Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 01.10.04 / Powrót

Bez świętych krów - "Trybuna Śląska"

Stan Tymiński miał słynną czarną teczką z dokumentami obciążającymi polskich polityków. Pan też chce mieć teczkę z listą polityków i urzędników, którymi interesuje się wymiar sprawiedliwości?
Z pewnym zaskoczeniem obserwuję medialny szum wokół naszego postulatu ujawnienia listy funkcjonariuszy publicznych, którymi interesują się prokuratura i sąd. To nie jest jakiś tajny spis. Te nazwiska są znane, pojawiały się w mediach. Nie my mamy mieć te nazwiska, tylko opinia publiczna powinna dowiedzieć się, co się z tymi sprawami dzieje? Dlaczego niektóre wloką się w nieskończoność? To był jeden z naszych kilkunastu postulatów zgłoszonych jeszcze w czerwcu, gdy rozmawialiśmy o poparciu dla premiera Marka Belki. 15 października czeka nas głosowanie nad wotum zaufania dla rządu. Chcieliśmy więc sprawdzić, na ile zrealizowane są nasze postulaty. Dlatego premier poinformował o liście właśnie na spotkaniu z działaczami SDPL.
„Czarna lista” była warunkiem poparcia premiera. Marek Belka listę sporządził, ale jej nie upubliczni. Więc co z waszym poparciem?
Ten warunek na pewno nie należał do najważniejszych. A we wtorek listę ujawniły media. Nasza idea była taka, żeby w sprawach, w które zamieszane są osoby publiczne, premier lub minister sprawiedliwości przyspieszył działania prokuratury. Aby zakończyły się albo umorzeniem – jeśli zarzuty się nie potwierdzają – albo sądem.
Skoro wszyscy znamy te nazwiska, po co robić z nich listę? Próbujecie wywierać nacisk na prokuraturę?
Opinia publiczna oczekuje, że te sprawy nie będą przeciągane w nieskończoność. Oczekujemy, że minister sprawiedliwości poinformuje, co zamierza zrobić, aby tak się nie działo.
Które są najbardziej bulwersujące?
Nie chciałbym klasyfikować, co jest bardziej, a co mniej bulwersujące. Osoby pełniące funkcje publiczne powinny być poza wszelkimi podejrzeniami. Jeśli takowe się pojawiają, to samo w sobie jest oburzające.
Jak niskie szczeble władze chcecie prześwietlać?
Nie mieliśmy na myśli żadnych konkretnych osób. Nie chodziło o to, żeby uderzyć w tego czy innego polityka lub urzędnika. Jeśli mówimy o funkcjonariuszach publicznych, myślimy o ministrach, wiceministrach, wojewodach, starostach, burmistrzach, działaczach partyjnych. Tych, którzy występują publicznie, reprezentują organizacje polityczne czy urzędy. Nie może być świętych krów.
Ale ta lista i tak nic nie zmieni?
Opinia publiczna wyrobi sobie zdanie. Najgorzej, jeśli sprawa jest w fazie śledztwa. Wtedy nie wiadomo, co o niej sądzić? Wszystko się ciągnie, a obywatele nabierają przekonania, że jeśli w aferę zamieszany jest wysoki urzędnik czy polityk, to nie ma ona końca. Ujawnienie takich nazwisk jest elementem walki o praworządne państwo.
Jeśli wymienił pan tyle stanowisk, to widać, że lista premiera jest zbyt krótka? Przecież liczy zaledwie ok. 30 pozycji?
W Polsce mamy 80 tys. radnych, nie wiem wobec ilu toczą się sprawy prokuratorskie. Zależało nam, aby szef rządu zainteresował się tymi, którzy opisywani są w mediach ogólnopolskich.
Niektórzy politycy przekonują, iż parlament jest odzwierciedleniem narodu. A w społeczeństwie mamy pijaków, przestępców...
To bardzo przewrotna teza. Skoro parlament ustanawia prawo, mają je także ustalać przestępcy? Parlament ma być ostoją demokracji. W takiej instytucji nie może być przestępców.
Ale są...
Niestety tak. Dlatego SDPL proponuje, żeby człowiek skazany prawomocnym wyrokiem stracił mandat i do czasu zatarcia wyroku nie mógł kandydować do Sejmu i Senatu. Teraz mamy nienormalną sytuację.
Opublikowanie tej listy nie zaszkodzi Samoobronie. Może zaś zaszkodzić SLD - waszemu najpoważniejszemu konkurentowi w walce o lewicowych wyborców. A na „czarnej liście” działacze SLD idą łeb w łeb z Samoobroną.
Nie kierujemy się żadnymi partyjnymi uprzedzeniami. W czerwcu premier dostał list z naszymi postulatami. Siłą rzeczy, każde ugrupowanie powinno się do tego odnieść. Nawet jeśli popełniało w przeszłości błędy, teraz musi pokazać, że potrafi się z nich uwolnić. Socjaldemokracja jasno postawiła na walkę o praworządne państwo, wolne od korupcji. Według nas to problem numer 1 w Polsce. Takie wymagania stawiamy wobec siebie i innych ugrupowań. Bez sensu są sugestie, że to walka z SLD.
Jeśli na liście znalazłby się ktoś z SDPL?
Mamy kodeks etyczny. Uważamy, że w stosunku do funkcjonariuszy publicznych nie obowiązuje zasada „co nie jest zabronione jest dozwolone”. Jeśli jakikolwiek zarzut – mający oczywiście cechy prawdopodobieństwa - pojawi się w stosunku do członka naszej partii, natychmiast zostanie on zawieszony. Jeśli zaś oskarżenia nie budziłyby wątpliwości, bardzo szybko rozstałby się z partią i klubem parlamentarnym.
„Czarna lista” to tylko jeden z warunków poparcia premiera. A pozostałe?
Jest ich kilkanaście. Można je znaleźć na naszej stronie internetowej. Większość została spełniona. Czekamy na decyzje dotyczące „ustawy 203”, czyli przepisów dotyczących podwyżek dla pracowników służby zdrowia. Oczekujemy na potwierdzenie, że w ustawie budżetowej znajdą się środki na utworzenie funduszu stypendialnego dla uczniów szkół średnich i gimnazjalnych. No i została sprawa tej listy. Chyba dogadamy się z premierem.
We wtorek opublikowano sondaż CBOS. Okazało się, że jest pan najbardziej popularnym polskim politykiem. I do tego dwa razy popularniejszym niż cała pańska SDPL! Ale np. Andrzej Lepper i jego Samoobrona nadal trzymają się mocno. A to ludzie, którzy nie świecą przykładem.
Zawsze jest grupa wyborców lokująca nadzieje w osobie, której daleko do cywilizowanych standardów. Ale pozostali polscy politycy o widocznym poparciu społecznym działają inaczej niż Lepper. Podam przykład francuski. Ekstremista Le Pen wszedł do drugiej tury wyborów prezydenckich, a potem sromotnie przegrał. Trzeba patrzeć nie tylko na to, ilu ludzi popiera polityka ale także, ilu jest zdecydowanie przeciw niemu.
A ile pan ma głosów przeciw?
Z badań CBOS wynika że mój negatywny elektorat to 14 – 18 procent, a ponad 40 proc. to elektorat pozytywny. Ale to tylko wyniki badań opinii publicznej. Czytam je, ale prawdziwy sondaż to wybory.
Do prezydenckich zostało zaledwie kilkanaście miesięcy. Więc najwyższa pora, żeby się do nich przygotować?
Dla mnie najważniejsze jest ugruntowanie pozycji partii, a nie własnej osoby.
Niech pan nie opowiada, że nie myśli o starcie w wyborach prezydenckich? Jeśli nie pan będzie reprezentował SDPL, to kto?
Te rozważania idą za daleko. W czasie ostatniego roku lewica dostała mocno po krzyżu. Głównym zadaniem SDPL jest przekonanie wyborców, że lewica nie musi być kojarzona z aferami i kolesiostwem, że uczciwie realizuje lewicowy program i że jest to zmiana trwała. Jeśli się nie uda, kandydat – nie tylko nasz, ale i szeroko rozumianej lewicy - będzie miał bardzo trudne zadanie.
Kiedy więc na poważnie zaczniecie myśleć o wyborach prezydenckich?
Zakładając, że wybory parlamentarne będą na wiosnę, to po nich.
Rozmawiał: Jarosław Rybak

Źródło: "Trybuna Śląska"

Powrót do "Wywiady" / Do góry