ma to raczej związek z poczuciem samorealizacji. Czy robię to,co chcę? Czy jestem wolny? Czy mogę się rozwijać? Czy realizuję cele, jakie sobie postawilem? Czy mam przyjazne otoczenie wokół mnie, chodzi o rodzinę, przyjaciół. To w sumie decyduje o tym, czy czujemy się szczęśliwi, czy też nie.
O Warszawie...
"Nastroje+": Jest Pan mieszkańcem Warszawy. Co Pana zdaniem Lech Kaczyński zrobił dobrego dla stolicy?
- Nie spieszyłbym się z oceną. Pewne pociągnięcia prezydenta są krytykowane. Dla mnie niejasny jest zwłaszcza jego plan inwestycyjny. Warszawa musi się rozwijać, tutaj trzeba stale inwestować w infrastrukturę, by warszawiakom żyło sie lepiej. Jednak ja na razie takiego programu nie widzę. Co zrobił prezydent Kaczyński? Podejmował pewne działania związane z walką z korupcją i z niejasnymi układami. Czy one się powiodą? Zobaczymy. Ważne jednak, by nie było to robione na pokaz. Każdemu prezydentowi Warszawy życzę sukcesów, nawet jeżeli pochodzi z innego obozu politycznego. Jestem warszawiakiem, cała moja rodzina tu mieszka i jeżeli prezydent będzie odnosił sukcesy, nam wszystkim będzie żyć się lepiej.
Rozmawiali:"Prusweek": Michał Tracz, Katarzyna Rosińska, "Nastroje +": Justyna Fogler, Katarzyna Gromuł, Karolina Łącka, Karina Świeżawska, "Mały Redaktor": Alan Zacharzewski, Aleksandra Ćwiklińska, Julia Kąkolewska.
Not. JUW
Źródło: "Życie Warszawy"
Powrót do "Wywiady" / Do góry | | | |
|