Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wywiady / 17.12.04 / Powrót

Poprzeczka wysoko ustawiona - "Nowości"

Z Markiem Borowskim rozmawia Lucyna Budniewska





- Z 16-procentowym poparciem jest Pan liderem rankingu kandydatów do prezydenckiego fotela - tak wynika z publikowanych niedawno w "Polityce" wyników sondażu Polskiej Grupy Badawczej.



- Polityk, który mówi, że nie interesują go sondaże, mówi nieprawdę. Żyjemy z poparcia ludzi, więc to jest dla nas ważne. Ale jeszcze sobie nie zaprzątam głowy prezydenturą. Zajmuję się przede wszystkim opracowaniem programu działania Socjaldemokracji. Ma on pokazać perspektywy budowy tego,czego dzisiaj strasznie brakuje, czyli państwa uczciwego i nie zapominającego o człowieku. Póki co - tyle, a to nie jest mało.



- W ślad za Pana popularnością nie idzie popularność SDPL, która w
sondażach lokuje się na granicy progu wyborczego. Czy to przejaw nieznajomości tej formacji, czy wynik ogólnego spadku poparcia dla lewicy?




- Pierwszy czynnik to ogólny spadek poparcia dla lewicy. Samo słowo "lewica" już dla wielu ludzi nie jest atrakcyjne, wręcz przeciwnie. Drugi powód jest taki, że partia polityczna to nie tylko lider. Ja jestem znany na scenie politycznej od kilkunastu lat, SDPL istnieje 9 miesięcy. Struktury się dopiero tworzą, jesteśmy w trakcie wyborów, w terenie pojawiają się lokalni liderzy. Nie jest łatwo dzisiaj wybić się nowej partii po lewej stronie, chyba, żebyśmy poszli w jakąś demagogię, awanturnictwo. Wtedy bylibyśmy codziennie w "Wiadomościach" i być może nawet mielibyśmy parę procent więcej, tylko, że to nie dawałoby żadnych perspektyw na przyszłość. To byłby przypadek Leppera. Można oczywiście
wszystkich oskarżać, obiecywać gruszki na wierzbie, dojść do pewnego
procentu poparcia- i koniec. I następnie z tą partią nikt nie współpracuje.
Cel SDPL jest inny: odzyskać zaufanie wyborcy lewicowego i centrolewicowego i mieć tak zwaną zdolność koalicyjną, żeby inne partie były gotowe wchodzić z nami w koalicje.



- Błyskawicznie zareagował Pan na sprawę posła Grzegorza Gruszki, który jeździł po Bydgoszczy w stanie nietrzeźwym, wyrzucając go z partii.



- Mieliśmy raport policji w tej sprawie, wypowiedź Grzegorza Gruszki dla
PAP i była moja rozmowa z nim. Grzegorza Gruszkę wykluczył klub i sąd
partyjny. Nie będę wchodzić w szczegóły, dlatego, że nie chcę przekreślać człowieka. Każdemu się może zdarzyć i każdy się może zrehabilitować, natomiast musi ponieść konsekwencje. SDPL powstała w wyniku sprzeciwu wobec niskich kryteriów etycznych wśród funkcjonariuszy publicznych. Wszyscy w partii mieli jasność, że poprzeczka jest wysoko ustawiona. Tyle tylko, że niektórzy -jak sądzę - myśleli, że to jest tylko taka retoryka dla przyciągnięcia wyborców. Ten przypadek pokazuje, że tak nie jest.



- A z jakimi uczuciami obserwuje Pan problemy swoich byłych kolegów z SLD, by przypomnieć tylko sprawę posła Pęczaka?



- Nie zaskoczyło mnie to. Przez długi czas obserwowałem pewien styl życia, uprawiania polityki, niefrasobliwość i lekkie traktowanie różnych
nieetycznych zachowań. Oczywiście, była na ten temat mowa wewnątrz partii, na kongresie w 2003 roku zgłosiłem parę propozycji, które nie zostały przyjęte. Istniał pewien klimat przyzwolenia na nieetyczne zachowania. Na takiej glebie pojawiała się bezkarność z wykorzystaniem immunitetu, następnie zwykłe przekręty, a na koniec poważniejsze afery korupcyjne. Dzisiaj, kiedy pojawiają się kolejne afery, mamy pewne reakcje w SLD. Tego się zawiesza, tamtego się chce usunąć, ale zupełnie pomija sie kwestię mechanizmów, które do tego doprowadziły. I ludzi, którzy będąc odpowiedzialnymi za stan spraw w swoim rejonie, nie ponoszą żadnych konsekwencji. Na ostatnich zjazdach wojewódzkich SLD tu i ówdzie wybiera się nowego szefa, i na tym kończy się "odnowa". Nie ma analizy przyczyn, które doprowadziły do zachowań korupcyjnych i afer. Na żadnym z tych zjazdów nie przyjęto uchwały, która by mówiła, kto tu jest odpowiedzialny. Nie ma refleksji, jest amnezja, chce się od tego uciec jak najszybciej. Było. Już więcej nie będzie. To ułuda. Będzie, oczywiście, że będzie, jeśli się nie wypali pewnych nawyków i jeżeli ludzie, którzy byli za to odpowiedzialni, po prostu się nie odsuną albo ich się nie odsunie.



- Ostatnio ma Pan chyba problemy z politykami o nazwisku Gruszka...SDPL domagała się odwołania przewodniczącego komisji śledczej ds. Orlenu, Józefa Gruszki.



-Popieramy komisję, chcemy, aby działała, wyjaśniała, ale bardzo byśmy nie chcieli, żeby wprowadzała do polskiego życia politycznego złe obyczaje. Więc jeżeli się narusza prawo na oczach milionów Polaków, to my protestujemy. Jeżeli się wprowadza stosunki jaskiniowe, polegające na tym, że się poniża świadków, którzy nie są żadnymi przestępcami, to my jesteśmy przeciw. Ustalenia komisji po 6 miesiącach są bardzo skromne, dzisiaj mamy już 5 wątków, które idą w różne strony. Nie skoncentrowano się na wątku zatrzymania Modrzejewskiego, a przecież to w ciągu 2 miesięcy było do skończenia i wówczas można było przejść do następnego wątku, np. prowizji. Na razie wiemy, kto z kim rozmawiał, co pił. Część członków załatwia swoje interesy polityczne, a część ma trudności z określeniem, o co chodzi. Rola przewodniczącego jest zasadnicza, musi to porządkować, przypominać, żeby zadawać pytania na temat, żeby nie obrażać świadków, wiedzieć, że pewnych wniosków nie można poddawać pod głosowanie. Otóż przewodniczący Gruszka tego wszystkiego nie potrafi i nie wie. Ja go nie dyskwalifikuję jako członka komisji, tylko jako przewodniczącego. Ale jest wygodny - dla prawej strony, bo ta robi co chce pod jego skrzydłami, widzimy zresztą jak Giertych mu podpowiada. I co ciekawe, moim zdaniem jest wygodny także dla SLD. Bo można spokojnie mówić, że ta komisja pracuje źle. Zarzucono nam po tym wniosku, że chcemy sparaliżować pracę komisji. Podkreślam, że jako SDPL
jesteśmy przeciw likwidacji komisji, odwoływaniu wszystkich członków, natomiast chcemy to uporządkować, bo inaczej sama ona się skompromituje i rozpadnie.



- Jaką rolę w polityce może odegrać prezydent Aleksander Kwaśniewski po zakończeniu kadencji?



- Aleksander Kwaśniewski niewątpliwie jest politykiem wybitnym i nie wyczerpał jeszcze swoich możliwości. Mam nadzieję, że nie wyjdą żadne sprawy związane np. z Orlenem, które osłabiałyby jego pozycję. Na pewno prezydent ostatnio pokazał swoje talenty, jeśli chodzi o Ukrainę. Jeśli tam wszystko zakończy się przyzwoicie, to jest to zasługa prawie na pokojową
nagrodę Nobla. Mówię serio. Gdyby tam doszło do zamieszek, wojny domowej, to wszyscy byliby tym dotknięci w sposób straszliwy.

Źródło: "Nowości"

Powrót do "Wywiady" / Do góry