Czy jest Pan aktywnym członkiem SDPL?
- Tak. Jestem aktywny. A działalność posła Romana Giertycha sprawia, że jestem coraz bardziej aktywny.
Widzę, że czytał Pan nasz wywiad z liderem LPR, który wszystkich aktywnych członków SLD i SDPL zaliczył do postkomunistów. Zgodnie z jego zapowiedzią, po wyborach "postkomuniści", czyli i Pan, pozostaną tylko na kartach historii.
- Poseł Giertych to bardzo zabawny młody człowiek. Gdyby takim pozostał, to - być może - kiedyś zostałby dobrym prawnikiem. Postanowił jednak zająć się polityką i w tej dziedzinie zachowuje się jak operetkowy król. Nie ma nic do powiedzenia, ale bardzo pragnie zwrócić na siebie uwagę. To, że wymienił SDPL jako swojego największego przeciwnika, bardzo mnie satysfakcjonuje. Świadczy o tym, że widzi w nas zagrożenie.
Co Pan sądzi o tego rodzaju wypowiedziach?
- Co pewien czas pojawia się w Polsce jakiś polityk, którego głównym hasłem jest zniszczenie kogoś, odsunięcie, izolowanie, zadeptanie. Tylko potem jakoś tak się dzieje, że właśnie o tym polityku ewentualnie tylko na kartach historii można przeczytać jako o pewnym wybryku natury.
Prawica po prostu mówi to, co myśli. Zamierza wyeliminować podzieloną lewicę z życia politycznego. Czy to nie jest groźne dla lewicy?
- Bez przesady. Nie możemy zajmować się każdym pomysłem, który przyjdzie do głowy posłowi Giertychowi, czy komuś podobnemu. Są ludzie, którym po prostu uderza do głowy woda sodowa i wygadują różne rzeczy. Bardzo by chcieli, żeby ktoś z nimi ostro polemizował, atakował. Wtedy oni tym bardziej będą istnieć. Ale to jest zjawisko przemijające.
Przed rokiem w wywiadzie dla "TRYBUNY" mówił Pan, że atutem lewicy w latach 90. była jej jedność. Czy dzisiaj byłaby wskazana przynajmniej jakaś solidarność partii lewicowych po to, by nie doprowadzać do kolejnych podziałów?
- Dodatkowych podziałów nie ma co tworzyć. Niech każdy buduje uczciwą, porządną lewicę, jeśli potrafi. Oczywiście stosunek uczciwej, porządnej, europejskiej lewicy do pomysłów LPR musi być jednakowy, bez względu na to, o jakiej partii lewicowej mówimy. Każdy może to wyrazić. My np. wyraziliśmy swój stosunek do prób wprowadzenia przez polityków LPR nowej cenzury m.in. w kulturze, do zamykania hipermarketów. Jest to motywowane racjami religijnymi, bez pytania ludzi o zdanie. Zamierzamy aktywnie przeciwstawiać się tego rodzaju działaniom. Ta droga jest otwarta dla każdej formacji prawdziwie lewicowej.
Szef SLD Krzysztof Janik zgłosił właśnie propozycję zwołania okrągłego stołu lewicy na neutralnym gruncie - w siedzibie OPZZ. Chodzi o ewentualny wspólny start w wyborach parlamentarnych i o wspólnego kandydata na prezydenta. Jak SDPL odpowie na tę ofertę?
- Za wcześnie na taką inicjatywę.
Zawsze można jednak dyskutować. Czy podejmiecie jakieś rozmowy?
- Nie. SLD i sam przewodniczący Janik obiecują przeprowadzenie reform, zmian w Sojuszu. Miesiące mijają i niewiele się dzieje. A z takimi propozycjami SLD powinien wychodzić wtedy, kiedy tych zmian dokona.
Ostatnie wybory uzupełniające do Senatu pokazały, że brak jedności zaszkodził lewicy.
- Nie zaszkodził. Ułudą jest bowiem twierdzenie, że głosy oddane na poszczególne partie lewicowe można do siebie dodawać. Nie można. Te wszystkie rachunki, które mówią, że lewica razem ma 20 proc., są złudne.
A jeśli do spotkania przy tym okrągłym stole zaprosi was OPZZ, które miałoby być jego gospodarzem, to zgodzicie się porozmawiać?
- Jeżeli OPZZ zaprosi nas na rozmowy o sprawach pracowniczych, bliskich związkowcom i nie będziemy mówili o wielkiej polityce, to jakiś przedstawiciel SdPl na pewno się stawi.
Dziękuję za rozmowę.
Źródło: "Trybuna"
Powrót do "Wywiady" / Do góry | | | |
|