Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 19.08.04 / Powrót

Czy jest szansa na autentyczne porozumienie na lewicy? - "Sygnały Dnia"

Wiesław Molak - W studiu w Pile Marek Borowski, przewodniczący Socjaldemokracji Polskiej. Dzień dobry, witamy w Sygnałach.

Marek Borowski - Dzień dobry panom, dzień dobry państwu.

Henryk Szrubarz - Panie przewodniczący, czy podoba się panu pomysł prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, by w wyborach parlamentarnych, a także prezydenckich była jedna lista lewicowa?

M.B. - Ogólnie rzecz biorąc z punktu widzenia interesów lewicy, zresztą każdej strony sceny politycznej, dobrze jest, jeżeli istnieje jakieś szerokie porozumienie, które promuje czy to kandydata na prezydenta, czy to na przykład listę partyjną, czy kilku partii do parlamentu. Natomiast wiemy z praktyki, że przecież takie porozumienia tylko wtedy są akceptowane przez wyborców, jeżeli są one autentyczne, jeżeli opierają się na wspólnocie poglądów, wyznawanych wartości i sposobu funkcjonowania w polityce. Jeżeli tego nie ma i następuje jakieś sztuczne połączenie, sztuczny alians, to on jest przez wyborców natychmiast rozszyfrowywany i wtedy powoduje to wręcz skutki negatywne.

H.S. - W tej chwili na pewno takiego porozumienia nie ma. Ale czy jest szansa na to, żeby coś takiego powstało?

M.B. - Nigdy nie można przekreślać szansy. Przynajmniej taki jest mój punkt widzenia na politykę, że polityka nie może być podbojem, nie może być tylko dążeniem do zdobycia władzy, zniszczenie przeciwnika czy rywala, ale ma być sposobem na to, żeby wydobywać energię społeczną, a tę można wydobyć nie przez niszczącą walkę, ale przez szukanie płaszczyzn porozumienia. Nawet z ugrupowaniami, które są po drugiej stronie sceny politycznej. Socjaldemokracja mówi to jasno, że jest gotowa popierać projekty i pomysły, także ugrupowań z prawej strony sceny politycznej, jeżeli będą one dobre dla Polski, jeśli będą realizowały rację stanu. A więc co dopiero mówić o stronie lewicowej. Tak że z punktu widzenia szansy to, oczywiście, jest.

Natomiast trzeba wrócić jednak do momentu, kiedy Socjaldemokracja powstała i przedstawiła swoją deklarację programową. Otóż my podjęliśmy tę decyzję dlatego, że nie mogliśmy się dłużej godzić z rolą, jaką Sojusz Lewicy Demokratycznej zaczął odgrywać w polskiej polityce, z odchodzeniem od programu, zawłaszczaniem państwa, upartyjnianiem, z tolerowaniem nieuczciwych praktyk. Stwierdziliśmy, mimo prób podejmowanych zmiany tego stanu rzeczy, że to się nie daje zrobić i postanowiliśmy elektoratowi lewicowemu, centrolewicowemu zaproponować jednak inną formułę uprawiania polityki. To staramy się robić. Sojusz Lewicy Demokratycznej musi sam podjąć decyzję, co dalej powinien zrobić, jak ocenić przeszłość, jakie wyciągnąć wnioski. Jak na razie nic się nie dzieje. Może coś się jeszcze stanie, trudno mi powiedzieć. I tutaj myślę, że rola prezydenta jest niebagatelna. Prezydent na razie apeluje o porozumienie, o jedność, chociaż to może za mocne słowo, jeszcze chyba o to nie apeluje, ale jakieś porozumienie. Ale żeby ono nastąpiło, to moim zdaniem...

H.S.- Czyli najpierw Sojusz Lewicy Demokratycznej musi się zmienić, żeby cokolwiek z tego wyszło?

M.B. - Znaczy musimy nadawać na tej samej fali, tak bym to określił. Jeśli mówimy o państwie, jeśli mówimy o sprawach, które dotyczą pewnego systemu czy sposobu funkcjonowania w polityce, to to musi być to samo myślenie. Dam przykład - ostatnio rozgorzał jakiś zupełnie potępieńczy spór dotyczący pana Ananicza, którego premier Belka wytypował na szefa Agencji Wywiadu. Otóż my powiedzieliśmy, że Agencja Wywiadu jest instytucją o charakterze państwowym, a nie partyjnym, ona nie realizuje żadnych interesów partyjnych, nawet nie może realizować. I w związku z tym tam nie musi być szefem człowiek utożsamiany akurat z lewicą. Tam ma być człowiek o instynkcie państwowym.

H.S. - Ale to samo można powiedzieć o każdym ministrze, panie przewodniczący.

M.B. - Ależ w żadnym razie. Wszystkie ministerstwa realizują politykę, program danego ugrupowania politycznego. W związku z tym tam jest rzeczą zrozumiałą, że szefami są ludzie, którzy są związani z danym obozem politycznym. Natomiast jeżeli chodzi o Agencję Wywiadu, ona wręcz nie ma prawa realizować żadnej polityki partyjnej. W związku z tym, aczkolwiek pan Ananicz nie jest z naszego obozu politycznego, uznaliśmy, że ruch Belki nie jest tutaj przecież złośliwy, tylko zmierza do tego, żeby w jakiś sposób starać się doprowadzić do pewnego porozumienia w niektórych sprawach między lewicą a prawicą.

Jak zareagował Sojusz Lewicy Demokratycznej? Histerycznie, wręcz grożąc obaleniem rządu, wycofaniem się z rządu i tak dalej, i tak dalej. Czyli jakby nie interesowało Sojuszu Lewicy Demokratycznej, co ten rząd robi dla kraju, co robi dla obywateli, co robi dla poprawy sytuacji gospodarczej, co robi dla walki z bezrobociem, co robi dla budowy uczciwego państwa, tylko z powodu tego, że nie nasz człowiek, nie swój został szefem Agencji Wywiadu jesteśmy gotowi do absolutnej rozróby. To zostało tam, oczywiście, opanowane i wyciszone, ale sam fakt, że takie jest podejście, pokazuje, jak głębokie są jeszcze różnice między nami.

Gdyby prezydent zechciał się zaangażować w to, żeby przekonać tych działaczy Sojuszu -a są tacy, bo przecież znamy się dobrze - którzy rozumieją te problemy i którzy chcieliby zmian w Sojuszu, żeby je wreszcie przeprowadzić, gdyby swój autorytet zechciał w to zaangażować, to myślę, że perspektywy tego porozumienia w przyszłości byłyby znacznie lepsze.

W.M. - Czy premier Belka dostanie na jesieni wotum zaufania?

M.B. - Znaczy mówimy, oczywiście, o głosowaniu, o stosunku Socjaldemokracji do premiera?

W.M. - Tak jest. .

M.B. .- Bo za innych nie ręczę i nie umiem powiedzieć, jak się zachowają, natomiast jeśli chodzi o Socjaldemokrację, a fakt jest faktem, iż jesteśmy języczkiem uwagi i to nasze głosowanie zadecydowało o tym, że rząd premiera Belki powstał, no to tu mogę powiedzieć, że nasze stanowisko zostało wtedy wyrażone, w dyskusji nad exposé i ono jest niezmienne. Mianowicie warunki były takie, iż premier Belka podda się temu wotum zaufania, ale to już jakby się stało, premier to ogłosił i do tego głosowania z całą pewnością dojdzie. Ale po drugie przedstawiliśmy katalog naszych oczekiwań w dwóch grupach spraw: pierwsza to budowa uczciwego państwa, likwidowanie patologii w tej dziedzinie i po drugie pewne zmiany w polityce społeczno-gospodarczej nakierowane na większą ochronę najsłabszych grup ludności. Premier Belka przyjął te postulaty, wymienił je w exposé i mówimy jasno, że od stopnia realizacji tych postulatów będzie zależał nasz stosunek. Nie od jakichś gier, przewidywań i kombinacji politycznych, ale po prostu od spraw programowych, bo to są sprawy programowe.

H.S. - No dobrze, a gdyby takie wotum zaufania miało odbyć się dzisiaj czy jutro, to jak Socjaldemokracja ocenia dotychczasowe rządy premiera Belki? .

M.B. . - Przyjęliśmy taką zasadę, że ponieważ od wotum do wotum mija trzy miesiące z kawałkiem, w związku z tym raz w miesiącu dokonujemy takiej publicznej oceny, to znaczy naszej oceny, uważamy, że to jest uczciwe postawienie sprawy, bo i opinia publiczna jest informowana o naszym stosunku, i może się na ten temat wypowiedzieć, i premier Belka jest również informowany. Chcę powiedzieć, że ten kontrakt miał także i drugą stronę, miał taką stronę, że my z kolei, Socjaldemokracja, będziemy popierać inne, te wszystkie projekty rządowe, które nie budziły naszych oporów, które nie znalazły się w grupie naszych postulatów i to wykonujemy. Po pierwszym miesiącu dokonaliśmy takiej oceny. Od razu powiem, była to ocena negatywna, ponieważ po pierwszym miesiącu niewiele się stało. Drugiej takiej oceny dokonamy niedługo, w ciągu tygodnia, ponieważ minie akurat drugi miesiąc rządów premiera Belki. Pewne kroki zostały wykonane w tym czasie, aczkolwiek jeszcze niedostateczne. I jak pan mnie tak pyta, czy na przykład gdyby jutro było głosowanie, to jaki byłby nasz stosunek - gdyby jutro było głosowanie, to stosunek byłby negatywny, ale my sobie zdajemy sprawę...

H.S. - Czyli w dalszym ciągu jeszcze na nie. .

M.B. .- Znaczy na tyle na nie, że jakby to powiedzieć, ten kontrakt jest trzymiesięczny, a więc premier to jakoś rozkłada w czasie. My nie kwestionujemy tego, rozumiemy, że to wymaga pewnego czasu, ale uczciwie rzecz biorąc, stopień realizacji tych kilkunastu kwestii, które tam zostały wymienione, jest niski.

W.M. - Józef Oleksy, Włodzimierz Cimoszewicz, Jerzy Szmajdziński, Marek Belka, Marek Borowski - kto jest pana zdaniem najlepszym kandydatem lewicy na prezydenta? .

M.B.. - Oczywiście, nie odpowiem panu na tak postawione pytanie z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że do wyborów prezydenckich mamy jeszcze ponad rok, więc o tym, który z kandydatów jest najlepszy, to jeszcze trzeba zdefiniować, co to znaczy. Czy ten, który ma największe szanse...

W.M. - Myślałem, że pan powie: ja po prostu. .

M.B..- Panie redaktorze, tu przepraszam, że odwołam się do naszej długoletniej znajomości, trochę mnie pan zna i chyba się pan jednak nie spodziewał, że odpowiem: ja. Otóż przede wszystkim lewica musi się odnieść, musi przekonać elektorat lewicowy i centrolewicowy do siebie, przekonać i doprowadzić do tego, że ludzie powiedzą: no dobrze, rzeczywiście był okres zły w życiu lewicy, ale mamy to za sobą. I wtedy kandydat lewicowy czy centrolewicowy jest kandydatem, który i ma pewne szanse, i ma szanse mobilizować opinię publiczną. I wtedy dopiero szukamy takiego kandydata, który zrobi to najlepiej.

W.M. - Marek Borowski, przewodniczący Socjaldemokracji Polskiej, w Sygnałach Dnia. Dziękujemy za rozmowę. .

M.B..- Dziękuję bardzo.

Rozmawiali: Wiesław Molak i Henryk Szrubarz.


Źródło: Polskie Radio - Program I

Powrót do "Wywiady" / Do góry