Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt




Wywiady / 29.01.06 / Powrót

Światło w tunelu - "Tygodnik Siedlecki"

- Panie Przewodniczący, czy zakładał Pan, że PO i PiS, partie "skazane" na koalicję, po wyborach rzucą się sobie do gardeł?
- Że aż tak silnie - zdecydowanie nie! Tak jak nie przewidywałem tak drastycznych naruszeń reguł państwa demokratycznego przez obu panów Kaczyńskich. Jednak, znając usposobienie i metody działania Jarosława, a szczególnie jego chorobliwy wręcz pęd do zagarnięcia pełni władzy, zakładałem, że dojdzie do klinczu między potencjalnymi koalicjantami, ale nie, że dojdzie do tak głębokiego kryzysu politycznego.
- Ponoć ta koalicja była przygotowywana przez dwa lata...
- To był „wabik na elektorat” - nikt z nikim niczego nie przygotowywał! Chodziło o to, aby pokazać wyborcom, że warto głosować na PO, bądź PiS - rywali SLD - bo tylko one będą zdolne skutecznie rządzić Polską.
Liderzy Platformy i PiS byli świadomi, że dzieli ich zbyt dużo, aby możliwa była przedwyborcza koalicja, więc nie robili nic, aby publiczność, patrząc na ich waśnie, nie zmieniła opcji, albo, zniechęcona, została w domach... Szumne deklaracje, że "na zapleczu" zbudowano superkoalicję prysły w finale kampanii parlamentarnej, a z całą siłą ukazały się w kampanii prezydenckiej...
Jarosław Kaczyński, widząc rosnącą przewagę PO, pogodził się z drugą lokatą, choć nie ustawał w staraniach, by zminimalizować przegraną. Wysiłek się opłacił, ale wygrana zaskoczyła, bo PiS szykował się do objęcia "resortów siłowych i ideologicznych", gospodarkę zostawiając Platformie. Dlatego, gdy trzeba było pokazać plan społeczno - ekonomiczny, pisowskie szuflady okazały się puste...
- Prospołeczne decyzje rządu pana Marcinkiewicza powinny cieszyć formacje lewicowe, a nie cieszą...
- To nie tak... Oczywiście trudno się martwić, że rząd, na przykład, daje mamom po tysiąc złotych. Problem polega na tym, czy jest to tylko wymuszony chęcią podtrzymania popularności gest, czy część spójnego programu społecznego. Nasz budżet jest skromny i nie stać go na spektakularne upominki, konieczna jest zatem solidna analiza, czy tych środków nie da się wykorzystać efektywniej - ten rząd tego nie robi i działa bardzo chaotycznie. "Becikowym" zapłacono LPR za poparcie wotum zaufania dla premiera Marcinkiewicza, a do tego w jakimś amoku przyjęto aż dwa warianty tej ustawy - czysta amatorszczyzna! Mało tego, pod presją Ligi i "Samoobrony" planuje się wydłużenie urlopów wychowaczych, bo jak się motywuje, pieniądze i owe dodatkowe kilkanaście dni urlopu... wpłyną na wzrost liczby urodzin. Czegoś równie głupiego dawno nie słyszałem! Badania wykazują, że decydującym czynnikiem decyzji o urodzeniu dzieci jest pewność zachowania miejsca pracy przez matkę po zakończeniu urlopu macierzyńskiego, przychylny stosunek pracodawców dla pracowników, posiadających małe dzieci oraz opłaty za żłobki i przedszkola, którym nie podoła wiele domowych budżetów zasilanych pensją jednego z małżonków...
PiS ma perfekcyjny plan tropienia spisków faktycznych i domniemanych, ale zamiast spójnej polityki społecznej, do której wyraźnie "nie ma głowy" idzie na pomysły kupowania przychylności za pieniądze, których sam na razie nie wypracował. Zostawił mu je w budżecie tak krytykowany przez PiS Marek Belka .
- O co zatem idzie w tych koalicyjnych podchodach panu Kaczyńskiemu?
- Wyłącznie o pełnię władzy, do której dąży z fanatycznym uporem. Mając wizję Polski oplecionej agenturami, drążonej przez mafiosów i powszechne spiski, chce powołać Centralne Biuro Antykorupcyjne, które pod zarządem pana Kamińskiego stanie się - bez dwóch zdań - policją polityczną z zadaniem inwigilowania polityków...
- Bagatelizuje Pan deklaracje liderów PiS, że będzie to urząd obiektywny?
- Wolne żarty! Jeśli kierowanie nim powierza się politykowi - "swojakowi", to nie po to, aby tropił "przekręty" kolegów! Pan Kamiński zdecydowanie będzie od pilnowania politycznej konkurencji, a jego ostatnie pogróżki pod adresem biznesmenów, wobec których nie toczą się żadne postępowania karne, dowodzą tego aż nadto dobitnie. Również Jarosław Kaczyński niedwuznacznie pogroził posłom opozycji, że znajdą się na nich „haki”.
- Nowy urząd jest swoistym wotum nieufności wobec innych służb zajmujących się walką z korupcją...
- Owszem, bo Jarosław Kaczyński nie ufa większości pracowników tych służb - od prokuratury poczynając, na CBŚ kończąc. Dlatego urząd p. Kamińskiego będzie złożony albo z ludzi zupełnie nowych "w branży", albo tych, którzy - jak to ujęto - wykażą się odpowiednią postawą moralną... Rychło okaże się, że rękojmią owej postawy będą, na przykład, związki z Ligą Republikańską, czy NZS... W PiS nie ma miejsca na poglądy, których nie "uświęcił" Jarosław Kaczyński. Ktoś domagający się ustanowienia wspólnej unijnej polityki zagranicznej, od razu staje się "warchołem kupczącym suwerennością Polski", ale jeśli mówi o tym pan Kaczyński, wygłasza "głębokie myśli państwowotwórcze". Jest to mutacja zasady stosowanej niegdyś przez peerelowską władzę: "oni, to groźna klika, my - zgrany kolektyw".
Dalej. Jak rozumieć ostatnie zdanie "Paktu stabilizacyjnego", że warunkiem uniknięcia wyborów jest to, że w administracji publicznej nie będą pracowały osoby związane z SLD? Przecież to łamanie konstytucyjnej zasady równości! To i inne posunięcia Jarosława Kaczyńskiego dowodzą, że jest on o tyle groźny dla stabilności politycznej, gdyż brak mu zdolności (woli?) do zawierania kompromisów i to w sytuacji, gdy poparło go zaledwie dziesięć procent dorosłych Polaków... To grzech pychy...
- Cieszą Pana lęki Donalda Tuska, że przedłużanie kryzysu parlamentarnego pomaga lewicy, którą - jeśli wierzyć sondażom - może poprzeć piętnaście procent Polaków?
- Nie cieszy mnie bałagan w kraju, ale sądzę, że możemy liczyć na dobry wynik wyborczy, bo taki jest stan świadomości społecznej; ludzie do nas dzwonią, szukają kontaktu, deklarują wsparcie... Platformie, partii racjonalnej politycznie, bynajmniej nie zależy na silnej lewicy, ale już PiS, gdyby tylko mógł, prawnie zakazałby działania jakichkolwiek formacji lewicowych. Tym bardziej, że następuje zbliżenie między SLD i SDPL. Prawda, idzie to opornie, bo jest wiele kwestii, które muszą zostać wyjaśnione, ale działania pana Kaczyńskiego, paradoksalnie, przyspieszają proces konsolidacji lewicy...
- Czy zatem warto było wychodzić z SLD?
- Absolutnie tak! Gdyby nie nasza secesja, w Sojuszu raczej nie doszłoby do ozdrowieńczego przesilenia, które "wyciągnęło" tę partię z postępującego skostnienia... Zapłaciliśmy wysoką cenę. Nie jest łatwo budować partię bez pieniędzy, bez struktur, z nowymi ludźmi, którzy muszę się "dotrzeć" - i to w czasie defensywy lewicy jako formacji, a jednak zyskaliśmy poparcie prawie pół miliona Polaków... Najbardziej jesteśmy dumni z tego, że dowiedliśmy, iż na lewicy są ludzie gotowi poświęcić kariery, ambicje i "stołki" dla zbudowania nowego wizerunku lewicy. Nasz ruch był zasadny także dlatego, że, jak pokazała przyszłość, mieliśmy rację ostrzegając władze SLD, że za zaniechanie dbałości o polityczny wizerunek, dopuszczanie do "kolesiostwa" i brak surowości w tępieniu korupcji i patologii, partia zbierze "kijem po plecach". Poza wszystkim innym ten podział był standardem europejskim, gdzie z partii, która odchodzi od swych zasad, wyłania się nowa formacja tych zasad broniąca... Jeszcze nie wszystko sobie wyjaśniliśmy, ale to już jest inna lewica, która ma szansę stworzyć wiarygodną alternatywę , zwłaszcza dla fanatycznej prawicy. Nie chcemy Polski o. Rydzyka i Andrzeja Leppera, chcemy Polski, o jakiej marzył i o jaką walczył Jacek Kuroń.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał KRZYSZTOF MAZUR

Źródło: "Tygodnik Siedlecki"

Powrót do "Wywiady" / Do góry