Strona główna
Wiadomości
Halina Borowska - Blog żony
Życiorys
Forum
Publikacje
Co myślę o...
Wywiady
Wystąpienia
Kronika
Wyszukiwarka
Galeria
Mamy Cię!
Ankiety
Kontakt



Wywiady / 19.07.01 / Powrót

Radio Zet (Z Jackiem Żakowskim)

Jacek Żakowski: Panie marszałku, czy pan zna prezesa Wieczerzaka?

Marek Borowski: Nie.

Żakowski: W ogóle?

Borowski: Nie. Ze słyszenia oczywiście znam.

Żakowski: Ale nigdy go pan nie spotkał?

Borowski: Nie, nigdy.

Żakowski: Dzisiejsza „Rzeczpospolita” pisze – i dlatego ta pana odpowiedź jest trochę zaskakująca – że prezes Wieczerzak układał się z najwyższymi politykami SLD, szukając dla siebie miejsca po odejściu z funkcji prezesa lub na czas po wyborach parlamentarnych. W zamian za to, jak mówiono, miał proponować lewicy dokumenty na temat działań polityków AWS. Słyszał pan o tym?

Borowski: Nie słyszałem. Ze mną się nie układał. Kiedy jednak patrzę na barwną historię pana Jamrożego i pana Wieczerzaka – bo oni tak jakoś zawsze w parze działali – to nie dziwi mnie taka informacja, że próbował na wszystkie strony szukać jakichś dojść. Przede wszystkim był wiceprezesem Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego, trzeba o tym pamiętać.

Żakowski: Ale tylko regionalnie, w Krakowie.

Borowski: Rozumiem, był skromnym wiceprezesem w Krakowie. I po tym, kiedy został zatrzymany, rada SKL go z hukiem wyrzuciła – tu muszę powiedzieć, że postawiła się ostro. Tak że on był politycznie zaangażowany, ale po zupełnie innej stronie.

Żakowski: A słyszał pan o takich spotkaniach?

Borowski: Nie.

Żakowski: Nikt z pana kolegów nie mówił, że przychodzi Wieczerzak i coś proponuje, ma na przykład ciekawe kwity na ludzi z „Solidarności”? Myśli pan, że „Rzeczpospolita” przesadza, czy jednak jest to prawdopodobne?

Borowski: Proszę mnie o to nie pytać, ja po prostu nie umiem odpowiedzieć na pytanie, czy to jest prawdopodobne czy nieprawdopodobne. Nic o tym nie wiem. Może z kimś innym próbował, trudno mi powiedzieć.

Żakowski: „Trybuna” z kolei sugeruje, że przyczyną aresztowania była możliwość ujawnienia przez Wieczerzaka jakichś dokumentów kompromitujących polityków. To się panu wydaje prawdopodobne czy nie?

Borowski: Stopień zaangażowania obu tych panów w politykę był oczywisty, utrzymywali oni przecież bardzo liczne kontakty. Tak jak powiedziałem, pan Wieczerzak był w ogóle zaangażowany politycznie, jeśli więc pan mnie pyta, czy to jest prawdopodobne, to odpowiadam – nie dlatego, że lubię czy nie lubię pana Wieczerzaka, tylko dlatego, że to zaangażowanie jest już dzisiaj jasne, widoczne – że oczywiście jest prawdopodobne.

Żakowski: A nie dziwi pana to, że przy tej skali nadużyć, o której mówi pan minister Biernacki, czyli skali FOZZ, największej polskiej afery finansowej, w opublikowanym pół roku temu raporcie nikowskim dotyczącym PZU nie było ani słowa na temat tych zarzutów, które dziś panu Wieczerzakowi są stawiane?

Borowski: NIK zajmował się wtedy, o ile pamiętam, procesem prywatyzacji PZU oraz całą tą aferą na styku z BIG Bankiem i z Deutsche Bankiem. Przypomnę, że od tego się zaczęło. Zaczęło się od tego, że pan Jamroży i pan Wieczerzak potajemnie –przynajmniej tak twierdził minister Wąsacz w owym czasie – podpisali z Deutsche Bankiem umowę o sprzedaży Deutsche Bankowi części akcji BIG Banku, a następnie próbowali tam odgrywać samodzielną rolę, notabene rujnując program prywatyzacji PZU. Sojusz Lewicy Demokratycznej bardzo zdecydowanie wystąpił wtedy przeciwko temu. Sam wielokrotnie mówiłem publicznie, że ci dwaj panowie powinni zostać natychmiast odwołani ze względu na skrajną nielojalność. Byliśmy wtedy troszkę szczypani przez część prasy, że bronimy BIG Banku, że widocznie mamy tam jakieś interesy itd., itd. A dzisiaj się okazuje, że pozostawienie swobody obu tym panom przez dłuższy czas zaowocowało tym, co teraz widzimy.

Żakowski: Czego dotyczyło wczorajsze spotkanie premiera z przewodniczącymi komisji sejmowych?

Borowski: Nie brałem udziału w tym spotkaniu, ale wiem, że premier poprosił marszałka o zorganizowanie spotkania z przewodniczącymi komisji sejmowych, ponieważ chciał im przedstawić priorytety rządu na ten ostatni już okres jego działalności. Są ustawy, które premier chciałby popchnąć, przyspieszyć pracę nad nimi, i o tym właśnie z przewodniczącymi komisji chciał mówić.

Żakowski: Jakie to są ustawy, czy pan jako marszałek już wie, jakie będą priorytety przez te ostatnie miesiące?

Borowski: To są przede wszystkim ustawy związane z prawem europejskim, czyli będzie się nimi zajmować głównie Komisja Prawa Europejskiego, ale niektóre nie trafiły do Komisji Prawa Europejskiego, tylko do innych komisji, między innymi do komisji rolnictwa. Zresztą rząd jeszcze w tej chwili przysyła projekty ustaw, jeszcze parę dni temu przysłał projekty ustaw do pierwszych czytań – te, na których mu szczególnie zależy.

Żakowski: A czy była mowa o skierowanym do marszałka Sejmu bezprecedensowym zupełnie liście, zawierającym skargę premiera na działanie Najwyższej Izby Kontroli w związku z publikacją listu pana Uczkiewicza i wszystkimi historiami wokół ministra Szyszki wywołanymi przez NIK?

Borowski: O liście wiem, ale znam go z prasy.

Żakowski: Nie czytał pan tego listu, nie dostał pan go?

Borowski: Nie, listu nie dostałem, rozumiem, że był to list do marszałka, więc marszałek ma go w szufladzie. Z prezydium go nie omawiał i na pewno nie omawiał go również z przewodniczącymi komisji, bo nie jest to gremium, z którym taki list mógłby być omawiany.

Żakowski: Skoro zna pan ten list z prasy, to zna pan także zarzuty. Podziela je pan?

Borowski: Fragment tych zarzutów był tam przytoczony, mianowicie taki, że pan marszałek miałby nie sprawować właściwej kontroli nad Najwyższą Izbą Kontroli, ponieważ w sposób bezprecedensowy zwraca się uwagę prokuratora, premiera na rzekomo niewłaściwe, czy może nawet przestępcze działania, w ten sposób narusza się apolityczność NIK itd., itd. Uważam, że jakiś kolejny zły doradca – bo pan premier ma w ogóle całą grupę nie najlepszych doradców, obserwujemy to od lat – doradził panu premierowi wysłanie takiego listu. Przecież chwilę po tym – nie wiem, czy trzy godziny czy pięć godzin, czy dwanaście godzin, bo nie znam dokładnej daty wysłania tego listu – pan premier zdymisjonował pana ministra Szyszkę, a jak rozumiem, za dobrą pracę go nie odwołał.

Żakowski: Oficjalnie pan premier twierdzi, że odwołał go za co innego – nie za nadużycia czy korupcję, o której była mowa w liście pana Uczkiewicza, tylko za brak nadzoru nad niektórymi czynnościami sprawowanymi w ministerstwie.

Borowski: Ale zgódźmy się, że nie był to przejaw dobrej pracy.

Żakowski: Pan natomiast nie podziela niepokojów pana premiera, który uważa, że prezes Uczkiewicz nie powinien przesyłać na papierze firmowym NIK doniesienia, które nie wynika z kontroli – takie ograniczenie nakłada na niego ustawa.

Borowski: Panie redaktorze, to wszystko są już jakieś męczące, absurdalne oskarżenia. My naprawdę zanurzyliśmy się już w tę otchłań absurdu do reszty. Wiceprezes NIK otrzymuje wiadomość o tym, że dzieją się przestępstwa po prostu, jest korupcja. Człowiek jest znany z nazwiska – przecież wiceprezes nie ukrywa tego człowieka, nie jest to anonimowy do końca informator, wiceprezes powiadamia prokuratora, bo ma obowiązek powiadomić prokuratora, wie o tym prezes NIK, jest to przekonsultowane, tak jak mówi kodeks karny. Premier powinien za to podziękować i szybko podjąć działania w tej sprawie – tymczasem okazuje się, że winien jest Uczkiewicz. Ja w ogóle lubię absurd, lubię Mrożka, Ionesco, tego rodzaju literaturę, ale włączanie jej do decyzji państwowych to już lekka przesada.

Żakowski: A czy na tym spotkaniu była mowa o zmianach w budżecie, które mają być dzisiaj wprowadzone?

Borowski: Nie, z całą pewnością nie. Spotkanie było poświęcone wyłącznie ustawom.

Żakowski: Czy pan wie, jak rząd zareaguje na eseldowski projekt uchwały w sprawie ograniczenia wydatków państwa? Czy ta sprawa była konsultowana?

Borowski: Do tej pory jeszcze nie, ale widać wyraźnie pewną wstrzemięźliwość, tak bym to określił.

Żakowski: Co to znaczy?

Borowski: W samym obozie wspierającym pana premiera, pojawiają się wypowiedzi w takim oto duchu: po co ta uchwała, przecież rząd udzieli niezbędnych wyjaśnień w trakcie debaty itd., itd.

Żakowski: A po co ta uchwała?

Borowski: Uchwała jest po to, żeby przyspieszyć działania rządu, żeby nie było takiej sytuacji, w której rząd przedstawia połowiczne rozwiązanie – bo to jest połowiczne rozwiązanie, częściowa nowelizacja budżetu – a przez następne dwa miesiące zwleka z jasnym określeniem, jakiego rodzaju wydatki ma zamiar blokować, ciąć, zmniejszać, w jakiej skali.

Żakowski: Może rząd po prostu nie wie, w jakiej skali będzie musiał ciąć, i dlatego nie chce tego planu przedstawić?

Borowski: Rozumiem, rząd może tego nie wiedzieć, więc nasza skromna, pokorna prośba jest taka, żeby powiedział społeczeństwu, że nie wie.

Żakowski: A jeżeli rząd powie i Sejm przyjmie ten plan ograniczenia wydatków, to czy nie będzie on wiążący dla następnego rządu, czy pan się tego nie obawia?

Borowski: Sejm nie przyjmuje tego planu w sensie formalnym, Komisja Finansów Publicznych jedynie opiniuje tego rodzaju zamierzenia. Jest to więc suwerenna decyzja rządu. Nam chodzi o to, żeby pan premier Buzek i pan minister Bauc powiedzieli wreszcie społeczeństwu, mniej więcej w połowie roku, dlaczego ten budżet się rozpadł.

Żakowski: A tego nie wiadomo?

Borowski: Są sprzeczne informacje, są różne opowieści – niedawno słyszałem, że przyczynił się do tego kryzys w Argentynie. Powinni więc jasno powiedzieć, dlaczego się rozpadł i jakie działania zamierzają podjąć, nie tylko zresztą, co chcę podkreślić, po stronie wydatków, ale także po stronie dochodów. Pan minister Bauc w debacie budżetowej obiecywał bardzo ostre, silne działania zmierzające do podwyższenia dochodów, które nam uciekają. Nie zacytuję tego dokładnie, ale w jego przemówieniu i w uzasadnieniu znalazło się stwierdzenie, że urzędy skarbowe nasilą swoje działania. Chcielibyśmy się zatem dowiedzieć, czy nasiliły, czy dopiero nasilą.

Żakowski: Trochę pan teraz żartuje, panie marszałku, przecież wiedzą panowie, czy nasiliły i w jakim stopniu.

Borowski: Nie, nie wiem do końca, czy zostały wydane jakieś polecenia, czy też nie. Sprawa jest prosta: my jako opozycja domagamy się od rządu, żeby przestał kręcić, żeby powiedział jasno, jaka jest jego odpowiedzialność, co zamierza zrobić, co zrobił do tej pory.

Żakowski: A może chodzi o to, żeby powstał polityczny spektakl wokół budżetu, o zmuszenie ministra Bauca albo premiera Buzka, żeby weszli na trybunę i powiedzieli: nauczycielom zabieramy tyle, górnikom zabieramy tyle, sprzątaczkom zabieramy tyle... Może chodzi o to, żeby zamienić tę poważną debatę o gospodarce w rozgrywkę polityczną, a wtedy państwo będą mówili: o proszę, górnicy tyle, sprzątaczki tyle...

Borowski: Chwileczkę, to pan sugeruje, że lepiej, jeżeli rząd powie: no, trochę nam się nie udało, trochę nam się noga pośliznęła, ale mamy właśnie znakomity pomysł, ten pomysł polega na tym, że podwyższamy deficyt o 8,6 miliarda, przyjmijcie to szybciutko i sprawa będzie załatwiona – po czym się okaże, że oczywiście nie jest załatwiona. Otóż nie. Społeczeństwo musi do końca wiedzieć, do jakiej zapaści doprowadził finanse publiczne rząd Jerzego Buzka. Mało tego, przecież od kilku miesięcy jesteśmy świadkami przyjmowania przez większość sejmową – AWS, Plaftormę Obywatelską, Prawo i Sprawiedliwość, a i Unia Wolności się do tego dołącza – ustaw, które od 1 stycznia 2002 roku będą kosztować miliardy złotych. Jest to realizacja programu wyborczego Akcji Wyborczej Solidarność dokonywana w ostatniej chwili, a premier w tej sprawie jest dziwnie milczący.

Żakowski: Jakie to są ustawy na przykład?

Borowski: Na przykład ustawa o ulgach podatkowych na dzieci, notabene absurdalna, ponieważ ulgi te otrzymają także rodziny zamożne, a 850 tysięcy rodzin, które mają tak niskie dochody, że nie płacą podatku, więc nie skorzystają z ulg, oczywiście nie dostanie nic. Ta ustawa będzie kosztować miliard trzysta milionów złotych, więc w tej sytuacji, jeśli premier wzywa do odpowiedzialności, jeśli oczekuje odpowiedzialności również od opozycji, to my oczekujemy od premiera, że chociaż raz wystąpi na mównicy i zwróci się do swojego zaplecza politycznego, żeby zastopowało tego rodzaju inicjatywy. Otóż dwa tygodnie temu dwukrotnie miałem możność osobiście prosić premiera z mównicy, podczas dyskusji o tego typu ustawach, żeby zechciał się zwrócić do swoich kolegów i powiedzieć im: panowie, tego nie wolno robić. Siedział jak zamurowany, nie wstał, nie wyszedł, a przecież w sprawie na przykład NBP, w sprawie Polskiego Cukru powinien wyjść i wygłosić naprawdę płomienne przemówienie.

Żakowski: Czyli premier Buzek ma teraz wejść na trybunę, posypać sobie głowę popiołem i powiedzieć: dałem, odbieram, pomyliłem się? Tak powinno się dzisiaj stać?

Borowski: Dzisiaj powinien powiedzieć, co ma zamiar zrobić. Czy będzie sobie posypywał głowę popiołem, czy będzie się tłumaczył, to już jego sprawa, sprawa jego wiarygodności i tego, jak ocenią to wszyscy Polacy. Ja w to nie wchodzę, uważam natomiast, że minimum uczciwości jest tutaj potrzebne. Opowiadanie o tym, że tu zrobimy 8,6 miliarda deficytu więcej, na to zaciągniemy jakieś pożyczki wewnętrzne, a jeśli chodzi o resztę, to będziemy blokować takie wydatki, które nikomu nie szkodzą – jest, bardzo przepraszam, nie w porządku. Trzeba powiedzieć, o które wydatki chodzi, wtedy wszyscy ocenią, czy szkodzą, czy nie szkodzą, co się stanie. Zresztą wiele instytucji w Polsce, na przykład samorządy, ale również całe szkolnictwo, chciałoby wiedzieć mimo wszystko, co je czeka w najbliższym czasie – czy zaciskać pasa, czy nie zaciskać, co robić. Przecież tak nie można kierować gospodarką...

Żakowski: A jak SLD dojdzie do władzy, to trzeba będzie dalej zaciskać, panie marszałku, czy będzie można trochę popuścić?

Borowski: 2002 rok, moim zdaniem, będzie rokiem zaciskania pasa.

Żakowski: Bardzo? Niech pan powie, żeby społeczeństwo wiedziało, żeby samorządy, lekarze, wszyscy wiedzieli, ile mają zaciskać na przyszły rok?

Borowski: Jeżeli wyborcy powierzą nam rządy w Polsce, obejmiemy odpowiednie ministerstwa, nasz przedstawiciel znajdzie się w Ministerstwie Finansów...

Żakowski: ...to ile dziurek trzeba będzie zaciągnąć w pasie?

Borowski: Nie wiem. Właśnie mówię, że jak się znajdzie, sprawdzi wszystkie dane, sprawdzi przede wszystkim stan zadłużenia różnego rodzaju instytucji – bo nie jest do końca jasne, jak to wygląda w kasach chorych, jak to wygląda w szpitalach, jak to wygląda w ZUS – to dopiero wtedy będzie można ułożyć sensowny plan. Dzisiaj nie mogę panu odpowiedzieć, ile dziurek, ale byłbym absolutnie nieuczciwy, gdybym mówił, że od 2002 roku zacznie się robienie cudów ze strony SLD. Jeżeli chodzi o cuda, to są u nas inne partie i tam się można zgłaszać.

Żakowski: A zwłaszcza zupełnie inne instytucje specjalizujące się w cudach.

Źródło: Radio Zet

Powrót do "Wywiady" / Do góry